Ilona Lewandowska: W 2021 r. zrealizował Pan niezwykły projekt „Zamość–Odessa Tour”: pokonał Pan na rowerze w ciągu trzech tygodni ponad 1400 km po terenach Ukrainy i Mołdawii, po drodze dając koncerty charytatywne. Skąd decyzja o realizacji kolejnego projektu, który tym razem będzie przebiegał również przez Litwę?
Stanisław Łopuszyński: Zacznijmy od tego, że kiedy zakończyłem projekt „Zamość–Odessa Tour”, byłem przekonany, że już nigdy więcej nie zrobię takiego autorskiego projektu. Dużo mnie kosztowała tamta wyprawa i w momencie jej zakończenia było mi bardzo smutno. Tak już jest, że po większych projektach następuje taki „syndrom rockmana”. Jeżeli przez dłuższy czas odczuwamy 1000 proc. endorfin, cały czas coś się dzieje, a potem nagle się to kończy, to przychodzi smutek. Oczywiście nie trwało to długo. Już jakieś dwa dni później zacząłem myśleć nad kolejnym kierunkiem mojej trasy. Mniej więcej w tym czasie udzieliłem pierwszego wywiadu „Kurierowi Wileńskiemu”, więc pojawił się pomysł kierunku północno-wschodniego, na którym znajdują się Wileńszczyzna, a także dawne Inflanty Polskie. Tak jak przed podróżą z 2021 r. odkryłem tereny Ukrainy i Mołdawii, tak teraz czytałem więcej o Litwie i Łotwie i stwierdziłem, że to bardzo ciekawe miejsca. Od jesieni 2021 r. zacząłem pisać do ambasad polskich na Litwie i Łotwie, bo mój projekt zamierzałem zrealizować latem 2022 r. Na początku miałem większe plany niż te, które realizuję obecnie, myślałem o trasie Białystok–Helsinki, która miała przebiegać przez Petersburg, dookoła Zatoki Fińskiej. Niestety, wszystko pokrzyżowała wojna. Po rosyjskiej agresji na Ukrainę nie było mowy o wyjeździe do Petersburga.
Czytaj więcej: Koncert solidarnościowy Stanisława Łopuszyńskiego w wileńskim Ratuszu
Po wybuchu wojny, zamiast koncertować, zaczął Pan jeździć z transportami humanitarnymi na Ukrainę, przewożąc m.in. pomoc z Wileńszczyzny.
Tak. W zasadzie od początku wojny, bo już od 26 lutego 2022 r., ruszyłem z transportami, najpierw przewoziłem uchodźców do granicy. Dwa tygodnie później jeździłem już w ramach konwojów humanitarnych, najpierw do Lwowa, a potem coraz dalej, bliżej frontu. Pod koniec marca trafiłem do oblężonego Kijowa, a chwilę później do Charkowa. Od kwietnia 2022 r. dojeżdżałem już do linii frontu. Z Siewierodoniecka ewakuowaliśmy pod ostrzałem ludność, podobnie było w Siewiersku, w Sołedarze czy okolicach Bachmutu. Byłem też z pomocą humanitarną w Chersoniu, Odessie czy Mikołajowie. Ostatni wyjazd odbyłem w kwietniu do okolic mocno bombardowanego wówczas Bachmutu. Do tej pory łącznie przejechałem prawie 100 tys. km, wszystko w ramach konwojów humanitarnych. I nie jest to moje ostatnie słowo, bo po powrocie z trasy rowerowej na pewno wrócę na Ukrainę.
Czytaj więcej: Klawesynista, który został kierowcą
Dlaczego zdecydował się Pan na tak bardzo osobistą pomoc mieszkańcom Ukrainy?
Przede wszystkim dlatego, że mogę. Mam czas, bo jestem freelancerem, nie mam etatu, nie pracuję do 8 do 16. Odwołałem lub poprzenosiłem wszystkie koncerty, mogłem poświęcić ten czas Ukrainie. Mam też fizyczne zdolności do takich wyjazdów. Potrafię przemierzać ogromne trasy w stosunkowo krótkim czasie, nie męczę się jazdą. Mam też dobry samochód, ogromne volvo kombi, które choć jest samochodem osobowym, dzięki pewnym modyfikacjom może przewieźć do tony produktów. Ten samochód przez jakiś czas stał zresztą przed wileńskim Ratuszem, miał przypominać o konwojach humanitarnych mieszkańcom. Mieści się w nim sporo osób. Zdarzyło mi się ewakuować ludzi pod ostrzałem, wiozłem wtedy ośmiu pasażerów. Poza tym – jeżdżę, bo chcę pomagać. Nie mam wątpliwości, że mój wolny czas czy plany są w tej chwili mniej istotne niż pomoc ludziom, którzy bardzo tego potrzebują.
