Przed kilkoma miesiącami notowania Litewskiego Związku Chłopów i Zielonych, czyli wiodącej opcji politycznej w koalicji rządzącej, szybowały w dół. Większość ekspertów i komentatorów było przekonanych, że Chłopi nie mają co marzyć o przyszłej kadencji. Niespodziewanie pandemia koronawirusa wzmocniła pozycję partii rządzącej.
Z badań opinii publicznej przeprowadzonych przez litewski oddział globalnej spółki medialnej Mindshare wynika, że mieszkańcy Litwy raczej pozytywnie oceniają walkę rządu z pandemią. Dane są następujące: 39 proc. ankietowanych pozytywnie ocenia działania rządu w czasie kryzysu, a 27 proc. negatywnie; 39 proc. pozytywnie ocenia pracę premiera Sauliusa Skvernelisa, negatywnie – 29 proc.; 42 proc. pozytywnie odbiera poczynania ministra Aurelijusa Verygi, negatywnie – 31 proc. Tymczasem działalność prezydenta pozytywnie i negatywnie ocenia taka sama grupa osób – 33 proc.
Bonusy i punkty wyborcze
Wybory do sejmu mają odbyć się w październiku 2020 r. Na tym etapie trudno powiedzieć, jak będzie wyglądała sytuacja po wyborach, jednak wiele wskazuje na to, że Litewski Związek Chłopów i Zielonych wzmocni swoją pozycję.
– Sytuacja jest bardzo, bardzo niejasna. Do końca nie wiadomo, jak uda się uporać z pandemią. Jednak teraz wydaje się, że na sytuacji najbardziej może skorzystać obóz rządzący. Przed dwoma miesiącami przepowiadano im druzgocącą klęskę. Obecnie wydaje się, że rząd daje radę w podejmowaniu decyzji i nieźle sprawdza się na tle innych krajów europejskich – komentuje sytuację dla „Kuriera Wileńskiego” Andrzej Pukszto, kierownik Katedry Politologii na Uniwersytecie Witolda Wielkiego w Kownie.
Podobnego zdania jest dziekan Wydziału Nauk Politycznych i Dyplomacji kowieńskiej uczelni Šarūnas Liekis.
– Wszystko będzie zależało od tego, jak długo potrwa kryzys. Jeśli uda się dosyć szybko uporać z epidemią, to jest czymś oczywistym, że najwięcej bonusów będą mieli rządzący. Natomiast jeśli kryzys przeciągnie się w czasie, to punkty wyborcze uzyska opozycja – oświadcza w rozmowie z naszym dziennikiem politolog i historyk.
Konserwatyści bez szans?
Z ostatniego sondażu przeprowadzonego na początku marca przez spółkę Vilmorus na zlecenie dziennika „Lietuvos rytas” wynika, że największym zaufaniem społecznym są obdarzeni konserwatyści, których popiera 17 proc. ankietowanych. Na drugim miejscu znaleźli się „chłopi” z poparciem na poziomie 12,4 proc. Trzecią siłą polityczną w kraju pozostają socjaldemokraci, którzy mogą liczyć na 8,2 proc. głosów. Próg wyborczy ma szansę przekroczyć również Partia Pracy Wiktora Uspaskicha posiadająca poparcie na poziomie 5,1 proc.
Liekis jest przekonany, że, nie patrząc na medialne wsparcie, konserwatyści nie będą tworzyli nowej koalicji rządzącej.
– Moim zdaniem epidemia nie będzie miała większego wpływu na kształt przyszłej koalicji rządzącej. Mówiłem to jeszcze przed kryzysem, że po wyborach powstanie koalicja centrolewicowa, gdzie Litewski Związek Chłopów i Zielonych będzie odgrywał istotną rolę. Jeśli spojrzymy na sondaże, to na pierwszym miejscu są konserwatyści, na drugim „chłopi”, na trzecim socjaldemokraci. Jednak błąd statystyczny w tego typu badaniach jest na poziomie pięciu procent. To oznacza, że ich popularność mniej więcej jest jednakowa. Z tą różnicą, że z konserwatystami nikt nie będzie chciał tworzyć koalicji – wyjaśnia politolog.
Pukszto również nie wyklucza, że Związkowi Chłopów i Zielonych uda się utrzymać przy władzy w następnej kadencji.
– To jest bardzo możliwe, ponieważ ich największy oponent, czyli konserwatyści, zrobił moim zdaniem poważny błąd. Kiedy jeszcze sytuacja nie była do końca jasna, oni zaczęli próbować rozhuśtać łódź polityczną. W okresie, w którym społeczeństwo potrzebuje bardziej konsolidacji, zaczęli ostro krytykować rząd. To nie oznacza, że w czasie pandemii nie można krytykować rządzących, ale konserwatyści, moim zdaniem, wybrali nieodpowiedni moment i nic na tym nie skorzystali – tłumaczy kierownik katedry.
20 procentowe bezrobocie?
Nie patrząc na to, kto wygra październikowe wybory do sejmu, koronawirus będzie miał długoterminowy wpływ na sytuację w kraju. Szef centralnego Banku Litwy Vitas Vasiliauskas nie wyklucza, że wyjście z kryzysu może zająć nawet rok.
„Wszystko zależy od tego, jak długo potrwa epidemia: jeden kwartał lub dwa kwartały. W najgorszym scenariuszu wszystko przerzuci się na następny rok. To wówczas będziemy wychodzili z kryzysu około roku, czyli tak jak po kryzysie lat 2008-2009. Wyjściu z kryzysu będą towarzyszyły takie zjawiska, jak większy poziom bezrobocia oraz mniejsze wynagrodzenia” – mówił w wywiadzie dla Žinių radijas.
Od długości pandemii będzie zależał również stopień bezrobocia w kraju. „Jeśli kryzys przeciągnie się w czasie, to wówczas bezrobocie może być na poziomie 20 proc. Jednak w naszym podstawowym scenariuszu stopień bezrobocia ma być na poziomie 10 proc.” – oświadczył szef Banku Litwy.
Teraz bezrobocie na Litwie wynosi 6-7 proc.
Głosowanie internetowe
Przewodniczący Sejmu RL, Viktoras Pranckietis, oświadczył, że na przyszłość warto zastanowić się nad internetowym głosowaniem w wyborach. „Zawsze mieliśmy wątpliwości wobec głosowania przez internet, ale sądzę, że musimy powrócić do tej dyskusji” – napisał na Facebooku polityk.
Zdaniem przewodniczącego, zwolennicy takiego rozwiązania musieliby być bardziej aktywni. „W obliczu wirusa musimy zadbać o bezpieczeństwo głosowania internetowego. Niestety, sama kwestia nie została teraz przedyskutowana i nikt o niej nie mówi” – podkreślił Pranckietis.
W przeszłości sejm niejednokrotnie odrzucał projekty dotyczące głosowania poprzez internet.
Fot. Marian Paluszkiewicz