„Krwawa niedziela” stała się punktem kulminacyjnym tzw. rzezi wołyńskiej. W Narodowym Dniu Pamięci Ofiar Ludobójstwa w Szczecinie, pod pomnikiem Ofiar Nacjonalistów Ukraińskich na Cmentarzu Centralnym obecni byli posłowie, przedstawiciele władz wojewódzkich, kombatanci, członkowie ogólnopolskich i lokalnych stowarzyszeń kresowych, służb mundurowych, duchowieństwa, Instytutu Pamięci Narodowej, harcerzy i młodzieży szkolnej oraz samych świadków tamtych wydarzeń.
Jako pierwszy do zebranych przemawiał ks. kanonik Kazimierz Łukjaniuk — prezes Stowarzyszenia „Kresy Wschodnie – Dziedzictwo i Pamięć”, którego celem głównym jest zachowanie pamięci o Kresach Wschodnich Rzeczpospolitej oraz upamiętnienie wkładu Kresowian w historię Polski. Powiedział on m.in. o pamięci — o tych, którzy oddali swoje życie 80 lat temu na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich. „Poeta powiedział kiedyś takie zdanie: »Jeśli zapomnę o nich, Ty Wielki Boże na Niebie zapomnij o mnie«. Dzisiaj, obchodząc 80. rocznicę »krwawej niedzieli« na Wołyniu trzeba pamiętać nie tylko o tych, którzy tam zginęli 11 lipca, ale też o wszystkich, którzy zginęli na Wołyniu i na Kresach w czasach całej II wojny światowej. Bo wojna na tych ziemiach zaczęła się już w 1939 r. i trwała do 1947. I nie o zemstę dziś chodzi, ale o pamięć — o tych, którzy oddali swoje życie 80 lat temu na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich” — powiedział ks. Łukjaniuk.
„Stajemy dzisiaj tutaj, wołając o prawdę i pamięć. Dzięki tym, którzy ocaleli i dają świadectwo, wiemy już bardzo dużo. Dalej wytrwale będziemy świadectwa tamtego czasu zbierać, nagrywać, publikować” — powiedział prof. Sebastian Ligarski ze szczecińskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej przypominając historię wydarzeń sprzed 80 lat.
Ludobójstwo wołyńskie było masową akcją eksterminacji ludności polskiej przeprowadzoną przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery (OUN-B), Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) oraz ukraińską ludność cywilną. Atak skoordynowano wówczas w 99 miejscowościach — głównie w powiatach włodzimierskim, horochowskim oraz kowelskim. Ludność polska ginęła od kul, siekier, wideł, kos, pił, noży, młotków i innych narzędzi zbrodni. Nierzadko zbrodnie były dokonywane ze szczególnym okrucieństwem, a ofiary torturowane. Jak twierdził dowódca okręgu „Turiw” Jurij Stelmaszczuk ps. „Rudyj” w zeznaniach złożonych po wojnie wobec NKWD po aresztowaniu, w czerwcu 1943 r. dowódca UPA Dmytro Klaczkiwski ps. „Kłym Sawur” wydał rozkaz eksterminacji Polaków na Wołyniu.
W „krwawą niedzielę” 11 lipca 1943 r. oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii dokonały zaplanowanego, skoordynowanego, w bezwzględny sposób przeprowadzonego ataku na polskie miejscowości pod hasłem „Śmierć Lachom” — powiedział wicewojewoda zachodniopomorski Mateusz Wagemann. Otaczano wsie, by nikt się z nich nie wydostał. Dokonano okrutnych rzezi i zniszczeń. Po dokonaniu mordów wsie palono tak, aby jeżeli ktoś ocalał albo zdołał uciec, nie mógł się tam ponownie osiedlić, żeby Polacy nie mogli w tych miejscach na nowo zamieszkać. Wicewojewoda przypomniał, że niedziela jako dzień uderzenia na Polaków została wybrana nieprzypadkowo. Polacy szli wtedy na nabożeństwa i gromadzili się w kościołach. Skupieni w jednym miejscu stawali się łatwiejszym celem dla napastników.
