Sejm ponownie wraca do kwestii oryginalnej pisowni nazwisk. W ubiegłym tygodniu rząd wydał opinię, że trzeba poprzeć projekt, który zezwala na pierwszej stronie paszportu i w oficjalnych dokumentach zapisywać nazwiska z użyciem liter „q”, „x” i „w”. Publicysta Rimvydas Valatka nie wie, jaka będzie reakcja sejmu, ponieważ historia z oryginalną pisownią nazwisk jest „długa i smutna”.
W minioną środę (2 czerwca) rząd zaaprobował wniosek Ministerstwa Sprawiedliwości dotyczący projektu poprawek do Ustawy o pisowni imion i nazwisk w dokumentach.
Udowodnić tożsamość
Minister sprawiedliwości Ewelina Dobrowolska zaapelowała, aby sejm poparł projekt, zgodnie z którym nazwiska zamężnych obywatelek Litwy w związkach z cudzoziemcami oraz nazwiska przedstawicieli mniejszości narodowych mogłyby być zapisane w oficjalnych dokumentach z użyciem literek „q”, „x” i „w” na głównej stronie paszportu.
„W piśmie wyjaśniającym do projektu ustawy jest podkreślone, że imię i nazwisko są unikalnym znakiem rozpoznawczym konkretnej osoby, co jest ściśle powiązane z życiem tej osoby i jej rodziny. Dlatego, kiedy jedno państwo w jakikolwiek sposób chce zmienić w dokumentach imię i nazwisko osoby uregulowane ustawodawstwem innego państwa, to może dojść nie tylko do naruszenia praw człowieka, ale może utrudniać takiej osobie migrację z jednego kraju do drugiego, (…) mogą powstać trudności w udowodnieniu własnej tożsamości” – napisała w opinii Dobrowolska.
W swym piśmie minister sprawiedliwości wspomniała również o mniejszościach narodowych. „Dążąc do zapewnienia ochrony prawnej dla imion i nazwisk mniejszości narodowych oraz zwracając uwagę na decyzje sądów, które opierają się na Konwencji ramowej o ochronie praw mniejszości narodowych Rady Europy, zezwalającej na używanie języka mniejszości narodowej w zapisie imion i nazwisk tak, aby były oficjalnie uznawane przez ustalone przez system prawny tego państwa standardy oraz uznając, że imiona i nazwiska są składową częścią prawa do życia prywatnego i rodzinnego” – czytamy w opinii resortu.
Obecny projekt powstał jeszcze w roku 2017 i został przygotowany przez sejmową Grupę 3 Maja. W projekcie napisane jest, że „Imię i nazwisko mogą być zapisane w oryginale, jeżeli są w ten sposób zapisane w dokumentach źródłowych, zaś dokumenty źródłowe dają dowód tego, że osoba lub jej przodkowie posiadali obywatelstwo innego państwa, bądź zawarła małżeństwo z obcokrajowcem i przybrała jego nazwisko”. Przed kilkoma laty projekt poparło 70 posłów, w tym ówczesny premier Saulius Skvernelis oraz szef konserwatystów Gabrielius Landsbergis.
Czytaj więcej: Umowa koalicyjna: prawa człowieka i oryginalna pisownia nazwisk
Bez mocy prawnej
Poza tym w piśmie, który poparł rząd, Dobrowolska proponuje odrzucić projekt, który zezwala na oryginalną pisownię imion i nazwisk na dalszych stronach paszportu. „Zgodnie z doktryną Sądu Konstytucyjnego RL zapis imienia i nazwiska na dalszych stronach paszportu nie może być tożsamy z zapisem tożsamości osoby w języku państwowym, dlatego taki zapis nie ma mocy prawnej i nie może oficjalnie być używany w życiu publicznym państwa” – podkreśla się w dokumencie.
Teraz zgodnie z sejmową procedurą projekt mają rozpatrzeć Komitet Prawa i Praworządności oraz Komitet Oświaty i Nauki. Większa rola przypada Komitetowi Prawa i Praworządności, który ma rozpatrzeć wszystkie zgłoszone poprawki, uzupełnić projekt i podać pod obrady sejmu.
Teoretycznie, jeśli posłowie będą pracowali maksymalnie szybko, to głosowanie może odbyć się pod koniec czerwca. Jednak bardziej realistyczny scenariusz zakłada, że projekt pod obrady sejmu trafi raczej na początku jesieni. „W kwestiach dotyczących mniejszości narodowych teraz dla nas priorytetem jest oryginalna pisownia imion i nazwisk. Na pewno do końca tej sesji parlamentarnej odpowiedni projekt trafi pod obrady parlamentu. Razem z naszymi partnerami koalicyjnymi staramy się pozyskać jak najszersze poparcie dla tej sprawy. Wszyscy dobrze wiemy, że ta kwestia jest omawiana w sejmie od wielu lat. Zgłoszono mnóstwo propozycji, poprawek, które często wykluczają się nawzajem” – mówiła na początku maja w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” przewodnicząca Sejmu RL Viktorija Čmilytė-Nielsen.
Czytaj więcej: Dobrowolska w wywiadzie. „Problem jest jasny, rozwiązanie jest jasne”
Nieodpowiedzialne prognozowanie
Kwestia oryginalnej pisowni nazwisk na Litwie jest wałkowana od kilkunastu lat. Przed 11 laty, m.in. podczas ostatniej wizyty śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w kraju, litewski Sejm odrzucił projekt ustawy o pisowni nazwisk przygotowany przez ówczesnego premiera Andriusa Kubiliusa. Tamten projekt zezwalał na używanie nazwisk w formie oryginalnej w oficjalnych dokumentach. Znany litewski dziennikarz i publicysta Rimvydas Valatka nie wyklucza, że tym razem możemy mieć powtórkę sprzed dekady.
– Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, to trzeba pytać każdego posła, jakie jest jego stanowisko. Później trzeba policzyć, których głosów jest więcej. Historia ze zniekształceniem imion i nazwisk osób jest długa i smutna, dlatego zgadywanie teraz jest czymś nieodpowiedzialnym – komentuje dla naszego dziennika publicysta. Jego zdaniem wszystko będzie zależało od stanowiska poszczególnych frakcji. – Coś będzie można powiedzieć, kiedy na temat projektu wypowiedzą się frakcje. Co będą robiły podczas głosowania, czy poprą projekt, czy odrzucą, czy członkowie frakcji będą mogli głosować zgodnie z własnym sumieniem. Sądzę, że jeśli rządząca większość zdecyduje, iż każdy ma prawo głosować według własnych przekonań i nie będzie dyscypliny poselskiej, to myślę, że sejm nie zaaprobuje projektu – przypuszcza Valatka.