Więcej

    O sztuce wicia palm

    Czytaj również...

    Agata Granicka jest palmiarką w siódmym pokoleniu
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Tej wiosny tradycyjnego Kaziuka nie będzie nie tylko w Wilnie, lecz także w Polsce. Agata Granicka nie powiezie swojej palmy do Lidzbarka Warmińskiego. Od ponad 20 lat wileńska palmiarka brała udział w Kaziukach-Wilniukach, które odbywały się tam w ramach Festiwalu Kultury Wileńskiej.

    W tym roku na Kaziuki nigdzie nie wyjeżdżamy. W ubiegłym roku przed samą kwarantanną zdążyliśmy wyjechać do Lidzbarka Warmińskiego, gdzie od lat braliśmy udział w Kaziukach-Wilniukach. Tej wiosny, z powodu kwarantanny, nie będzie tam kaziukowej imprezy. Zazwyczaj najpierw wieźliśmy nasze palmy na Kaziuki do Ostródy, wracaliśmy i tydzień później jechaliśmy na kolejny kiermasz, do Lidzbarka – mówi Agata Granicka.

    Dodaje, że żal jej rzemieślników, którzy przez cały rok szykowali się do jarmarku kaziukowego. Dla wielu udział w tej imprezie jest istotnym źródłem dochodu.

    Tradycja rodzinna

    Rzemiosłem wicia palm Agata Granicka zajmuje się od 30 lat. Cieszy się, że swoją pasję może realizować i dzielić się nią z innymi nie tylko w ramach kiermaszów czy targów międzynarodowych. Prowadzi zajęcia edukacyjne, posiada certyfikat twórcy dziedzictwa narodowego i status twórcy ludowego. Z zawodu jest organizatorką imprez kulturalnych, na co dzień pracuje w Centrum Rzemiosła Tradycyjnego w Dworze Houwaltów w Mejszagole.

    – Pracuję nad wieloma projektami związanymi z palmiarstwem. Mam nadzieję, że w marcu odbędzie się otwarcie wystawy, na której zaprezentujemy dziedzictwo kulturowe Wileńszczyzny – palmy i pierniki. Ekspozycję uatrakcyjnią nowoczesne technologie. Otwarcie wystawy ma się odbyć w kościele św. Józefa, u nas w Zameczku. Wystawa będzie objazdowa, prezentowane eksponaty będą mogli obejrzeć także mieszkańcy innych miast – opowiada Agata Granicka.

    Jest palmiarką w siódmym pokoleniu. Palmy wije razem z mamą, Danutą Wiszniewską. Mieszkają w miejscowości Nowosiołki. Kiedyś ta podwileńska wieś (dziś to już Wilno) słynęła z tradycji wicia palm. Barwne palmy o różnych wzorach były plecione prawie w każdym domu. Ta tradycja ziemi wileńskiej powoli zanika. Na całą wieś, która liczy 20 domów, jest tylko pięć palmiarek.

    – Mama moja, babcia i prababcie wiły palmy. Córki Karolina i Klaudyna też umieją to robić, prowadzą czasem szkolenia, ale nie chcą zostać palmiarkami. Mam nadzieję, że może kiedyś zmienią zdanie. Ja też nie myślałam, że palmiarstwo stanie się moim podstawowym zajęciem. Studiowałam, wyszłam za mąż, potem dopiero zaczęłam kontynuować rodzinną tradycję – wspomina Agata.

    Wicie palm zaczyna się w listopadzie i trwa do Niedzieli Palmowej
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Strych pełen kwiatów

    Na przygotowanie tradycyjnej palmy wileńskiej trzeba poświęcić cały rok. – Wczesną wiosną siejemy kwiaty. Dużo zbieramy ich z pól i łąk, ale większość kwiatów rośnie w naszych ogródkach. Najpierw więc musimy wszystko posadzić, później pielęgnować, żeby to nam wyrosło. Czy wszystko wyrośnie tak, jak tego chcemy, to zależy przede wszystkim od pogody. Po Świętym Janie zaczynamy zbierać kwiaty, zioła, owies, jęczmień. Kłosy zbieramy przed kwitnięciem, kiedy nie ma w środku zboża, wtedy są mięciutkie i elastyczne, najlepiej nadają się do wicia palm – tłumaczy mistrzyni ludowa.

    Każdego roku zbierane są ogromne ilości polnych i ogrodowych kwiatów. Trzeba też przyszykować zapas witek leszczynowych. – Niesiemy albo wieziemy kwiaty do domu, robimy z nich niezliczone ilości pęków, które następnie suszą się u nas na strychu. Mogą tam wisieć do września, października czy nawet listopada, do momentu, gdy zabieramy się do wicia palm albo do malowania wysuszonych kwiatów. Używamy wyłącznie jadalnych barwników, takich, które są dodawane do lukru w piernikach. Samo wicie palm zaczyna się u nas w listopadzie, po Wszystkich Świętych, i trwa aż do Niedzieli Palmowej – wyjaśnia.

