Więcej

    Dwa światy w jednym obwodzie

    6000 km w ciągu tygodnia – to droga, jaką pokonał reporter „Kuriera Wileńskiego” razem z przedstawicielami Centrum Analizy Ryzyk Regionalnych, pozarządowej organizacji ukraińskiej, żeby poznać z bliska sytuację w miejscowościach przyfrontowych ogarniętej wojną Ukrainy. Czytelnikom przedstawiamy pierwszy tekst z cyklu: relację z Dniepra i Nikopola.

    Czytaj również...

    Obwód dniepropetrowski (w 2019 r. Sąd Konstytucyjny Ukrainy zatwierdził zmianę nazwy na „siczosławski”, ale zmiana nie została jeszcze wprowadzona) stał się pierwszym miejscem docelowym naszej wyprawy. Chociaż graniczy bezpośrednio z okupowanym przez siły rosyjskie obwodem donieckim, jest względnie bezpieczny. Względnie – to słowo klucz, które towarzyszyć nam będzie przez cały pobyt na Ukrainie.

    Stolicą zamieszkiwanego przed wojną przez 3 mln ludzi obwodu (pod względem powierzchni jest jak połowa Litwy) jest miasto Dniepr, liczące przed wojną milion mieszkańców. „Przed początkiem pełnowymiarowej inwazji rosyjskiej” – to ważna cezura czasowa, oddzielająca okres względnej stabilności i spokoju (trzeba pamiętać, że siły rosyjskie ostrzeliwały cele na terenie Ukrainy z terytorium okupowanych części obwodu ługańskiego i donieckiego także przed 24 lutego 2022 r.). Pojawia się w każdej rozmowie z każdym napotkanym tutaj człowiekiem.

    Miasto bez wojny?

    Dniepr, stolica obwodu i czwarte pod względem wielkości miasto Ukrainy, ma powierzchnię podobną do Wilna, około 400 km kw. W czasach Rzeczypospolitej (w ciągu całej wyprawy właściwie poruszać się będziemy po dawnych jej granicach, wzdłuż których obecnie znów nacierają Moskale) była tu kozacka osada Samara i wybudowana w 1635 r. przez hetmana Stanisława Koniecpolskiego twierdza Kudak, w miejscu której leży obecnie dzielnica Stare Kojdaki. Gdy wjeżdżamy do miasta niedzielnym popołudniem, pokonawszy blisko tysiąc kilometrów od granicy z Polską, można odnieść wrażenie, że wojna jest gdzieś indziej. Tutaj poruszają się ulicami samochody, chodzą ludzie – przystrojeni na niedzielne msze, randki, do parków czy kin. Wiosenna pogoda wypycha na ulice ogródki kawiarniane, zaś nadrzeczny bulwar roi się od spacerujących.

    Z tego wrażenia względnego spokoju zostajemy szybko wyprowadzeni. Jeden z mijanych bloków mieszkalnych rzuca się w oczy z daleka, w jego jednolitej bryle, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni choćby przez wileńskie, kowieńskie, warszawskie – wszystkie na świecie – blokowiska, tkwi wyrwa od samej ziemi aż do ostatniego piętra. To skutek zmasowanego ataku rakietowego z 14 stycznia 2023 r. Rosyjscy agresorzy utrzymują, że są to ataki na „infrastrukturę strategiczną”, ale w tym akurat miejscu – ani w promieniu kilkunastu kilometrów – nie ma żadnych elektrowni, baz wojskowych, słowem, czegokolwiek, co uzasadniałoby tego rodzaju uderzenie rakietowe. Zresztą większość zniszczonych przez rosyjskich agresorów obiektów jest właśnie taka – bloki, bazary, jakiś stojący na odludziu lokal z kebabem o takim samym znaczeniu strategicznym, co bazar Tymiankowy w Wilnie.

    W bloku, który widzimy, zginęło ponad 40 osób, w większości zaskoczonych w swoich mieszkaniach. Te stoją jak zostały – z ulicy widać na poszczególnych piętrach lodówki, bojlery, szafy z ubraniami. Żywi nie mają tu po co wracać, budynek grozi zawaleniem. Tylko gruzy zostały uporządkowane, a część elewacji zasłonięto transparentem z apelem o usunięcie rosyjskich agresorów z Organizacji Narodów Zjednoczonych.

    Po przeciwnej stronie ulicy przystanek transportu miejskiego stał się miejscem oddawania hołdu zmarłym – mieszkańcy przynoszą tu znicze i kwiaty. Zresztą względne bezpieczeństwo, jakie panuje w Dnieprze, zapewnia też ciągłość funkcjonowania miejsc pracy i zapewnienia ludziom ekonomicznych podstaw bytu. Kilkaset metrów dalej widzimy trwającą budowę nowych bloków mieszkalnych – kto wie, może i w nich zamieszka ktoś z 1700 przedwojennych mieszkańców rozbitego rosyjską rakietą i przeznaczonego do rozbiórki budynku?

    Czytaj więcej: Artur Żak: „Ukraina wygrała wojnę o prąd”

    | Fot. Rajmund Klonowski

    Bloki bez okien

    Na pewno o mieszkaniu w nich marzy niejeden z mieszkańców Nikopola. To czwarte pod względem wielkości miasto obwodu, oddalonego o 120 km i leżące na terenie dawnego centrum Siczy Zaporoskiej – Mikiciego Rogu. Jego położenie w jednym z najdogodniejszych do przekraczania miejsc Dniepru było niegdyś błogosławieństwem – przebiegał tu w dawnych czasach czumacki szlak handlowy, łączący niziny Dniepru z Krymem.

