Producentka Lucy poszukuje do swojego programu postaci Świętego Mikołaja. Gdy w końcu trafia na idealnie wyglądającego mężczyznę, nie podejrzewa nawet, że to… prawdziwy Święty Mikołaj! Siwobrody ma problem – odchodzi na emeryturę i poszukuje następcy.
Prawie każdy oglądał świąteczną komedię „Zawód święty Mikołaj” z Whoopi Goldberg, która bierze na siebie ciężar przebrania się za siwobrodego. Ale czy każdy może odgrywać rolę Świętego Mikołaja? To zawód czy sposób na życie?
Odpowiedzialna profesja
– Nie wyobrażam sobie świąt Bożego Narodzenia bez tej pracy. Nie mogę się doczekać, kiedy w końcu założę strój Bałwanka. To część naszego święta – mówi Bożena Buividaitė, która od wielu lat wciela się w rolę Bałwanka i towarzyszy swojemu partnerowi, Rusłanowi Kostiukowowi, profesjonalnemu Świętemu Mikołajowi, twórcy strony internetowej Kalėdų Kalėdos.
– W 2013 r. poproszono mnie, żebym został Świętym Mikołajem. Wcześniej, jeszcze w szkole, brałem udział w tego typu przedsięwzięciach, więc szybko się zgodziłem – opowiada o początkach swojej pracy Rusłan.
Bożena, w przeciwieństwie do swojego partnera, który jest muzykiem i konferansjerem, nigdy wcześniej nie miała do czynienia z publicznymi występami. Z zawodu jest trenerką sprzedaży, niedługo ma awansować na kierowniczkę działu jednej z wiodących firm. – Któryś z kolegów Rusłana zachorował, więc poszłam na zastępstwo. To był czysty przypadek – mówi.
Od początku grudnia on wkłada strój Świętego Mikołaja, ona – Bałwanka, i ruszają na zabawy choinkowe do przedszkoli, a także do domów prywatnych czy firm.
– Mikołaj to postać magiczna, ciepła. Nie musi tańczyć rock and rolla, ale swoim „ho, ho, ho!” od wejścia powinien stworzyć świąteczną atmosferę – tłumaczy Rusłan. – Naszym celem jest, żeby nie zaszkodzić dziecku, bo ono się formuje. Zdarzają się takie sytuacje, że naprawiam pracę Świętego Mikołaja z poprzedniego roku. Ta źle odegrana postać swoim nieodpowiednim zachowaniem, tekstami może zrujnować dziecku święta, a nawet przyszłe życie – mówi mężczyzna. – Święty Mikołaj to sama dobroć, przykład dla dzieci, magia. A kiedy przychodzi taki, który śmierdzi papierosami, magia się kończy. Są pewne standardy – nie ukrywa.
Co roku nowy scenariusz
Rusłan Kostiukow zwraca uwagę, że niektórzy w ramach świątecznych oszczędności chcą zaoszczędzić również na Świętym Mikołaju. – Albo oszczędzasz i szkodzisz dziecku, albo nie. Dobry Święty Mikołaj ma doświadczenie, podejście do dzieci, ale też dobry program – twierdzi.
Rusłan i Bożena do swojej pracy podchodzą bardzo poważnie. W ciągu roku się szkolą, chodzą na treningi pracy z dziećmi. On przez 16 lat pracował w domu dziecka.
– Piszemy scenariusze. Co roku jest nowy. Chcemy zaskoczyć dzieci. W tym roku napisaliśmy dwie piosenki w trzech językach: po polsku, rosyjsku i litewsku. Staramy się wymyślać fajne gry. Mam sporo specjalistycznej literatury, studiowałem organizowanie imprez. Mam o tym pojęcie. Poza tym – co jest ważne – gry i program dostosowujemy do wieku dzieci – tłumaczy Rusłan.
Dodaje, że w domu dużo ćwiczą, dobierają odpowiednią muzykę, światła. – Jeżeli chcesz zrobić jakościowy produkt, to musisz włożyć w to dużo pracy. Dzięki dobrej jakości odbieramy pozytywny feedback. Poza tym mamy ogromną satysfakcję z tego, że utrzymujemy odpowiedni poziom – zaznacza Rusłan.
Mikołaj jako bystry obserwator
Bożena mówi, że dzieci są wymagającym, ale szczerym odbiorcą. Zawsze jednak trzeba się przygotować na improwizację. Dlatego tak dużo ćwiczą.
– Mieliśmy taką sytuację, że jeden z bałwanków powiedział podczas imprezy, że jest mu gorąco i zaraz zacznie topnieć. Dziecko się przeraziło i zaczęło płakać: ,,Jak to? Bałwanka nie będzie?!”. Maluch chciał go wsadzić do lodówki. Szybko zareagowaliśmy. Poprosiliśmy, żeby dzieciaki zaczęły na niego dmuchać. Wytłumaczyliśmy, że w taki sposób spadnie temperatura. Na słowa trzeba bardzo uważać… – uśmiecha się kobieta.
– Zawsze trzeba mieć plan B. Dziecko zauważy wszystko, widzi to, czego nie widzą dorośli. ,,A dlaczego pan ma ten sznurek?”. Dlaczego go mam? Muszę wytłumaczyć – śmieje się Rusłan.
Święty Mikołaj i Bałwanek twierdzą, że dzieci różnią się w zależności od miejsca zamieszkania. W mniejszych miejscowościach cieszą się z czekoladowych cukierków. W Wilnie nawet dobre prezenty nie robią na nich większego wrażenia.
– Zauważyłem też dość ciekawą tendencję – im rodzina jest mniej zamożna, tym częściej daje droższe prezenty. Byliśmy na choinkach u gwiazd z pierwszych stron gazet, które mogą sobie pozwolić na kupno wszystkiego, ale dziecko dostaje tam książkę albo jakieś małe klocki, za które szczerze dziękuje. W rodzinach biedniejszych dziecko dostaje telefon – mówi Rusłan.
Emocje do wieczora
Zabawy choinkowe zaczynają się w pierwszych dniach grudnia. Zamówienia natomiast spływają już we wrześniu.
– W grudniu ze względu na ogrom pracy dopada nas zmęczenie. Godzina 20, a to kolejna impreza z rzędu. Ale kiedy podchodzi do ciebie dziecko i przytula, mówiąc: ,,Święty Mikołaju, kocham cię”, to normalnie topniejesz. Bałwanek nieraz się popłakał – uśmiecha się Rusłan.
– Dzieci są kochane i nawet jeśli czasami jesteś zmęczony, na nic nie masz siły, to po powrocie do domu pozytywne emocje cię wypełniają. I dla mnie są to prawdziwe święta. Nie wyobrażam ich sobie bez tej pracy – mówi Bożena.
Tak jak w każdej pracy, i w zawodzie Świętego Mikołaja są również pewne minusy. – To przede wszystkim uliczne korki, kiedy Święty Mikołaj spieszy się do dzieci. Jak zrobię licencję pilota, będę latał – śmieje się Rusłan.
Bożena dodaje, że największym wyzwaniem są stroje. – Dla mnie najtrudniejsze jest to, że w ostatniej chwili szyję stroje. Niektóre zamawiamy, ale większość tworzę sama – mówi.
Dlaczego nie chce być Śnieżką? – Jest bardzo skromna, a bałwanek jest wesoły, zabawia dzieci – kwituje.
fot . Kalėdų Kalėdos
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 48(233) 07-13/12/ 2019