─ Nie byliśmy piętnaście lat w takiej sile tu, na poligonie Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Drawsku Pomorskim. U nas w Holandii nie ma aż takich połaci, pól treningowych. Tu jest wszystko, piasek, lasy, pagórki, cieki wodne, przeprawy przez rzeki i tyle pasów taktycznych dla pancerniaków – mówi Kurierowi Wileńskiemu dowódca holenderskiej 43.Brygady Zmechanizowanej, gen. bryg. Jan Swillen, trochę zaskoczony wizytą polskiego dziennikarza gazety ukazującej się na Litwie.
─ U nas też jest wielu Polaków, nie tylko tych, co wyzwalali nasze miasta podczas II wojny światowej, także tych, co przyjechali do Królestwa Holandii do pracy. Jesteście bardzo pracowitym i dobrym narodem – dodaje generał, pełniący jednocześnie funkcję kierownika tych wielonarodowych ćwiczeń.
Poligon drawski jest największym w Europie terenem ćwiczeń wojsk lądowych i powietrznych, które wspierają pancerniaków i jednostki zmechanizowane.
Największe manewry miały tu miejsce w 1969 roku i były oznaczone kryptonimem „Odra-Nysa 69”. Uczestniczyło w nich ponad 65 tysięcy żołnierzy ze wszystkich państw stron Układu Warszawskiego. Głównym założeniem tamtych ćwiczeń był atak na trzy zachodnie państwa ─ Republikę Federalną Niemiec, Danię i Szwecję. To z tego poligonu były odpalane rakiety kontynentalne Drawsko-Semipałatyńsk.
I o dziwo, jakoś dolatywały na stepowe poligony dzisiejszego Kazachstanu.
Poligon pod Drawskiem to ogromna militarna przeszłość. Tu ćwiczyli faszyści przed uderzeniem na Polskę, a potem ZSRR. Wojska pancerne Heinza Guderiana dzień i noc ryły poligonowe zagony, prowadziły zajęcia w terenie zalesionym i upozorowanym oraz zabudowanym.
Od połowy lat dziewięćdziesiątych jest to poligon użyczany wojskom NATO, a obecnie stanowi część NATO-wskiej szkoły defensywnej obrony przed potencjalnym wrogiem.
W ćwiczeniach „Bison Drawsko 2017” bierze udział prawie pięć tysięcy żołnierzy z siedmiu krajów. Główny trzon stanowią Holendrzy, a współuczestniczą jednostki z Polski, Niemiec, USA, Kanady, Estonii i Belgii.
Ciekawostką jest udział specjalnej jednostki Centralnej Grupy Działań Psychologicznych z Bydgoszczy. Tak, tak, dzisiejszy teatr działań wojennych to nie tylko czołgi, armaty czy samoloty. To także dezinformacja, wojna psychologiczna, etc. Etc.
Pancerniaków i wojska zmechanizowane podczas tych manewrów wspierać będą „latające czołgi”, czyli jeszcze radzieckie, szturmowe śmigłowce MI-24, samoloty szturmowo-myśliwskie SU 22 oraz najnowsze F-16.
Pamiętam, w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, w ramach projektu „Partnerstwo dla Pokoju”, na tym poligonie ćwiczyli też Amerykanie, Brytyjczycy i Holendrzy. Z bazy lotniczej w Eindhoven (Holandia) miały nadlecieć słynne F-16. Prowadziłem wtedy na żywo relację dla Polskiego Radia, opisywałem zajęcia na pasach taktycznych, aż tu nagle jeden potężny grzmot z nieba. Padłem z mikrofonem na ziemię. Bogu dziękuję, że nie zakląłem z przerażenia, bo to wszystko poszłoby w Polskę, a tak dźwięk nowoczesnych samolotów wzbogacił moją relację rykiem odrzutowych silników!
Jakie są założenia obecnych ćwiczeń? Najogólniej mówiąc, ma to być współgranie różnych jednostek z różnych państw w ramach tak zwanej głębokiej obrony do przejścia ofensywnego i odparcia zakusów przeciwnika. Manewry pod Drawskiem potrwają do połowy lutego i mam nadzieję, że jeszcze tam wpadniemy z reporterską wizytą. Na tak zwany ViP Day planowany jest przyjazd głów państw uczestniczących w manewrach. Może i nam się uda przeprowadzić kilka ciekawych rozmów?
Przygotowania do zajęć w „polu” Fot. Krzysztof Subocz