Więcej

    Sercanie w Naddniestrzu

    Rozmowa z ks. Marcinem Janusiem, wieloletnim proboszczem parafii w Słobodzie Raszkowie.

    Czytaj również...

    Leszek Wątróbski: W Mołdawii, w Naddniestrzu, pracuje kiądz od roku 2001…

    Ks. Marcin Januś: …a w parafii św. Marty w Słobódce Raszkowieckiej od września 2016 r. Łącznie przepracowałem w Naddniestrzu 22 lata. Jestem kapłanem ze Zgromadzenia Księży Najświętszego Serca Jezusowego, nazywanego potocznie Sercanami. W Polsce są dwa zgromadzenia o tej nazwie: Sercanie Czarni i Sercanie Biali. Ja jestem z tego pierwszego zgromadzenia. Biali Sercanie to sercanie dwóch serc: Najświętszego Serca Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi. A my — tzn. Sercanie Czarni — jesteśmy tylko od Najświętszego Serca Jezusa. Pracujemy tu nieprzerwanie od roku 1991.

    Jak trafił ksiądz do Naddniestrza?

    Od samego początku mojej drogi powołania chciałem jechać do Zairu. Doczekałem się zgody na wyjazd do Afryki, ale wtedy zmieniły się warunki w samym Kongo. Moi współbracia misjonarze zaczęli wracać, a mój wyjazd został wstrzymany. Wtedy pojawili się bracia z Mołdawii, którzy poszukiwali kogoś chętnego do wyjazdu do Raszkowa. Zgodziłem się. Podjęcie decyzji nie było wcale takie trudne. Byłem tu wcześniej, przez dwa tygodnie na zimowej praktyce jako seminarzysta — na przełomie lat 1995–96.

    Kościół parafialny w Raszkowie
    | Fot. Leszek Wątróbski

    Jaki stan Kościoła zastał ksiądz w Naddniestrzu?

    Pierwszą świątynię wybudowano tu ponad 40 lat temu, w czasach, kiedy w ZSRS rządził jeszcze Leonid Breżniew. Kościół ten został jednak zburzony. Przed II wojną światową Słoboda Raszków była filią parafii w Raszkowie, oddaloną od niej o 18 km. W XVII w. Raszków był własnością Zamoyskich, po czym Joanna Barbara Zamoyska (1626–1653) wniosła je jako wiano wojewodzie sandomierskiemu Aleksandrowi Koniecpolskiemu. W XVIII w. Raszków stał się własnością Lubomirskich. Oni to nadali proboszczowi w Raszkowie okoliczne ziemie, tak aby mógł się sam utrzymać. On następnie zaczął je zasiedlać. I tak sprowadził tu m. in. kilka polskich rodzin z Galicji, prześladowanych tam za udział w powstaniu styczniowym. Jako że wieś była prywatną własnością proboszcza, władze carskie miały tu niejako związane ręce. Sytuacja uległa zmianie dopiero po rewolucji 1917 r. Wtedy to też zmieniono jej nazwę z Księdzowa na Słoboda Raszków. I pomimo wielu lat sowietyzacji w lokalnej społeczności przetrwała tożsamość narodowa oraz wiara.

    A jak wygląda obecnie organizacja Kościoła katolickiego w Naddniestrzu?

    Mamy tu 5 parafii katolickich. Wszystkie są obsługiwane przez Sercanów z Polski. Są wśród nas także miejscowi księża z naszego zgromadzenia, którzy przeszli u nas w kraju studia seminaryjne zakończone święceniami kapłańskimi i wrócili do pracy w Naddniestrzu. Nasze parafie tworzą własny naddniestrzański dekanat, który wchodzi w skład diecezji kiszyniowskiej obejmującej całą Mołdawię.

    Z jakimi problemami duszpasterskimi przychodzi się tu księdzu zmagać?

    Na pewno bieda i brak pracy, z których powstają kolejne problemy — takie jak np. alkoholizm. Wielu szuka pracy za granicą. Tu bowiem o pracę na miejscu jest bardzo trudno. Aby utrzymać swoje rodziny, szuka się jej daleko — na budowach w Kijowie czy w dalekim Magadanie. W konsekwencji w swoich domach spędza się tylko kilka miesięcy w roku. Taki stan rzeczy ma także wpływ na morale rodziny. Wiele małżeństw, ze względu na odległość czy czasowe rozstanie, nie przetrwało. Życia rodzinnego już potem nie da się ponownie skleić.

