Minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis we czwartek uda się z oficjalną wizytą na Ukrainę. Zaznaczył, że ma to być znak solidarności w chwili narastającego napięcia na linii Kijów-Moskwa. Wkrótce NATO będzie się naradzało w sprawie wspólnego stanowiska wobec wojsk rosyjskich przy granicy Ukrainy.
„Moje słowa są jasne, że Litwy swoich partnerów i przyjaciół w nieszczęściu nie pozostawia, taką wiedzą też się kieruję. To także pokaz solidarności, że widzimy sytuację, jaka jest i trzymamy się stanowiska, że integralność terytorialna Ukrainy musi być broniona” — we wtorek w Sejmie mówił Landsbergis.
NATO nie ma wspólnego stanowiska
Uważa on, że państwa NATO mają rozbieżne stanowiska co do sytuacji. W związku z tym we środę ministrowie obronności oraz spraw zagranicznych państw natowskich spotkają się, aby wynegocjować wspólną pozycję, jak mają reagować na rosnącą liczbę rosyjskich żołnierzy na ukraińskim przygraniczu.
„Póki co mamy najsilniejsze stanowisko, to są Stany Zjednoczony, że jeśli Rosja będzie się zachowała agresywnie, będzie odpowiedź. Państwa NATO mają różne rozumienie, czym jest eskalacja, deeskalacja, z tej przyczyny jutro zwoływana jest zdalna narada ministrów spraw zagranicznych oraz obronności NATO, w trakcie której poszukiwane będą układy, które będą pasowały wszystkim krajom” — wyjaśnił minister spraw zagranicznych.
Tysiące rosyjskich żołnierzy przy granicy
Ukraina oskarża Rosję o gromadzenie tysięcy żołnierzy przy wschodniej granicy, a także na Półwyspie Krymskim. Doniesienia o gromadzeniu sił pojawiły się po krwawych starciach z wspieranymi przez Rosję separatystami.
Biały Dom przekazał w ubiegłym tygodniu, że liczba rosyjskich żołnierzy przy ukraińskiej granicy jest rekordowa — takie siły nie stacjonowały tam ani razu od aneksji Krymu w 2014 roku.
Sekretarz Stanu USA, Antony Blinken, w niedzielę uprzedził, że Rosję czekają konsekwencje, jeśli będzie zachowała się wobec Ukrainy agresywnie.
Znów „russkij mir”
Kreml nie zanegował ruchów wojsk przy granicy. Jednocześnie twierdzi, że nie jest to symptom zbliżającej się wojny. Podkreślił też, że nie pozostanie obojętny wobec losu rosyjskojęzycznej ludności w regionie rozrywanym przez konflikt. Jest to kolejne nawiązanie do „russkiego miru” (pol. „rosyjski świat”), czyli uznania rosyjskojęzyczności ludności za jednoznaczne ze strefą wpływów.
Jest o rosyjska polityka bazująca na przekonaniu o odrębności rosyjskiego świata cywilizacyjnego i mentalności, o mesjańskiej roli narodu rosyjskiego i cerkwi. Jest to też w rozumieniu Kremla prawo do „interwencji humanitarnych” w obronie „russkiego miru”.
Na podst.: BNS, własne