Rząd zaaprobował propozycję ministerstwa ochrony zdrowia, które pozostawiło w mocy wprowadzony przez ministra Aurelijusa Verygę tryb zobowiązujący do wydania pacjentowi najtańszego leku refundowanego.
Według gabinetu ministrów, taki tryb ma zagwarantować możliwość nabycia potrzebnego leku przez pacjentów za najniższą cenę. W październiku sąd uznał taki tryb za niezgodny z prawem. Jednak w sprawie pojawił się wniosek, by odroczyć wcielenie decyzji w życie o pół roku, czyli do lipca br. Litewski Najwyższy Sąd Administracyjny odwołał ten tryb, orzekając, że takie decyzje nie są w kompetencji ministra zdrowia. Później Aurelijus Veryga próbował nowy tryb przeforsować w sejmie, jednak posłowie go nie poparli.
Nowe zasady sprzedaży leków refundowanych przez państwo weszły w życie 1 marca ub. roku. Zgodnie z przepisami, lekarz, wypisując refundowany lek po raz pierwszy lub po dłuższej przerwie (np. po pół roku), powinien wskazać na recepcie, że preparat jest przepisany po raz pierwszy. W takim przypadku aptekarz jest zobowiązany do wydania klientowi najtańszego leku. Wdrażając powyższą nowość, resort ochrony zdrowia spodziewał się zaoszczędzić pieniądze państwa i pacjentów, a jednocześnie pobudzić konkurencję wśród producentów leków.
Minister Aurelijus Veryga podkreśla, że decyzje rządu nie wykluczają przepisywania leku pod konkretną nazwą, jeśli lekarz uważa, że jest to najlepsze dla pacjenta. Według ministerstwa, w takim przypadku lekarz powinien zwrócić się do komisji doradczej lekarzy, za zgodą której można przepisać określone leki – jeżeli nawet nie należą do najtańszych, to i tak będą rekompensowane.
W grudniu 2019 r. posłowie nie poparli inicjatywy Verygi.
– Minister ochrony zdrowia na początku próbował wejść przez drzwi – nie udało się, to teraz próbuje wejść przez okna. Widzimy, że tryb do wydania pacjentowi najtańszego leku refundowanego to błędna praktyka. Musimy ludziom zapewnić dojście do tych lekarstw, których potrzebują i które są skuteczne. Jeżeli pacjentowi pasują leki najtańsze i on chce kupować je, nie ma sprawy, pozwólmy, ale jeżeli pacjentowi nie pasują te leki, to pozwólmy mu nabyć te droższe i dopłacić z własnej kieszeni. Po prostu, część kosztów niech państwo kompensuje, a resztę pacjent dopłaci sam. Nie rozumiem, jaki problem teraz minister próbuje rozwiązać? Moim zdaniem, to on tworzy nowe, niepotrzebne problemy. W marcu sejm rozpoczyna wiosenną sesję, będziemy próbowali jakoś to regulować, ale chcę przypomnieć, że gdy opozycja zaproponowała ministrowi kompensację nie tylko najtańszych leków, to on zrezygnował. Miejmy nadzieję, że minister zmieni swoje zdanie na ten temat – mówi dla „Kuriera Wileńskiego” Aušrinė Armonaitė, członkini sejmowego komitetu ds. zdrowia.
Taki tryb krytykuje część medyków i przedstawicieli organizacji zrzeszających pacjentów. Według nich, rozporządzenie ogranicza możliwości wyboru pacjentom, a niektóre tanie leki po prostu nie dają skutecznego wyniku.
– Minister nie może przepisać leczenia, bo przecież nie leczy ludzi, nie zna ich dolegliwości. Leczenie jest wymagane zgodnie z indywidualnym stanem zdrowia każdej osoby. Lekarz powinien mieć prawo wybrać lek, który uważa za najlepszy dla pacjenta, a nie ten, który jest najtańszy. Człowiek ma prawo leczyć się najlepszymi lekami, które rzeczywiście mogą mu pomóc, a nie tymi, które są najtańsze. Jeżeli nadal będzie tryb zobowiązujący do wydania pacjentowi najtańszego leku refundowanego, to pacjent nigdy nie będzie mógł skorzystać z nowoczesnych leków, ponieważ nowy lek nigdy nie będzie należał do tych najtańszych – komentuje dla „Kuriera Wileńskiego” Vida Augustinienė, prezes Rady Przedstawicieli Litewskich Organizacji Pacjentów (RPLOP).
RPLOP reprezentuje dziś populację z najpoważniejszymi schorzeniami przewlekłymi, jak zapalenie stawów, astma, cukrzyca, padaczka, niewydolność serca, nadciśnienie, rak u dzieci, rak piersi, mózgu, jajników i innych, zaburzenia psychiczne, osteoporoza, choroba Parkinsona, choroby nefrologiczne, dermatologiczne, mukowiscydoza i inne.
CZYTAJ WIĘCEJ: Minister zdrowia w obronie wysokich cen na leki?
– Lekarz nie może leczyć pacjenta tak, jak uważa za potrzebne, ponieważ ma związane ręce. Wszystko wygląda na to, że leczy nas minister zdrowia, Aurelijus Veryga. Dzisiaj, gdy ludzie płacą ogromne składki na obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne, są zmuszeni wybierać najtańsze leki o większej ilości skutków ubocznych, tracą prawo do skutecznych, indywidualnie dostosowanych leków za darmo. Jeżeli natomiast decydują się na droższe leki, to państwo nic nie refunduje, pacjent powinien płacić całą cenę. To jest niesprawiedliwe i powstaje pytanie, za co płacimy – podkreśla Vida Augustinienė.
Prezes organizacji pacjentów zaznacza, że składniki leków, nawet tej samej grupy, różnią się. Z tego powodu ten sam lek może nie być odpowiedni dla wszystkich. Zaś przyjmowanie leku, którego organizm nie toleruje, spowoduje jeszcze większe komplikacje i uczyni pracę lekarza bezwartościową.
W aptece Euro Vaistinė na Lipówce spotkaliśmy kobietę, która od pięciu lat choruje na epilepsję i akurat jej leki zostały usunięte ze spisu leków refundowanych.
– Już pięć lat z rzędu codziennie muszę brać leki na epilepsję. Przez trzy lata brałam te, które naprawdę mi pomagały. Pewnego razu, gdy chciałam je wykupić, w aptece powiedziano mi, że one już nie są rekompensowane i zaproponowano mi inne. Aptekarka zapewniała, że ich skład jest taki sam jak oryginalnych i działają tak samo. Uwierzyłam.
Następnego dnia wylądowałam w Santaryszkach. Postanowiłam, że nie będę oszczędzać na swoim zdrowiu i będę dopłacała. Aż tu znowu nowina! Moich leków nie ma nawet za całą cenę. Byłam więc zmuszona brać te najtańsze, powoli mój organizm przyzwyczaił się, ale tu nagle zaczęły się inne problemy. Cennik leków zaczął się zmieniać co trzy miesiące. Cennik się zmienia, niektóre preparaty są usuwane, inne są dodawane. Moje leki akurat zostały usunięte, zamienione innymi. Moja choroba jest taka, że jeśli rozpoczniesz leczenie odpowiednimi lekami, musisz kontynuować, ponieważ dobór innych leków zajmuje sporo czasu. To co, ja jestem tu królikiem doświadczalnym? – pyta ze łzami w oczach kobieta.
Fot. Marian Paluszkiewicz