– Ze względu na wiek należałem do jednej z grup, które zostały najwcześniej uprawnione do szczepienia, ale to nie znaczy wcale, że zaszczepiony zostałem szybko – mówi Zbigniew Balcewicz, Sygnatariusz Aktu Niepodległości i były redaktor „Kuriera Wileńskiego”.
Jak wyjaśnia Balcewicz, telefon z przychodni o możliwości szczepienia otrzymał 25 lutego. – Zapytano mnie, czy chcę się szczepić. Powiedziałem, że tak i że wolałbym szczepionkę Pfizer. Nie była to jednak jeszcze rejestracja, po prostu wstępna rozmowa. Czekałem wiec cierpliwie na kolejny telefon, a w międzyczasie coraz więcej osób z moich znajomych, także młodszych ode mnie, mówiło, że już się zaszczepiło. Mnie nikt nie zapraszał. W dodatku zobaczyłem w telewizji szczepienie Dalii Grybauskaitė… Dlaczego taka młoda emerytka została zaszczepiona wcześniej niż ja? – zastanawia się Balcewicz.
Były redaktor „Kuriera Wileńskiego” spróbował dowiedzieć się więc sam, jak są rozdzielane szczepionki. – Zadzwoniłem na numer, z którego wcześniej dzwoniono do mnie. Wyjaśniono mi, że w mojej przychodni szczepione są jeszcze starsze roczniki, bo przychodnia otrzymuje niewielkie ilości szczepionek. Dzwoniłem również do Samorządu Miasta Wilna, do Ministerstwa Zdrowia i pisałem maile i po długim czasie udało mi się dowiedzieć, kto i w jaki sposób te szczepionki rozdziela. Na rejestrację musiałem jednak czekać, aż zadzwoni do mnie pani z przychodni. Nie rozumiem, dlaczego musiałem czekać na telefon. Po co tak bardzo komplikować sprawę, po co obciążać dodatkowo personel przychodni? Dlaczego nie było możliwości, żeby zarejestrować się samodzielnie, skoro zasady kwalifikacji do szczepień są bardzo klarowne? – zauważa Bacewicz.
Dla wielu mieszkańców Wilna możliwość zatroszczenia się o własne szczepienia otworzyła się w świąteczny weekend. Mer Wilna Remigijus Šimašius zaplanował zaszczepianie w tym czasie tysięcy mieszkańców, między innymi seniorów, nauczycieli, wykładowców akademickich, tegorocznych maturzystów i osób przewlekle chorych. Tym razem na telefon z przychodni nie trzeba było czekać – każdy uprawniony mógł się zarejestrować samodzielnie przez internet.
Czytaj więcej: Szczepionkę przyjęło 13 proc. kraju. Przoduje Nerynga, Soleczniki na końcu
Nie wszyscy jednak chętnie korzystali z możliwości szczepienia w świątecznym okresie. – Mogłam zostać zaszczepiona ze względu na wykonywany zawód, ale zrezygnowałam z tej możliwości – mówi Halina, która nie chce ujawniać swojego nazwiska. – Przede wszystkim u nas wokół całej tej sprawy było dużo bałaganu. Wcześniej deklarowałam, że chcę się szczepić. Długo nie było na ten temat żadnych informacji, wreszcie w piątek, późnym popołudniem dostałam maila z informacją, że mogę się zarejestrować. Nie było to jednak takie proste, okazało się, że naszych danych ktoś po drodze nie przekazał i jeszcze nie było ich w systemie. Kolejnego maila z prośbą o ponowne przesłanie danych otrzymałam o 2 w nocy z piątku na sobotę… Pomyślałam, że jednak poczekam jeszcze trochę – opowiada „Kurierowi Wileńskiemu”.
Jak wyjaśnia, na jej decyzję miały wpływ dwa czynniki: brak możliwości wyboru szczepionki, który obiecywano znów w późniejszym terminie oraz okres świąteczny. – Zrezygnowałam przede wszystkim ze względu na święta. Jestem osobą samotną i po prostu bałam się, że gdybym źle zareagowała na szczepionkę, bardzo trudno byłoby mi uzyskać pomoc – wyjaśnia Halina.
Zupełnie inaczej na szczepionkę zareagował współpracujący z „Kurierem Wileńskim” dziennikarz Witold Janczys. – Od dziecka choruję na przewlekłą chorobę, gdy więc tylko dowiedziałem się, że Wilno otworzyło możliwość rejestracji dla szerszych grup, bardzo mnie to zainteresowało. Nie otrzymałem żadnej informacji z przychodni, nikt do mnie nie zadzwonił, nawet nie do końca byłem przekonany, że moja choroba kwalifikuje mnie do szczepienia już teraz. Po prostu wszedłem na stronę z rejestracją i udało się – opowiada dziennikarz.
– Dla mnie to po prostu sposób na ratowanie własnego życia i bliskich. Oczywiście, mogłem czekać jeszcze miesiąc czy dwa na wybór szczepionki lub inne okoliczności, ale przez ten czas mogę się przecież zarazić. Dla mnie było jasne, że nie ma na co czekać – podsumowuje Janczys.
Czytaj więcej: Polacy na Litwie nie boją się szczepień