Pojechali nie tylko członkowie Polskiego Stowarzyszenia Medycznego na Litwie (PSML), ale również sympatycy, w tym laureatka Plebiscytu Czytelników „Kuriera Wileńskiego” — „Polak Roku 2017” Regina Markiewicz. Co ważne, udział wzięło także środowisko medyczne z Solecznik i Rudominy. Swoimi skrzydłami objęto też uchodźców z Ukrainy — małżeństwo naukowców oraz ich córkę lekarkę z dzieckiem.
Wycieczkowiczów powitała stomatolog Lucja Szymanowska, która zorganizowała wycieczkę. „Zapowiada się pogoda dobra, miałam zawieźć wszystkich do kościoła modlić się o pogodę, ale Bóg dopisuje i pogoda ma być ładna” — usłyszeliśmy w autokarze od organizatorki. Tak też było. Wycieczka, choć to przyjemność, miała też cel wymierny, czyli poszerzenie kręgów stowarzyszenia i zintegrowanie działaczy.
Telsze to pierwszy dzień naszej wycieczki, czyli 12 sierpnia, sobota. Stolica Żmudzi leży na siedmiu wzgórzach, nad jeziorem Mastis, które jest całkiem duże, ale niegłębokie. Wrażenie pozostawiła bliska z nazwy Góra Wileńska, na której ulokowano kościół i Gimnazjum Žemaitės, w którym uczyli się w swoim czasie Alma Adamkienė, Rolandas Paksas i Monika Navickienė.
Czytaj więcej: Regina Markiewicz „Polakiem Roku 2017”
Telsze, niedźwiadki i język polski na Żmudzi
To miasto niedźwiadków — widać to chociażby po ulicy Didžioji, gdzie zobaczyliśmy niejeden pomniczek niedźwiadka. To nie jest przypadkowo przez mieszkańców umiłowane zwierzę — niedźwiedź widnieje na herbie Żmudzi i na herbie miasta Telsz.
Zobaczyliśmy też nietypowy pomnik poświęcony… serowi Džiugas, który ewidentnie mieszkańcy doceniają.
Swego czasu w mieście tym mieszkało wielu Żydów — pozostały wielopiętrowe kamieniczki.
Co ciekawe, Telsze zdobi pomnik Algirdasa Bosasa, kiejdańskiego rzeźbiarza. Pomnik upamiętnia walki o przetrwanie Żmudzi w latach 1236-1422, a także bitwę pod Durbe z 1260 r., „która przesądziła o losach Żmudzi, Litwy i całego regionu bałtyckiego”. Napis ten cytujemy dosłownie, gdyż na pomniku znajduje się także tablica w języku polskim.
Po przechadzkach w Telszach ruszyliśmy do Płungian, a tam niemniej bliska sercu atrakcja. Pałac Michała Mikołaja Ogińskiego po renowacji oczarował nie tylko historią, ale też kształtem. Rodzina Ogińskich była powiązana z Čiurlionisem, więc dla wielu postać ta okazała się silnie zawieszona w kontekście. Jeśli zaś chodzi o dobra materialne, to niektóre meble w pałacu są unikatami na skalę europejską. Na swój czas czekają jeszcze budynki w parku, które renowacji na razie nie przeszły. Nie wszystkie cuda mogliśmy uchwycić na kadrach, ponieważ obowiązywał zakaz fotografowania.
Lucja Szymanowska: „Mamy doświadczenie”
Porozmawialiśmy z organizatorką wyjazdu, Lucją Szymanowską, lekarką stomatolożką, która połączyła działalność z hobby.
— Podróże to moje hobby, od niedawna organizujemy wycieczki pt. „Poznajemy swój kraj”. To jest piąta wspólna wycieczka. Zapraszamy gości także spoza stowarzyszenia, którzy zwiedzają razem z nami — w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” zaznaczyła organizatorka.
— W sumie całkiem nieźle nam to idzie, mamy już doświadczenie. Przede wszystkim przyświeca nam wspólny cel. Wiemy, co chcemy obejrzeć, praktycznie większych przeszkód nie ma — cieszy się pani Lucja.
Zaczepiliśmy też prezes PSML-u, lekarkę radiolog Eleonorę Kvaščevičienė. Zaznaczyła, że szczególnie cieszy udział sympatyków, co pozwala przyciągnąć nowych członków do stowarzyszenia. Dodała, że popularność i rozpoznawalność PSML-u rośnie, m.in. w rejonie solecznickim.
Przyjechaliśmy do Kretyngi, gdzie mieliśmy noclegi. Tak dobiegł końca pierwszy dzień.
Czytaj więcej: Stowarzyszenie Medyczne ma nową prezes — Eleonora Kvaščevičienė, radiolog
Brać przykład! Promować się, nie bać
Poranek, jak na lekarzy przystało, miał być zdrowy, czyli rozruszany. Powitała nas joga. Rozciągnąwszy posenne sztywności ruszyliśmy do Lipawy (lit. Liepāja). Nim jednak tam dotarliśmy, raz jeszcze udało się nam porozmawiać z uczestnikami. Porozmawialiśmy z panią Ewą Połońską, duszą towarzystwa całej wycieczki.
