Gdy e-papierosy po raz pierwszy trafiły na rynek, stwierdzono, że są nieszkodliwe, bo wytwarzają tylko parę wodną. Dziś naukowcy obalają takie poglądy, alarmując, że moda na wapowanie, czyli palenie e-papierosa, jest niebezpieczna.
Ponieważ mowa będzie o – jak deklarują producenci e-papierosów i podgrzewaczy tytoniu – bezpieczniejszej alternatywie dla tradycyjnego palenia, warto zacząć właśnie od niego. Niezbyt dawno, jeszcze w połowie XX w., palenie było sprawą normalną i nikomu nie kojarzyło się z rakiem płuc czy zawałami serca. Doskonale można się o tym przekonać, patrząc na dawne amerykańskie reklamy, z których wynika, że papierosy były wszechobecne – na plakatach dumnie lansowały je dzieci, a nawet sam Święty Mikołaj i lekarze!
Naturalnie więc konsumenci uznali, że skoro lekarze zalecają palenie i sami palą, w paleniu nie może być nic złego. Palono w restauracjach i samolotach, z papierosem w ustach ratowali świat bohaterzy kultowych filmów. Producenci przedstawiali wciąż nowe, „naukowe” dowody na to, że ich marka jest zdrowsza niż pozostałe. Wówczas narodził się też słynny, rozpoznawalny na całym świecie reklamowy kowboj Marlboro Man. Z biegiem czasu okazało się, że co najmniej pięciu odtwórców roli słynnego kowboja zmarło przez dolegliwości związane z paleniem.
Nauka obala mit, że palenie jest fajne
– Moda na palenie zakorzeniła się podczas I wojny światowej. Żołnierzom papierosy były po prostu rozdawane. Później, w czasach sowieckich, miliony młodych żołnierzy nauczyły się palić w wojsku. Papieros, zarówno w ZSRS, jak i w krajach zachodnich, stał się atrybutem silnego mężczyzny czy uwodzicielskiej kobiety. Dla pań zaczęto produkować specjalne papierosy o smaku mięty – opowiada „Kurierowi Wileńskiemu” prof. Edvardas Danila, kierownik Centrum Pulmonologii i Alergologii w uniwersyteckim szpitalu klinicznym Santaros.
Pierwsze nieśmiałe publikacje naukowe na temat szkodliwości palenia tytoniu zaczęły się pojawiać dopiero w latach 50. ubiegłego stulecia. W 1962 r. londyński Royal College of Physicians opublikował raport „Palenie i zdrowie”, w którym wykorzystano wyniki badań Richarda Dolla i Austina Bradforda Hilla dla wykazania, że palenie powoduje raka. W ciągu roku raport sprzedano w nakładzie 33 tys. egzemplarzy, publikacja doczekała się tłumaczeń na wiele języków i wywołała burzę medialną.
– Brytyjski lekarz Richard Doll był jednym z pionierów w dziedzinie poważnych, długoterminowych badań dotyczących wpływu tytoniu na organizm. Podjął się niesamowitego zadania – w ciągu aż 50 lat badał zdrowie palących i niepalących lekarzy. Co kilka lat publikował swoje wnioski, wywołując spore zamieszanie. Tymczasem przedstawiciele wszechobecnej branży tytoniowej szukali wciąż nowych sposobów, żeby promować nałóg jako fajny styl życia. Jednak na początku XXI w. tytoniowcy dostali mata. Opublikowane w 2004 r. wyniki badań Dolla ostatecznie dowiodły, że palacze szybciej się starzeją i umierają o 10–15 lat wcześniej niż osoby niepalące. Eksperymenty wielu innych naukowców potwierdziły, że palenie tytoniu jest najgroźniejszym czynnikiem rakotwórczym i osłabiającym odporność organizmu – wyjaśnia prof. Danila.
Tajemnicza epidemia w USA
Dlaczego tak wiele mówimy o paleniu tytoniu w kontekście e-papierosów? Chodzi o to, że dopiero po wieloletnich badaniach udało się wykazać, że palenie zabija. Natomiast w przypadku e-papierosów długoterminowych badań jeszcze nie ma.
Bezpieczniejszego zamiennika konwencjonalnych papierosów, a mianowicie e-papierosa, po raz pierwszy opracowano dopiero na początku XXI w. Wkrótce zadebiutował też podgrzewacz tytoniu, który wygląda jak e-papieros, ale zamiast z liquidów korzysta się z tradycyjnego suszu. Według producentów tych urządzeń we wdychanym przez użytkowników aerozolu znajduje się średnio 90 proc. substancji szkodliwych mniej niż w dymie papierosowym. Nic więc dziwnego, że na te produkty zdecydowały się rzesze konsumentów. E-papierosy przez pewien czas były dostępne nawet dla osób niepełnoletnich. Warto jednak pamiętać, że pojęcie „bezpieczniejszy” wcale nie jest tożsame z „bezpieczny”.