    Jedną z największych plag jest tu pijaństwo. Wino i alkohol, którymi Naddniestrze stoi, jest tu tanie i łatwo dostępne. Wielu pędzi tu samogon np. z buraków; nie trzeba do tego zbyt wielkich nakładów finansowych.

    Wszystkie te problemy biorą się z braku pracy na miejscu. W Słobodzie Raszkowie są tylko trzy miejsca stałej pracy: szkoła, administracja wioski i kościół, który prowadzi projekt Caritas, wspólnie z Caritas Mołdowa, polegający na organizowaniu i prowadzeniu przedszkoli. U nas działa aktualnie przy kościele tylko żłobek, w którym pracuje siedem osób otrzymujących minimalne, ale jednak systematyczne, wynagrodzenie.

    Jak duża jest Wasza miejscowość i parafia? Ilu Polaków tu mieszka?

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Nasza wioska liczy ok. 700 mieszkańców. Z tego ok. 100 osób to prawosławni, reszta — generalnie katolicy, przeważnie kobiety. W czasie tygodniowych nabożeństw przychodzi do kościoła jakieś 30 osób. W niedziele i święta zdecydowanie więcej. Zdarzają się i prawosławni Polacy. Wśród naszych parafian są też i Mołdawianie, Ukraińcy i Rosjanie. Jest też grupa Gaugazów. Są wreszcie Polacy i wierni z polskimi korzeniami. Oni stanowią zdecydowaną większość naszej parafii.

    Parafianie ze Słobody Raszkowa
    | Fot. Leszek Wątróbski

    A jakie formy apostolatu prowadzone są w waszej parafii?

    Mamy ich kilka. Najważniejsze to: koło żywego różańca, trzeci zakon św. Franciszka, czciciele Serca Jezusowego, apostolat Margaretki, grupa modlitewna objawień Matki Boskiej z Medjugorje, szkoła życia chrześcijańskiego i ewangelizacji Świętej Maryi z Nazaretu prowadzona wspólnie z ukraińskimi kapucynami. Jest wreszcie grupa młodszej młodzieży — uczniowie klas 8 i 9 (14–16 lat). Starszej młodzieży, studiującej, tu nie ma. Uczą się oni w Tyraspolu lub w innych miastach, albo za granicą. Ja jestem ich diecezjalnym opiekunem. W ramach duszpasterstwa parafialnego działają kręgi modlitewne i grupy apostolskie. Znaczącą rolę odgrywa Legion Maryi oraz wspólnoty rodzin. Oprócz pracy ewangelizacyjnej wiele uwagi poświęcamy sprawom społecznym. W zorganizowanych kuchniach-stołówkach biedne dzieci otrzymują darmowe obiady. W przedszkolu powstały kółka zainteresowań — wyszywania, projektowania odzieży, rysowania i malowania. Dzieci mogą korzystać z pracowni komputerowej i sali sportowej. Z myślą o dzieciach z rodzin patologicznych i dzieciach z ulicy powstała „Pietruszka” — dom całodobowego pobytu i opieki. Trafiają tam dzieci zaniedbane i opuszczone. Rodzicom tych dzieci pracownicy „Pietruszki” pomagają znaleźć pracę rozwiązać rodzinne kłopoty. Prowadzenie tak wielu projektów jest możliwe dzięki pomocy organizacji charytatywnych, Zgromadzenia Księży Sercanów oraz osób prywatnych. Działalność Sercanów na terenie Naddniestrza opiera się na strukturach parafialnych, co pozwala na współpracę z wieloma instytucjami. Dynamika funkcjonowania tylu projektów zależy jednak od pozyskanych środków.