Niedawno złożył Pan przysięgę wojskową. Dlaczego zdecydował się Pan na przejście szkolenia wojskowego?
Tak. 3 czerwca złożyłem przysięgę wojskową na sztandar 19. Brygady Zmechanizowanej w Chełmie. „Ja, żołnierz Wojska Polskiego, przysięgam służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej, bronić jej niepodległości i granic, stać na straży Konstytucji, strzec honoru żołnierza polskiego, sztandaru wojskowego bronić, za sprawę mojej Ojczyzny w potrzebie krwi własnej ani życia nie szczędzić. Tak mi dopomóż Bóg”. Nie mam wątpliwości, że była to jedna z najważniejszych chwil w moim życiu. Oczywiście nie zamierzam zmieniać zawodu, ale moje doświadczenie pokazuje, że szkolenie wojskowe bywa potrzebne. Jako kierowca konwojów humanitarnych bardzo często bywam na froncie i zdobyta wiedza i umiejętności na pewno mi się przydadzą, bym czuł się bezpieczniej i by bezpieczni byli ze mną inni. Nie wiem, jak się potoczy przyszłość, mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał w pełni wykorzystać umiejętności ze szkolenia, ale gdyby rzeczywiście trzeba było ten obowiązek wobec ojczyzny realizować, to na pewno wolę być przygotowany. Kto wie, może kiedyś kontakty z wojska pomogą mi w realizacji moich artystycznych planów. Bardzo chciałbym w przyszłości zorganizować festiwal muzyczny na trójstyku granic Polski, Ukrainy i Białorusi. Oczywiście w obecnych realiach to niemożliwe, ale kiedyś być może właśnie ten czas spędzony w Chełmie okaże się bardzo przydatny.
Wróćmy do Pana najbliższych artystycznych planów — czym kierował się Pan, planując trasę Białystok–Tallin?
Ważne były dla mnie kontekst historyczny miejscowości, przez które będę jechał, oraz walory przyrodnicze, parki narodowe, lasy, rzeki. Zwykle przy pierwszym przeglądaniu mapy staram się wyłapać miejscowości, które znam z historii. Specjalnie przejadę przez Knyszyn, gdzie znajdował się drewniany dwór królewski, miejsce śmierci ostatniego Jagiellona. Rozpoczynam w Białymstoku, który jest nie tylko miastem wojewódzkim, lecz także historycznie bardzo związanym z propagowaniem kultury przez ród Branickich. To również miasto, w którym klawesyn jest obecny od stuleci. Ogromne znaczenie ma dla mnie fakt, że zakup klawesynu przez Branickich nadzorował nie kto inny jak Jan Sebastian Bach. Chciałbym o tym przypomnieć i może nieco odczarować ten obraz Białegostoku, który nie zawsze kojarzy się z kulturą, często wręcz przeciwnie. To przepiękne miasto, w którym w ostatnich latach bardzo wiele się dzieje i warto realizować tam również projekty artystyczne.
Odwiedzę też Augustów, gdzie nawiązania do historii Polski i Litwy są bardzo czytelne, następnie Sejny, gdzie będę występował w Białej Synagodze. Na Litwie odwiedzę pałac Tyszkiewiczów w Zatroczu, który po raz pierwszy odwiedziłem razem z moją siostrą, gdy mieliśmy koncert w bazylice w Trokach. Okazało się, że na Zatroczu jest klawesyn, więc warto to wykorzystać. Zagram również w Wilnie, Mejszagole, Podbrodziu (tam mój koncert będzie częścią obchodów Dnia Koronacji Mendoga). Następnie przejadę przez Łatgalię – a więc Dyneburg i Rzeżycę – by znów wrócić na Litwę, tym razem do Birż, gdzie zagram w pałacu Radziwiłłów. Dalej Bauska – miasto nierozerwalnie związane z dziejami inflanckiej gałęzi zakonu krzyżackiego, Ryga i trasa wybrzeżem Bałtyku do niewielkiej miejscowości rybackiej Kabli w Estonii, gdzie mój występ będzie częścią festiwalu, następnie Parnawa i koncert finałowy w Tallinie. Jest na tej trasie kilka miejscowości, które odwiedzę po raz pierwszy, jak Podbrodzie (wybrałem to miasto ze względu na niedaleką Powiewiórkę i Zułów) czy Birże. Są też takie jak Ryga, którą widziałem po raz ostatni jako dziecko. Na pewno najwięcej niespodzianek kryje dla mnie Estonia i jestem bardzo ciekawy, jakie skarby tam odkryję.