Ostatnio wiele uwagi w mediach poświęca się tajemniczej epidemii, która w Stanach Zjednoczonych dotknęła użytkowników e-papierosów. Według najnowszych doniesień, które przedstawił litewski Departament ds. Kontroli Narkotyków, Tytoniu i Alkoholu, w 38 stanach USA z powodu nieznanej choroby płuc do szpitali trafiło już 530 ciężko chorych osób, a siedem zmarło. Większość chorych nie ukończyła 25. roku życia, 16 proc. to nastolatkowie. Amerykańscy specjaliści ustalili, że większość zachorowań dotyczyła palaczy używających liquidów (czyli wymiennych wkładów do e-papierosów) z THC, aktywnym składnikiem marihuany. Jak podejrzewają lekarze, możliwe, że za część zachorowań odpowiada obecny w e-papierosach z THC octan witaminy E, który może mieć silne działanie drażniące drogi oddechowe.
Na wyniki badań trzeba jeszcze poczekać
Co prawda na Litwie gadżety z THC nie są legalnie dostępne, jednak pozostałe liquidy trzeba także oceniać ostrożnie. Według badań przeprowadzonych z udziałem 400 tys. osób przez American Heart Association, elektroniczne papierosy podnoszą zagrożenie chorobami układu krążenia, w tym udarem i zawałem. Coraz więcej naukowców dowodzi też, że e-papierosy są toksyczne dla chroniących płuca komórek, uszkadzają DNA w sercu i mogą zwiększać ryzyko niektórych nowotworów.
Jednak ponieważ chodzi o badania stosunkowo nowego produktu, minęło jeszcze zbyt mało czasu, żeby dokładnie wyjaśnić, w jakim stopniu działa on na organizm – w przypadku tradycyjnych papierosów potrzeba było przecież aż kilku dekad, a nie kilku lat. Naukowcy rozpoczęli już długoterminowe eksperymenty, aby przyjrzeć się rozwojowi nowotworów i chorób krążenia u myszy narażonych na parę z e-papierosów, ale ze względu na powolny rozwój chorób efektów swoich prac spodziewają się w późniejszym terminie.
– Z tego wynika, że wszyscy, którzy dziś tak chętnie poddają się modzie na e-palenie, stają się w pewnym sensie królikami doświadczalnymi. Nie jesteśmy bowiem świadomi tego, jak dzisiejsze palenie e-papierosów wpłynie na zdrowie palaczy po kilkunastu czy kilkudziesięciu latach. Nawet obecne, krótkoterminowe badania świadczą o negatywnym wpływie na zdrowie. Możemy więc tylko podejrzewać, co nastąpi w przyszłości. Koniecznie musimy też pamiętać, że rynek e-papierosów wyceniany jest na ponad 10 mld dolarów. To znaczy, że ta branża, podobnie jak branża tytoniowa w XX w., może przeznaczać ogromne sumy na nieetyczne badania, z których producenci otrzymają wygodne dla siebie wyniki. Bardzo ważna jest więc umiejętność krytycznej oceny informacji, jej wyboru i sprawdzania źródeł – mówi prof. Edvardas Danila.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zanieczyszczone powietrze szkodzi tak samo jak palenie?
E-papierosy zamiast pomagać – uzależniają
Pulmonolog sceptycznie ocenia też praktyki niektórych producentów polegające na wzbogacaniu liquidów w witaminy A, C, D, E, z grupy B, w aminokwasy czy kolagen. – W ten sposób chcą reklamować niby zdrowszą produkcję. To jest po prostu absurd! Wdychanie witamin może być szkodliwe, ponieważ płuca nie są przystosowane do ich absorpcji. Każdy narząd w organizmie spełnia wyłącznie swoje funkcje. Tłuszcze, białka, węglowodany, witaminy i inne substancje przetwarzamy i dostarczamy tam, gdzie trzeba, za pomocą układu trawiennego. Płuca są potrzebne po to, by oddychać, a nie dystrybuować witaminy. Po bezpośrednim trafieniu do płuc witaminy mogą wywołać stan zapalny, ale na pewno nie polepszą stanu zdrowia – podkreśla pulmonolog.
