Nowym prezesem Federacji Polskich Mediów na Wschodzie wybranym podczas VIII zjazdu federacji został Ryszard Stankiewicz, pochodzący z Dyneburga polski inżynier elektronik, działacz polonijny, prezes Związku Polaków na Łotwie i redaktor naczelny „Polaka na Łotwie”. W rozmowie z „Kurierem Wileńskim” opowiada o wrześniowym zjeździe, planach federacji oraz polskich mediach na Łotwie.
Jak oceni Pan obrady wrześniowego zjazdu federacji?
Na pewno było to dla nas bardzo ważne wydarzenie, w czasie którego podjęto bardzo wiele ważnych tematów związanych z sytuacją polskich mediów na Wschodzie w ramach dyskusji ekspertów. Ważna była jednak również ta część nieoficjalna spotkania, wszystko to, o czym rozmawialiśmy pomiędzy oficjalnymi wydarzeniami. W ubiegłym roku nie mogliśmy się spotkać osobiście ze wzglądu na pandemię. Teraz wyraźnie można było odczuć, że mamy bardzo wiele tematów do rozmów, po prostu brakowało czasu, by wszystko omówić. Myślę, że w kolejnym zjeździe warto ten czas na nieformalne dyskusje wydłużyć, bo wiele osób zgłaszało takie zapotrzebowanie. Czasu potrzeba będzie więcej również dlatego, że federacja się rozrasta. Podczas zjazdu przyjęto nowych członków, jak BM TV z Litwy, Katolickie Radio Lwów, Polski Instytut Badawczy i Muzeum w Budapeszcie i „Polonus w Kirgistanie”.
Federacja przyjęła także dwie uchwały. Czego one dotyczą?
Pierwsza z naszych uchwał dotyczyła potrzeb, jakie członkowie federacji zgłaszają w kwestii finansowania. Dla nas jest to sprawa istotna, gdyż w większości wypadków nie możemy liczyć na inne znaczące dochody. Druga uchwała dotyczyła m.in. sprawy niezwykle ważnej dla całego środowiska dziennikarskiego, czyli sytuacji mediów na Białorusi. Już w ubiegłym roku zwracaliśmy uwagę na nieakceptowanie przez nas łamania praw człowieka na Białorusi. Teraz, w roku 2021, po uwięzieniu naszych rodaków, Andrzeja Poczobuta i Anżeliki Borys, w obliczu braku wolności słowa oraz coraz to nowych zagrożeń ze strony Białorusi, zaapelowaliśmy o rozpatrzenie bardziej zaawansowanych sposobów wpływu na władze białoruskie, skutkiem których powinno stać się uwolnienie niewinnie oskarżonych osób i wznowienie możliwości wydawania polskojęzycznych gazet i prowadzenia niezależnej działalności dziennikarskiej w tym kraju.
Czytaj więcej: Karolina Słotwińska: śmiałym szczęście sprzyja
Bez wątpienia sytuacja mediów na Białorusi jest obecnie najtrudniejsza. A jak oceniłby Pan sytuację polskich mediów na Łotwie?
Mamy na pewno dużo wolności i rzeczywiście, w kontekście Białorusi, bardzo trudno mówić o problemach. Na pewno jednak do takich większych trudności zaliczyłbym brak dziennikarzy mówiących dobrze po polsku. Mamy, co prawda, świetne gimnazjum, ale bardzo brakuje nam studiów polonistycznych, które kształciłyby kadry na Łotwie, poza tym, jak cały kraj, doświadczamy problemów wynikających z emigracji. Mamy wiele korzyści wynikających z tego, że działamy na terenie Unii Europejskiej, ale wiąże się to też z wyzwaniami, zwłaszcza w sferze finansowej. Niestety, Łotwa nie jest tanim krajem dla realizacji projektów medialnych.
Jakie plany chciałby Pan zrealizować w najbliższym roku jako prezes federacji?
Federacja działa zgodnie z długofalową strategią, opracowaną już na poprzednich zjazdach i na pewno ten kierunek będzie najważniejszy także w tym roku. Warto jednak zawsze wychodzić z nowymi propozycjami, może np. wykorzystać ten czas na zwiększenie intensywności współpracy między Polakami na Łotwie i na Litwie. Dzieli nas niewielka odległość, w czasie pandemii również niejednokrotnie doświadczyliśmy, że to bezpośrednie sąsiedztwo ma duże znaczenie.
Czytaj więcej: Rozmowa o rosyjskiej propagandzie: „Kontynuacja sowieckiej narracji o wyzwoleniu”