Mateusz Wagemann stwierdził, że liczba ofiar jest dziś trudna do oszacowania. Mówi się, że na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło ok. 100 tys. Polaków. „Brak ekshumacji oraz identyfikacji nie pozwala jednak na podanie precyzyjnych liczb. Kwestia ekshumacji i godnego pochówku ofiar jest jedną z najważniejszych kwestii, jakie powinniśmy sobie stawiać w przyszłych relacjach polsko-ukraińskich. Niewątpliwie relacje polsko-ukraińskie wkroczyły dziś w nowy etap. Pamiętamy wydarzenia ubiegłego roku: Ukraina zaatakowana przez Rosję, exodus, gigantyczna pomoc udzielana Ukraińcom przez Polaków i państwo polskie. W sposób naturalny w przestrzeni publicznej pojawia się pytanie: czy to jest dobry czas, żeby wracać 80 lat wstecz, żeby dokonywać rozliczenia zbrodni? Mówi się o nowym pojednaniu polsko-ukraińskim. Tylko czy prawdziwe pojednanie może być budowane z pominięciem prawdy historycznej?” — mówił Wagemann.
Wicewojewoda dostrzegł gesty dobrej woli ze strony Ukraińców, jak np. udział prezydenta RP Andrzeja Dudy i prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego we wspólnej ekumenicznej mszy w intencji ofiar rzezi wołyńskiej. Ocenia je jednak jako niewystarczające.
Czytaj więcej: Wołodymyr Zełenski w Warszawie
Kolejnym mówcą był Mieczysław Brocki — naoczny świadek rzezi wołyńskiej. Wspominał, że jego wieś została kompletnie zniszczona. „Odwiedzam czasami to miejsce, tam jest teraz tylko step, wszystko jest wyrżnięte, miejscowość już nie istnieje. Polaków wtedy mieszkało tam jakieś 40-50 proc., bo dużo też było Żydów czy Niemców, wiele nacji tam było. Szczątki naszych przodków rozsiane są po całej wschodniej Ukrainie. Za kilka dni skończę 96 lat, ale cały czas pamiętam tamten dzień. To są wydarzenia nie do opisania. Mojego dziadka i babcię zabili butelkami po wódce. Ostrymi końcami bili ich po twarzy. Do dzisiaj nie wiadomo, gdzie zostali pochowani. Kości naszych rodaków rozrzucone są po całej wschodniej Ukrainie. W mojej rodzinie wymordowano 25 osób… Była jedenasta wieczorem, gdy zaczęli strzelać z karabinów maszynowych. Wszystko się spaliło. Ani jedna chałupa nie została. Sąsiedzi to robili. A baciuszka w cerkwi mówił im: Wszystko jest dobrze. Musicie być stanowczy, wybić Polaków. Wszystko, co jest tutaj, będzie wasze. Było okropnie. Niemcy przyjechali. Załadowali nas na wozy i zawieźli do miasta. Tam potem brali po 50 osób do wagonów i wieźli te osoby w nieznane” — wspominał Mieczysław Brocki.
Jednym z ostatnich mówców był metropolita lwowski abp Mieczysław Mokrzycki:
„Przypomnijmy: 80 lat temu, podczas tzw. „krwawej niedzieli” w 1943 r., ukraińscy nacjonaliści zaatakowali polskie wioski na Wołyniu. W ten sposób rozpoczęła się rzeź wołyńska. Przykro nam, że musimy się spotykać przy symbolicznej mogile, że do tej pory męczennicy Wołynia nie mają swoich grobów, na których moglibyśmy postawić krzyż zbawienia, zapalić znicz pamięci i powiedzieć, że tutaj spoczywają nasi przodkowie. Dlatego jestem Wam bardzo wdzięczny, że pamiętacie o swoich przodkach, o swoich rodakach. Ufam, że dzisiejsza sytuacja, która jest w Ukrainie, pomoże Ukraińcom zrozumieć nas. Pomoże otworzyć im serca. Dlatego apeluję do Konferencji Episkopatu Polski i do władzy państwowej, by była bardziej stanowcza, aby upominała się o nasze prawa — o nasze prawo do istnienia w Ukrainie, o prawo, abyśmy mogli być Kościołem wolnym. I niech nasza pamięć przyczyni się do pokoju w Ukrainie — tak, abyśmy mogli wspólnie uznać, że najważniejszą wartością w życiu człowieka jest Prawda i że w życiu powinniśmy zawsze kierować się dekalogiem Bożym. Bo wtedy będziemy zawsze ludźmi wolnymi i szczęśliwymi. I niech ta wspólna modlitwa ukoi w nas ból, który wszyscy nosimy, a także wyniesie naszych męczenników wołyńskich do świętości i do włączenia ich w grono męczenników w niebie”.
Obchody 80. rocznicy ludobójstwa Polaków na Wołyniu w Małopolsce Wschodniej zakończył uroczysty apel pamięci żołnierzy polskich zamordowanych za wierność przysiędze wojskowej oraz upamiętnianie męczeństwa naszych rodaków na Kresach. Było też składanie kwiatów i wiązanek z szarfami przy pomniku Ofiar Nacjonalistów Ukraińskich.