Prof. Danila mianem mitu określa też stwierdzenia, że e-papierosy nie wywołują uzależnienia. – Liquidy w e-papierosach często zawierają nawet więcej nikotyny niż zwykły tytoń. Trzeba też pamiętać, że ilość wdychanej nikotyny zależy też od rodzaju urządzenia, intensywności wdychania oraz części składowych liquidu, co może doprowadzić do przedawkowania nikotyny. Zawarta w e-fajkach syntetyczna nikotyna w bardzo szybkim tempie uzależnia psychicznie. Najlepiej świadczy o tym chyba fakt, że liczba palących osób drastycznie wzrasta, mimo że producenci e-papierosów głośno deklarują, iż ich produkty mają pomagać w rzucaniu palenia. Nie mogę nikogo pouczać, jakich wyborów należy dokonywać w życiu. Mogę tylko poradzić, informować i leczyć skutki niekorzystnych wyborów – dodaje lekarz.
Młodzież wapuje na waniliowo
Od czasu pojawienia się e-papierosów na rynku na całym świecie jest obserwowany stały wzrost ich użytkowników, szczególnie w grupie nastolatków i tzw. młodych dorosłych. Na Litwie niepełnoletni mogli bez żadnych przeszkód nabywać e-papierosy do 2014 r. I choć od pięciu lat sprzedaż tych produktów osobom nieletnim jest zabroniona, widok wapującego nastolatka na ulicy nie jest rzadkością.
Jak pokazały badania przeprowadzone przez Litewski Uniwersytet Nauk Medycznych w Kownie, przynajmniej raz w życiu próbowało palić elektroniczne papierosy ok. 39 proc. uczniów klas 5–9. Dane statystyczne mogą jednak być niezupełnie dokładne, ponieważ znaczna część młodzieży w ogóle nie uznaje używania e-papierosów za formę palenia. To znaczy, że istnieje problem nie tylko w sprawie e-palenia, ale też w sprawie świadomości.
Z e-nałogiem, zwłaszcza wśród młodzieży, walczyć chcą litewscy politycy. W Sejmie RL niedawno złożono projekt, zgodnie z którym handel elektronicznymi papierosami, także w internecie, ma wymagać licencji. Wcześniej zainicjowano zakaz sprzedaży aromatyzowanych e-papierosów, który ma wejść w życie od lipca przyszłego roku. Zwolennicy inicjatywy utrzymują, że takie zapachy, jak wiśniowy, waniliowy czy miętowy, mogą przyzwyczajać młodzież do nikotyny.
Statystyki dowodzą, że młodzież kupuje e-papierosy i liquidy do nich przeważnie przez internet – czyli w przestrzeni, którą jest szczególnie trudno kontrolować. Zresztą nawet w razie udowodnienia, że zakaz internetowej sprzedaży e-papierosów dla nieletnich został złamany, handlowiec poniesie stosunkowo niewielkie straty, płacąc grzywnę od 289 do 868 euro. Toteż w Sejmie proponuje się podnieść kary do odpowiednio 1448–8688 euro, a w razie powtórnego wykroczenia – odebrać licencję na handel.
Alternatywa dla tych, którzy chcieliby spróbować wszystkiego
Warto zaznaczyć, że kary grożą nie tylko handlowcom, lecz także samym młodym palaczom. Jak informuje litewska policja, w ubiegłym roku funkcjonariusze spisali ponad 2 tys. nieletnich, którzy zostali przyłapani na paleniu tytoniu albo e-papierosów. Przyłapane na paleniu niepełnoletnie osoby mogą zapłacić karę w wysokości 20–50 euro. Jeśli zaś naruszenie było powtórne, kara wzrośnie do 50–90 euro.
Problemy mogą mieć rodzice nieletnich palaczy niemających 16 lat. W takim przypadku policja informuje o naruszeniu samorządową Komisję Opieki nad Dziećmi, która spotyka się z rodzicami i dziećmi oraz decyduje, co robić dalej. Może być też spisany protokół za brak opieki rodziców nad dzieckiem.
To, co jest zabronione, często wydaje się atrakcyjniejsze, szczególnie młodym osobom, które pragną spróbować wszystkiego. Z tego powodu grzywny nie są wystarczającą zachętą do tego, żeby zrezygnować z palenia. Departament ds. Kontroli Narkotyków, Tytoniu i Alkoholu postanowił zastosować wobec młodzieży nieco inne podejście i uruchomił stronę internetową Askritiskas.lt. Można na niej znaleźć nie tylko ciekawie przedstawioną informację na temat palenia, ale też wybrać alternatywne formy spędzania wolnego czasu.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 41(199); 19-25/10/2019