    Obecnie położenie miasta – na półwyspie nad Kachowskim Zbiornikiem Wodnym – jest jego przekleństwem. Jest pod ciągłym ostrzałem rosyjskich najeźdźców, prowadzonym z położonej na przeciwległym brzegu Dniepru Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej w miejscowości Enerhodar. Siły rosyjskie stosują szantaż nuklearny, rozmieszczając swoją broń na terenie elektrowni. Robią to po to, żeby nie można było odpowiedzieć ogniem kontrbateryjnym i zniszczyć strzelającej w cywili artylerii.

    Rosyjska agresja spowodowała wycofanie się przemysłu z Nikopola – a wraz nim odpływ mieszkańców. Liczący przed pełnoskalową wojną 150 tys. mieszkańców powiat nikopolski obecnie jest zamieszkiwany przez połowę tej liczby.

    Przy wjeździe do Nikopola wita nas wysadzona w powietrze przez siły rosyjskie stacja paliwowa i dźwięk syren alarmu powietrznego (jak się później okaże – przyjechaliśmy pod sam koniec ostrzału). To niejedyne sygnały, że znajdujemy się w odległości zaledwie 6 km od pozycji rosyjskich. Każda ulica, każdy budynek noszą ślady odłamków, kratery po wybuchach. W wielu przypadkach nie wstawia się nowych szyb w wybite okna, tylko zakrywa je drewnianymi płytami budowlanymi, dostarczanymi przez administrację.

    W trafionych blokach mieszkają ludzie – w tych mieszkaniach, które się jeszcze nadają do życia. Na bazarze kwitnie handel; z wyjątkiem tych stoisk, które są spalone. Nad pustymi oknami budki z kebabem wisi menu: nieaktualne zarówno przez wzgląd na ceny (jeszcze „przedwojenne”), jak i brak obsługi. Rosyjski ostrzał amunicją zapalającą 11 października 2022 r. przeżył w tym lokalu tylko biały kot siedzący na ladzie. Nie pozwala się nigdzie stamtąd przenieść.

    Czytaj więcej: Ukraińcy są bardzo zmotywowani do nauki języka litewskiego

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo
    | Fot. Rajmund Klonowski

    Przyszłość po zwycięstwie

    Podobnie trwa na posterunku Jewhen Jewtuszenko, szef administracji rejonu nikopolskiego. Oszczędny w słowach i gestach swoją postawą odzwierciedla poczucie obowiązku wobec mieszkańców. Z przestępczością i korupcją walczyć nie musi. Jak mówi nam Jewhen Jewtuszenko, na skutek uzbrojenia przez władze mieszkańców wszyscy są obecnie bardzo uprzejmi, zaś kilka grup maruderów, których pomysł na życie polegał na okradaniu pozostawionych przez uchodźców mieszkań, bardzo szybko się przekonało o niesłuszności takiego postępowania.

    Na barkach administracji spoczywa zarówno zapewnienie zaopatrzenia w podstawowe produkty i usługi, jak i przyszłości – bo wiarę w nią mieszkańcy utracili wraz z wyprowadzeniem się przemysłu z powiatu. A właśnie od tej wiary zależeć będą przyszłe losy miasta. Dlatego Jewtuszenko ma wiadomość dla przedsiębiorców również z Litwy; zaprasza, by inwestowali w Nikopolu i tworzyli miejsca pracy. – Czekamy na Litwinów i innych Europejczyków, ale nie żeby coś nam za darmo rozdawali, tylko dali ludziom pracę po wojnie i pomogli nam przywrócić rejon do życia – mówi „Kurierowi Wileńskiemu”.

    Pytamy go, jakiej pomocy potrzebuje Nikopol teraz. Co by mogło pomóc miastu przeżyć? – Zwycięstwo – odpowiada.

    Czytaj więcej: Papież Franciszek przyjął na audiencji premiera Ukrainy Denysa Szmyhala


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 17(49) 29/04/-05/05/2023

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Modne deklaracje

    Moda nie dotyczy jedynie ubioru czy uczesania. Istnieje także moda na poglądy. Przykładowo, kiedyś wśród zachodnich intelektualistów modne było wyrażanie solidarności z klasą robotniczą. W żadnym wypadku nie polegało to na zniżaniu się do wspólnej pracy z nimi, co...

    Nie wystarczy skandować o Niezłomnych

    Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” ustanowiony został i dawno, i niedawno – zaledwie półtorej dekady temu. I chociaż w ciągu tego czasu zmieniło się naprawdę wiele rzeczy – udaje się odnaleźć i godnie pochować szczątki niektórych bohaterów, prowadzone są...

    O wierze w dobrą wolę

    Kiedy człowieka oszukają raz – cóż, zdarza się każdemu. Kiedy go oszukają po raz drugi – może to być zastanawiające. Kiedy jednak da się tak samo oszukać po raz trzeci – widocznie po prostu tak lubi. Trudno nie odnieść...

    Na który biegun się kierujemy?

    W „Panu Tadeuszu” (serdecznie polecam wracanie do tego dzieła – im dalej od ukończenia szkoły, tym częściej) ma miejsce dyskusja na temat tego, które miasto jest ważniejsze: Peterburk, Warszawa czy Wilno. I różne mogą padać argumenta, ale jest taka...