Sejm w ubiegłym tygodniu zaaprobował reformę służby państwowej. Reformę poparło 78 posłów, 2 głosowało przeciw, natomiast 45 parlamentarzystów wstrzymało się od głosu. Na pierwszym etapie reformy mają być znowelizowane 34 akty prawne.
Wzrost wynagrodzeń
Reforma przewiduje między innymi podwyżkę wynagrodzeń. Od 1 lipca muszą wzrosnąć pensje sędziów, merów, a także funkcjonariuszy służby wywiadowczej i Służby Badań Specjalnych. Od 1 stycznia 2024 r. większe wynagrodzenia otrzymają posłowie i członkowie rządu. Reforma bezpośrednio nie reguluje wynagrodzeń zwykłych urzędników państwowych, tym niemniej daje możliwość kierownikom instytucji państwowych bardziej elastycznie podchodzić do wynagrodzeń swych podwładnych. Podstawa, od której naliczana będzie pensja urzędnika, będzie wynosiła 1 785,4 euro. Dodatek do wynagrodzenia za staż zostanie zmniejszony z 30 do 20 proc. wynagrodzenia. Tym niemniej poprawka nie będzie dotyczyła osób, które już teraz mają odpowiedni staż, czyli otrzymają dodatek o wysokości 30 proc. od obecnej pensji. W odróżnieniu od lat poprzednich, co dwa lata będzie przeliczane nie podstawowe wynagrodzenie, tylko fundusz wynagrodzeniowy, który będzie musiał uwzględniać tendencje na rynku pracy. Reforma przewiduje, że nabór na służbę państwową będzie odbywał się w sposób scentralizowany poprzez Agencję Zarządzania Publicznego.
Czytaj więcej: Służba zdrowia żąda zmian i podwyżek
Dobre posunięcie, ale potrzebne też inne zmiany
Starszy ekonomista banku Luminor Žygimantas Mauricas sądzi, że wybrany kierunek jest dobrym posunięciem.
— Z pewnością mamy do czynienia z mnóstwem wyzwań w sektorze publicznym. To dotyczy w dużym stopniu sektora oświaty lub ochrony zdrowia. W ostatnim czasie gospodarka bardzo mocno się rozwinęła i miało to wpływ na sektor prywatny. Ten skok ekonomiczny był o wiele większy niż to, co mamy obecnie w sektorze publicznym. To jest naprawdę duży ból głowy, co trzeba zrobić, jakie zmiany trzeba zainicjować, aby opanować sytuację. Nie sądzę, że wzrost wynagrodzeń jest wystarczającym środkiem. Równolegle muszą być wprowadzane inne zmiany. Chodzi mi o takie problemy jak: liczba pracowników sektora publicznego, motywacja pracowników, jakość pracy. Jestem przekonany, że urzędnicy muszą być ciągle dokształcani. Powinna być większa migracja między sektorami prywatnym a publicznym. Mówiąc o wzroście wynagrodzeń, to kierunek jest prawidłowy, ale to nie załatwi całej sprawy — powiedział „Kurierowi Wileńskiemu” ekspert.
Czytaj więcej: Ekonomista: „Przegrzanie gospodarki dotyczy nie tylko Litwy”
Warunki rynkowe
Zdaniem premier Ingridy Šimonytė reforma pozwoli zmniejszyć różnicę w wynagrodzeniach pomiędzy sektorem publicznym i prywatnym. „Konkurujemy z sektorem prywatnym, sektor prywatny rozgląda się za ludźmi, którzy pracują w administracji publicznej, którzy są kompetentni, mają doświadczenie. Generalnie dosyć łatwo się ich przekupuje. Co reforma daje służbie państwowej? Pozwoli instytucjom prowadzić politykę wynagrodzeniową zbliżoną do warunków rynkowych” — oświadczyła w rozmowie z dziennikarzami szefowa rządu.
Tymczasem minister spraw wewnętrznych Agnė Bilotaitė oświadczyła, że bez reformy po prostu za kilka lat nie będzie komu pracować w sektorze publicznym.
„Czymś oczywistym jest to, że nic nie robiąc, to nie będzie komu efektywnie rozwiązywać problemów w oświacie, służbie zdrowia i w innych, ważnych dla państwa kwestiach, bo dalej rosłaby różnica pomiędzy sektorem prywatnym a publicznym” — powiedziała przed głosowaniem polityk.
Zastrzeżenia opozycji: rozpowszechni się nepotyzm
Opozycja miała kilka zastrzeżeń wobec reformy. „Inwestycja w kierowników nie jest odpowiednim kierunkiem do polepszenia jakości w służbie państwowej. Idź, przeproś, powiedz, że będziesz lojalnym pracownikiem i będziesz mógł dalej pracować. Takie nastawienie, już dzisiaj, mają urzędnicy. Z nowelizacją ten stan jeszcze bardziej utwierdzi się” — mówił z trybuny sejmowej Viktoras Fiodorovas z Partii Pracy. Domas Griškevičius ze Związku Demokratów „W imię Litwy” dodał, że nie można się spodziewać tego, iż „kierownicy w sposób cudowny rozwiążą wszystkie problemy”.
„Życie kierowników polepszy się. Mówimy o przejrzystości, nepotyzmie i innych sprawach, że takie zachowania nie mogą mieć miejsca. Tylko teraz kierownicy stają się podobni do właścicieli spółek. Będą mogli zwiększyć wynagrodzenie na podstawie przynależności partyjnej lub relacji przyjacielskich. Powstaną bardzo dobre warunki do rozpowszechniania się nepotyzmu” — grzmiał Valius Ąžuolas ze Związku Chłopów i Zielonych.
Brak chętnych
Jesienią ubiegłego roku MSW poinformowało, że sytuacja w sektorze publicznym jest bliska katastrofie. 50 proc. konkursów na służbę państwową nie odbywa się z powodu braku chętnych, z których 30 proc. dotyczy stanowisk kierowniczych. Różnica w wynagrodzeniach między sektorem prywatnym a publicznym, w niektórych przypadkach, sięga nawet 40 proc. 60 proc. urzędników państwowych jest niezadowolonych ze swej pracy. Tylko 7 proc. ubiegających się o służbę państwową ma mniej niż 29 lat.
Žygimantas Mauricas uważa, że zbyt mało uwagi poświęca się efektywności pracy w sektorze publicznym.
— W przypadku sektora publicznego musimy ciągle mówić o efektywności. Porównując kraje Unii Europejskiej, liczba osób zatrudnionych w tym sektorze na Litwie jest jedną z największych, chociaż sam kraj nie jest duży. Na przykład, jeśli spojrzymy na samorządy, to widzimy, że nawet w niedużych jednostkach samorządowych mamy zatrudnionych setki osób. Widzimy w pewnych sytuacjach, że sektor publiczny staje się największym pracodawcą. To również jest pewien przechył. Trzeba ciągle monitorować sytuację, aby ten sektor był zoptymalizowany. Nie chodzi tylko i wyłącznie o liczbę pracowników tylko o efektowność ich pracy. Bo, mówiąc o Unii Europejskiej, widzimy, że wpływ służby państwowej na gospodarkę jest duży — zaznaczył ekonomista.