    W naszej codziennej pracy pomagają nam siostry Honoratki z Ukrainy. Są to Małe Siostry Niepokalanego Serca Maryi, jedno ze zgromadzeń bezhabitowych założone przez błogosławionego Honorata Koźmińskiego i sługę bożą Anielę Różę Godecką. Siostry katechizują i pomagają w zakrystii oraz kościele. Jedna z nich pracuje w przedszkolu jako jego kierowniczka. Siostry zaangażowane są także w pracach szkoły życia chrześcijańskiego i ewangelizacji. Innym jeszcze pomysłem duszpasterskim jest projekt odnowy parafii w duchu ruchu kościelnego pn. Ruch dla Lepszego Świata założony przez ks. Riccardo Lombardii SJ (1908–1979). Jest to kontynuacja uchwał Soboru Watykańskiego II, zalecających, aby parafia stała się miejscem samoewangelizowania. Bo w tym właśnie duchu Kościół w Naddniestrzu przetrwał. Mimo braku księży wspólnota katolicka przetrwała. Nasi wierni mają wspaniałe doświadczenie Kościoła prześladowanego i wspólnoty kościelnej. Teraz warto to odnowić. Kiedy bowiem przyszła wolność — nawet ta religijna — to niestety szereg więzi duchowych trochę się rozluźnił.

    Podobnie było z językiem polskim, który przetrwał tu z wielkim trudem i to tylko przy Kościele. Teraz, od ponad 30 lat, język polski jest nauczany w tutejszej szkole podstawowej jako obowiązkowy obcy. Młodzież niestety nie ma dużej możliwości praktykowania go na co dzień. Dlatego nie jest używany zbyt często. Dobrze go wszyscy rozumieją, ale z rozmową jest zdecydowanie gorzej. Natomiast język kościelny polski jest zupełnie inny. Są to pewne wyuczone formuły. Nie jest to język na tyle żywy, aby można było głosić homilie czy kazania po polsku.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo
    Raszków. Cmentarz
    | Fot. Leszek Wątróbski

    A w jakich językach ludzie się tu modlą?

    Msze św. odprawiane są w naszej parafii codziennie wieczorem. W niedziele są dwie: rano i wieczorem. Nabożeństwa odprawiamy na przemian: po polsku i rosyjsku. Oznacza to, że w tygodniu są trzy polskie i trzy rosyjskie. Po polsku i rosyjsku odprawiane są także nabożeństwa w niedzielę. W Słobodzie Raszkowie to ja zawsze je odprawiam. W terenie tylko jeśli mam jakieś zastępstwo za sąsiadów. Liturgia Słowa jest zawsze po rosyjsku. Śpiewy są zazwyczaj po polsku, rosyjsku i ukraińsku. Np. gorzkie żale, typowo polskie nabożeństwo, śpiewamy po ukraińsku. Dawniej śpiewane były po polsku, ale gros ludzi, nie bardzo rozumiejących, o co się modli, z nich wychodziło — z wyjątkiem najstarszych. Udało nam się dotrzeć do ukraińskich tekstów gorzkich żali, które doskonale pasowały do polskich melodii wcześniej dobrze znanych parafianom. Zaczęliśmy więc śpiewać je po ukraińsku i ludzie przestali wychodzić z kościoła. Okazało się, że liturgia czy nabożeństwa powinny być zrozumiałe dla ludzi, a nie tylko być teatrem, którego nie rozumieją i w którym są tylko obserwatorami, a nie uczestnikami.

    Czy można mówić i co o współpracy ekumenicznej w Naddniestrzu?

    Nie ma tu żadnego prawdziwego ekumenizmu. Zdarzyło mi się być na spotkaniu w Tyraspolu, towarzysząc naszemu biskupowi z Kiszyniowa, u biskupa prawosławnego z Naddniestrza. Nasze spotkanie poświęcone było rozliczaniu przeszłości. W Tyraspolu miał miejsce ponowny pochówek 435 ofiar represji komunistycznych z 1937 r., których szczątki znaleziono w zbiorowym grobie na terenie ruin twierdzy tyraspolskiej. Były to osoby zamordowane przez NKWD, ludzie różnych wyznań, bo znaleziono przy nich medaliki i krzyżyki katolickie. Dlatego władze naddniestrzańskie i tutejsza cerkiew prawosławna zwróciły się do nas z zaproszeniem, aby wziąć udział w uroczystym ich pochówku. Oprócz nas zaproszono też biskupa ewangelickiego z Unii Baptystów. Ekumenizm występuje w Naddniestrzu w formie okolicznościowej.

