O zdalnym nauczaniu i jego wpływie na życie szkół w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” opowiada Danuta Szejnicka – polonistka w Gimnazjum im. św. Jana Pawła II w Wilnie, metodyk Narodowej Agencji Edukacji przy Ministerstwie Oświaty, Nauki i Sportu Litwy, prezes Stowarzyszenia Polonistów na Litwie.
We wrześniu uczniowie i nauczyciele na Litwie wrócili do szkół po długim okresie nauczania zdalnego. Jak pandemia zmieniła szkoły?
Zmiany są rzeczywiście bardzo duże. Mają zarówno pozytywne, jak też, niestety, negatywne strony. W bardzo krótkim czasie dokonał się ogromny postęp w cyfryzacji. Zarówno uczniowie, jak i nauczyciele musieli zdobyć wiele nowych umiejętności, poznać narzędzia technologii informacyjnych i komunikacyjnych, by nauka przyniosła odpowiednie wyniki. Jeszcze przed dwoma, trzema laty mówiono o pewnych narzędziach jako o możliwości, jednak nikt nie wyobrażał sobie zdalnej lekcji, tylko niektóre szkoły miały takie możliwości, teraz musieliśmy się do tego przyzwyczaić, odnaleźć w wirtualnej rzeczywistości, by nauka była efektywna. Niestety obserwujemy także negatywne skutki, które w pełni poznamy pewnie dopiero w przyszłości. Teraz mamy już sygnały od psychologów, także sami nauczyciele obserwują, że młodzież, która została w domach, stanęła przed ogromnym wyzwaniem. Musieli sami planować swoją pracę, skupić się, odnaleźć w wirtualnej rzeczywistości. Wygląda z pozoru, że młodzież jest bardzo dobrze zaprzyjaźniona z nowymi technologiami, ale zastosowanie ich w nauce, odnalezienie informacji, dostosowanie do nowego formatu nauczania, nie jest takie proste. Oczywiście najbardziej ucierpiały przedmioty, które wymagają bezpośredniego kontaktu. Ważny jest również aspekt psychologiczny. W zależności od typu osobowości ucznia, sytuacji w rodzinie uczniowie różnie przeżywali ten okres. Niektórzy jeszcze bardziej rozwinęli skrzydła, ale słyszymy o uczniach, którzy zamknęli się, izolowali, czasem popadali w depresję i, niestety, takich przypadków jest więcej. Młodzież powinna być w grupie, uczyć się razem, tego nie można jej odbierać.
Wydaje mi się, że na nauczaniu na odległość najbardziej tracą dzieci z rodzin z ryzyka socjalnego. Przecież nie da się stworzyć warunków do nauki, gdy np. cała rodzina mieszka w jednym pokoju… Czy jest szansa, że dzieci, które nie mają odpowiednich warunków do nauki w domach, nadrobią zaległości z okresu pandemii?
Czytaj więcej: Przemysław Namsołek: Wołanie o prawdę to nasza powinność
Rzeczywiście, zdalne nauczanie najbardziej wpłynęło na osoby, które nie miały dobrych warunków do pracy zdalnej. Było tak nie tylko w rodzinach z pogranicza socjalnego, ale także w tych domach, gdzie rodzice również musieli pracować zdalnie, nie mając wystarczająco dobrych warunków. To mogło odbić się nie tylko na nauce, ale również relacjach rodzinnych. Szkoły bardzo wiele robią, by pomóc w takich sytuacjach i wiele zależało od konkretnych osób. W pewnych sytuacjach zdalne nauczanie otworzyło także dla dzieci znajdujących się w trudnej sytuacji możliwość rozmowy z nauczycielem także poza czasem lekcji. Jeśli ktoś chciał ten czas wykorzystać, mógł znaleźć możliwości indywidualnych zajęć i nadrobienia zaległości.
Jakie umiejętności najtrudniej było kształtować w czasie zdalnego nauczania?
Uczniom zabrakło na pewno żywego kontaktu. Jeśli mówimy o przedmiotach humanistycznych, zabrakło możliwości żywej dyskusji. W przestrzeni wirtualnej komunikacja odbywa się inaczej, brakowało takiego spontanicznego kontaktu. Nauczycielom z kolei bardzo trudno jest w tych warunkach określić, na ile uczeń pracuje samodzielnie, na ile korzysta z podpowiedzi. Wydaje mi się, że w takim czasie warto częściej stosować metodę projektu, gdy uczniowie, pracując w grupie, tworzą coś razem, gdy bronią swego pomysłu i przedstawiają go innym.
Czy zdalne nauczanie to sposób tylko na poradzenie sobie z pandemią? A może jest to także sposób na rozwiązanie problemów z brakiem nauczycieli?
Już teraz słyszę przykłady, gdy szkoły decydują się na zatrudnienie nauczyciela, który może się łączyć z klasą zdalnie. Na razie to nieliczne przypadki, ale kto wie, być może będziemy szli w tym kierunku, być może będzie to sposób na poradzenie sobie z brakiem nauczycieli. Zdalne nauczanie otworzyło pewne możliwości, o których nie pomyślelibyśmy lub których obawialibyśmy się kilka lat temu. Jest wiele sytuacji, gdy zdalne nauczanie może być przydatne. Te same narzędzia mogą być przydatne w czasie wyjazdu, przy kłopotach z rozkładem lekcji czy choroby ucznia. Nic nie zastąpi nauczania kontaktowego, ale nawyki, które zdobyliśmy podczas nauczania zdalnego, na pewno będą przydatne.
Czytaj więcej: Walery Jagliński: „Szkoła ma perspektywę, rodzice i nauczyciele to widzą”
A jak z tego rodzaju sposobem pracy radzą sobie rodzice? Chyba dla nich jest to również ogromne wyzwanie?
Najbardziej tego rodzaju problemy odczuli rodzice najmłodszych dzieci. Myślę, że te trudności pokazały, że warto pewne umiejętności z obszaru informatyki wprowadzać od początku. Widać to też w najnowszej podstawie programowej, w której zintegrowane elementy informatyki pojawiają się już od pierwszej klasy. Dokształcają się także nauczyciele i coraz lepiej potrafią przekazać informację dzieciom, tak, by nie potrzebowały pomocy rodziców.Ale to prawda, dla wielu osób było to bardzo trudne doświadczenie i rodzice z wielkim utęsknieniem oczekiwali na rozpoczęcie roku szkolnego w zwykłych warunkach.
Jaki będzie ten rok szkolny? Chyba nie jest łatwo planować pracę, gdy nie wiadomo, jak długo jeszcze będzie możliwa nauka w zwykłych warunkach…
Na pewno wszyscy czujemy obawy, pewnego rodzaju niepokój. Niewiele osób chciałoby wrócić do tego całkowitego zamknięcia, jakiego doświadczyliśmy, do problemów, z jakimi się borykaliśmy, by zorganizować system nauczania, zadbać o swoje rodziny i uczniów. To samo przeżywali również uczniowie. Mam nadzieję, że jak najdłużej będziemy mogli pracować w szkołach, a zdobycze zdalnego nauczania wykorzystywane będą jako uzupełnienie kontaktowych lekcji.