    W ten sposób powstają setki palm. Ile dokładnie, Agata nie wie – mówi, że nigdy nie liczy. Są to tradycyjne „wałeczki”, palmy „płaskie”, „różeczkowe”, „figuralne” czy „wianeczkowe”. Wysokość rekordowej palmy, którą uwiła Agata Granicka, sięgała 3 m 51 cm (od czubka do końca patyka), najmniejszej – zaledwie 11 cm.

    Każdego roku zbierane są ogromne ilości polnych i ogrodowych kwiatów
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Wileńskie palmy na antypodach

    Wileńskie palmy cieszą się wielkim zainteresowaniem za granicą. Agata Granicka zajmuje się wiciem palm na zamówienie. – Ludzie już znają nasze palmy. Zamawiają je samorządy, ministerstwa, placówki dyplomatyczne. Ostatnio palmy zamówiła u nas Ambasada Litwy w Republice Południowej Afryki – opowiada.

    Polska, Rosja, Białoruś, Ukraina, Włochy, Niemcy, Wielka Brytania, Norwegia, Australia, Kanada, Brazylia, Argentyna – to kraje, dokąd pojechały już palmy z wileńskich Nowosiołek. Niektóre są wyeksponowane w muzeum w Chinach. Kolorystyka palm zależy też od tego, dokąd pojadą. W krajach południowych popularne są jaskrawe palmy, u nas przeważają bardziej spokojne, o stonowanych kolorach.

    Dzięki palmom mistrzyni ludowa zaangażowała się w wolontariat. – Moja współpraca z Hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćki zawiązała się za pośrednictwem mojej przyjaciółki Anny Adamowicz, znanej też jako Ciotka Franukowa. Kiedyś poprosiła, żebym pomogła w organizacji stoiska na kiermaszu dobroczynnym w ramach Dni Wilna w Gdańsku. Znam się na tym, więc chętnie się zgodziłam. Wtedy też poznałam s. Michaelę i wielu wspaniałych ludzi. Zaczęłam jeździć na kiermasze dobroczynne do Gdańska, Sopotu i Gdyni. Środki ze sprzedaży naszych palm szły na pomoc hospicjum. W ramach wolontariatu pomagam hospicjum przede wszystkim w sprawach organizacyjnych, ale jak jest potrzeba, mogę pomóc także przy chorych – mówi palmiarka.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Za swoją działalność Agata Granicka otrzymała wiele nagród i wyróżnień. Nie ukrywa, że najbardziej jest dumna z nagrody przyznanej jej przez Ministerstwo Rolnictwa. W grudniu ub.r. została przez nie uhonorowana za pielęgnowanie i upowszechnianie tradycyjnego rzemiosła wicia palm. Zwyciężyła w kategorii rzemieślników tradycyjnych oferujących produkty lub usługi niespożywcze. Do tej prestiżowej nagrody była nominowana wcześniej dwukrotnie, zdobyła ją dopiero za trzecim razem. Stała się jednocześnie najbardziej utytułowaną rzemieślniczką Wileńszczyzny.

    Czytaj więcej: Palmiarka z rejonu wileńskiego nagrodzona przez Ministerstwo Rolnictwa


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 7(19) 13-19/02/2021

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Renata Dunajewska: „Uważam pracę za drugi dom, a zespół za drugą rodzinę”

    Justyna Giedrojć: Jak odebrała Pani nominację do tytułu „Polak Roku”? Renata Dunajewska: Po pierwsze było to dla mnie bardzo wielkim zaskoczeniem, bo nie należę do żadnej organizacji. Zastanawiałam się, jak mogę się odnaleźć wśród osób, które zostały nominowane do tytułu...

    Świąteczna atmosfera na ulicach miasta. Wilno gotowe na świętowanie Bożego Narodzenia

    — Wilno od dawna słynie z pięknych świątecznych dekoracji, jakie można podziwiać na ulicach w okresie bożonarodzeniowym. To przyciąga turystów zarówno z Litwy jak i z zagranicy — zapowiada Dovilė Aleksandravičienė, dyrektorka agencji rozwoju turystyki i biznesu Go Vilnius.  Główna...

    Place Wilna. Ziemie Izmaila i Tahatara oraz plac Niepodległości

    Nazwę swą zawdzięcza wizycie Madeleine Albright (1937–2022). Sekretarz stanu USA odwiedziła Wilno w 1996 r. Z tej okazji skwer, na którym znajduje się jedna z najstarszych w mieście fontann, otrzymał nazwę placu Waszyngtona. Pojawił się też tu głaz, upamiętniający...

    Ostatni bard Wielkiego Księstwa Litewskiego

    Teodor Bujnicki urodził się w Wilnie 13 grudnia 1907 r. – Przez jakiś czas mieszkał z rodzicami w Petersburgu. Po śmierci męża Zofia Bujnicka, matka przyszłego poety, wróciła do Wilna. Teodor Bujnicki ukończył Państwowe Gimnazjum im. Joachima Lelewela. Było...