    Komisja kościelna do spraw różnych wyznań działa przy aparacie tutejszego prezydenta. Jej członkowie spotykają się dwa razy do roku dla omówienia wszystkich bieżących spraw. Spełniają rolę doradczą dla prezydenta, jeśli chodzi o sprawy różnych wyznań. I tak kiedy np. wprowadzane są nowe zmiany prawne, uszanowane zostały zasady chrześcijańskie. I jest nam tutaj zdecydowanie łatwiej niż np. na Białorusi czy Ukrainie.

    Coś o sobie…

    Pochodzę z południowej Polski, z okolic Tarnowa i z diecezji tarnowskiej. Wprawdzie ktoś powiedział, że nie przyjechaliśmy tu na rozrywkę, ale o wolny czas trzeba koniecznie zadbać, aby praca i jej problemy człowieka zupełnie nie pochłonęły i aby nie doprowadziły do zbyt szybkiego wyeksploatowania się. Nie jest to jednak wcale takie proste. Dobrze byłoby w wolnym czasie przeczytać ciekawą książkę czy pójść do lasu. Są jednak takie dni, jak wczoraj — trzy Msze św. — w tym dla dzieci w przedszkolu, pogrzebowa i parafialna oraz odwiedziny chorych — ponad dwudziestu osób i wreszcie adoracja i spowiedź, bo to pierwszy piątek miesiąca. To był naprawdę bardzo wyczerpujący dzień.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Cieszy natomiast fakt, że jest się dla kogo tak „męczyć”. Bo są tu wspólnoty parafialne bardzo małe. Ja w takiej właśnie wcześniej pracowałem. Tam jako ksiądz odprawiałem tylko nabożeństwa i czasem kogoś wyspowiadałem. A od września 2016 r. ochrzciłem tyle dzieci, co przez wszystkie 15 lat łącznie. To daje jakąś satysfakcję.

    Czego można Księdzu i katolikom w Naddniestrzu życzyć?

    Przede wszystkim — żywej, otwartej, aktywnej i radosnej wiary. Tak, jak chce być papież Franciszek człowiekiem radości, bo nasza ewangelia jest orędziem radości, czyli miłości, a także siły i wytrwałości w pracy dla tutejszych wiernych.

    Czytaj więcej: Naddniestrze — wejdą czy nie wejdą?

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Ostatnia rozmowa ze Stanisławem Pantelukiem, redaktorem naczelnym „Dziennika Kijowskiego”

    Ze Staszkiem znaliśmy się od wielu, wielu lat. Spotykaliśmy się w Ukrainie, Kijowie i w Polsce wielokrotnie. Ostatnio rozmawiałem z nim w zeszłym roku. Opowiadał mi wtedy, dlaczego i jak wyjechał w roku 2022 ze swojej Ojczyzny. Oto zapis...

    Polscy Litwini: uciekając od sowietów opuścili Litwę i osiedlili się w Polsce

    Mama naszej rozmówczyni, Aldona Wermińska (1935–2024) urodziła się na Litwie. — Litwa była jej ojczyzną, spędziła tam szczęśliwe dzieciństwo. Niestety, wojna zmusiła jej rodziców do wyjazdu i porzucenia ojczyzny. Rodzice mojej mamy byli dość majętnymi i wykształconymi ludźmi, przez co...

    Wojenne stosunki rosyjsko-ukraińskie — znaczenie rocznicowej konfiguracji: 30, 20 i 10

    Leszek Wątróbski: Bieżący rok jest szczególny, jeśli chodzi o wojenne stosunki rosyjsko-ukraińskie... Prof. dr hab. Marcin Orzechowski: …mamy bowiem kilka ważnych rocznic. Można tu nawet powiedzieć o rocznicowej konfiguracji, a mianowicie: 30, 20 i 10. Co masz na myśli? W tym roku...

    „Olza Pro”: młode stowarzyszenie, które wiele dokonało. „Chcemy zadbać o miejsca, które zanikają”

    Leszek Wątróbski: Wasze Stowarzyszenie „Olza Pro” założone zostało w końcu 2021 r.  Marek Konieczny: Dokładnie 22 grudnia. Jesteśmy stowarzyszeniem pozarządowym — non profit. Zrzeszamy wszystkich obywateli, którzy chcą aktywnie rozwijać swoje otoczenie, zgodnie z naszym statutem w granicach prawa Republiki...