Całość trasy przejadę oczywiście na rowerze. Koncerty będę wykonywał na klawesynie, fortepianie czy organach, a wstęp na nie będzie bezpłatny. Klawesyn będzie przewożony równolegle do mojej trasy, począwszy od Wilna. Na wcześniejszych odcinkach będę grał na klawesynach, które są na miejscu.
Czytaj więcej: Prace twórców, związanych z Wilnem na wystawie w pałacu Tyszkiewiczów w Zatroczu
Trzeba przyznać, że organizacja takiej trasy rowerowo-koncertowej to ogromne wyzwanie. Sam się tym Pan zajmuje czy ktoś Pana wspiera?
Organizację trasy rozpoczynam od nawiązania kontaktu z ambasadami polskimi na terenach, przez które przejeżdżam, i w ramach tej trasy również pomagają mi ambasady w Wilnie, Rydze i Tallinie. Bardzo wspierają mnie Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie”, Instytut Polski w Wilnie czy Instytut „Polonika”. Moje koncerty kieruję w dużej mierze do Polaków zamieszkujących tereny, przez które przejeżdżam. Na Litwie to przede wszystkim Polski Teatr „Studio” w Wilnie, z którym współpracuję już trzeci rok, a na Łotwie – środowisko związane z polskimi szkołami i Polacy w Estonii.
Jaki repertuar przygotował Pan na w ramach projektu „Białystok–Tallin Tour”?
Obecnie intensywnie przygotowuję się do koncertów (przez ostatnie miesiące w wojsku nie miałem na to czasu). Będą to szlagiery muzyki klawesynowej: Jan Sebastian Bach oraz jego synowie, Louis Couperin oraz François Couperin, czyli muzyka francuska, możliwe, że włączę Domenica Scarlattiego, czyli akcent włoski. Będę grał również na fortepianie w miejscach, gdzie ten instrument jest dostępny. W Augustowie wspólnie ze wspaniałą wokalistką Dorotą Sacewicz planujemy koncert piosenki aktorskiej i poezji śpiewanej polskiej i francuskiej. Być może sięgnę też po Paderewskiego lub improwizacje na podstawie propozycji widowni. Konkretne propozycje nadal przygotowuję, chciałbym zapewnić widowni może nie zbyt długi, ale za to przyjemny czas z dobrą muzyką.
„Białystok-Tallin Tour 2023” to autorski projekt zorganizowany przez klawesynistę i pianistę Stanisława Łopuszyńskiego, w którym łączy wiele aspektów życia społecznego – kulturę, muzykę, sport, integrację, historię, turystykę i dyplomację.
Początek trasy, którą muzyk przejedzie w całości na rowerze, znajduje się w Białymstoku, gdzie 29 czerwca o godz. 18:00 wykona recital inauguracyjny. Koncert ten odbędzie się w Galerii Sleńdzińskich przy Rynku Kościuszki 4. Muzyk wystąpi również w innych miastach w Polsce: w Augustowie, Krasnogrudzie k. Sejn, a na Litwie w pałacu Tyszkiewiczów w Zatroczu, w Wilnie, Podbrodziu, Mejszagole i Birżach. Łotewski odcinek to Dyneburg, Rzeżyca i Ryga, a w Estonii artysta wystąpi w Kabli, Parnawie i Tallinie, gdzie 21 lipca odbędzie się koncert finałowy. Długość trasy to ponad 1300 km, które Stanisław Łopuszyński pokona na rowerze w 23 dni.
Projekt „Białystok-Tallin Tour 2023” jest wspierany przez Instytut Polski w Wilnie, Ambasadę RP w Rydze, Ambasadę RP w Tallinie, Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie” , Instytut „Polonika”, Polski Teatr „Studio”, Związek Pisarzy Litwy, miasto Podbrodzie, Muzeum Regionalne w Birżach, a także wiele innych fundacji i instytucji polskich, litewskich, łotewskich oraz estońskich.
Wstęp na wszystkie koncerty jest wolny.
| Fot. FPPNW/PIOTR BABISZ, ARCHIWUM STANISŁAWA ŁOPUSZYŃSKIEGO
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 25 (73) 24-30/06/2023