— Jestem technikiem radiologii w szpitalu im. Mykolasa Marcinkevičiusa w Wilnie, mam wspaniałe trzy córki i trójkę wnuków! W ogóle w rodzinie jestem optymistką, a mąż raczej pesymistą, dopełniamy się. Wszędzie lubimy uczestniczyć, brać udział, to odmładza, jeszcze bardziej chce się żyć! — w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” opowiadała pani Ewa.
— Utkwiło w pamięci to, że w Telszach promują siebie, a to jest bardzo dobre. Że Żmudź to największe terytorium, Żmudzini na świecie najpiękniejsi i tak dalej. Trzeba brać przykład! Tak trzeba siebie właśnie doceniać, rzeczywiście jak o sobie się tak gada, to tak nas i inni przyjmują — nie ukrywała radosnego nastawienia nasza rozmówczyni.
Sala-bursztyn, kawał szklanej bryły
Przybyliśmy do celu, na Łotwę. Wybrzeże Lipawy stało się popularne w drugiej połowie XIX w. Kurort odwiedzali arystokraci z Europy i Rosji, a jeszcze wcześniej, przed zyskaniem przez kurort popularności, gościł tu Piotr I, car kraju okupującego tereny dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Wizytówką miasta są szerokie (50-80 metrów!) plaże. Są nie tylko szerokie, ale i długie (8 kilometrów). Wybrzeże otacza dzika przyroda, przeważnie drzewa liściaste. W centrum miasta znajduje się ogromna sala koncertowa w kształcie bursztynu. Zaprojektował ją architekt austriacki Volker Gienck. Wszędzie widać było motywy luterańskie, bo miasto to było domem dla wielu wyznawców tej wiary.
W samym sercu Starego Miasta znajduje się Katedra św. Trójcy z pięknie brzmiącymi organami w środku, gdzie odbywają się nie tylko msze, ale i koncerty. Ponieważ miastu udało się uniknąć dużych pożarów, można w nim natknąć się na nawet 300-letnie budynki. Najbardziej rozpowszechniony styl, secesja, po litewsku nazywany „jugendo stilius”, od niemieckiego „Jugendstil”, czyli „styl młodzieży”.
Niektóre budynki cechuje lakoniczność wyrazu i skromność kształtów. Warta uwagi jest stara hala targowa, przypomina trochę wileński rynek Pod Halą, jest jednak znacznie większa. Ulice są brukowane, a władze lokalne pielęgnują „kocie łby” jako element dziedzictwa.
Bronisława Siwicka: „Na rzecz Wileńszczyzny”
Po intensywnym zwiedzaniu rozmówiliśmy się z panią Bronisławą Siwicką, założycielką i byłą prezes PSML-u, która stanowisko to piastowała przez ponad dekadę. Pani Bronisława wspominała dziennikarki „Kuriera Wileńskiego” — śp. panie Helenę Gładkowską i Julittę Tryk, z którymi przyszło niejednokrotnie współpracować. Wyraziła też zadowolenie, że nasza gazeta wciąż współpracuje z organizacją.
— Cieszę się, że nie zapomina się Polskiego Stowarzyszenia Medycznego na Litwie, w tym weteranów, którzy teraz również mają okienko na świat, aby zwiedzić nasz kraj. Pod nowym kierownictwem wielokrotnie brałam udział w rozmaitych wycieczkach. Razem zwiedzamy nie tylko kraj, ale też wystawy, inne państwa nawet. Przed chwilą byliśmy w Lipawie na Łotwie! — opowiadała pani Bronisława.
Zapytana o początki działalności odpowiada z sentymentem.
— To były początki lat 90., mieliśmy odrodzenie niepodległej Litwy, potrzebna była pomoc medyczna, materialna dla naszych mieszkańców. Brakowało leków, wszystkiego, wzięliśmy wtedy to na swoje barki i dzieliliśmy leki nawet w kościołach. Opiekowaliśmy się też kombatantami. Myśmy mieli inny kierunek działania niż większość, również bardzo potrzebny dla naszej Wileńszczyzny — zaznaczyła rozmówczyni.
Kierunek na młodzież to dobry kierunek
Wyraziła też dumę z kierunku, w jakim idzie stowarzyszenie, nie szczędząc pozytywnych ocen pod adresem młodzieży.
— Od 1996 roku jesteśmy członkami polonijnych organizacji medycznych, byliśmy na 10 kongresach światowych, które organizuje Federacja Polonijnych Organizacji Medycznych, teraz nasza prezes (Eleonora Kvaščevičienė — przyp. red.) jest w tej organizacji sekretarzem, to dodatkowe obciążenie, ale wszyscy staramy się dopomóc. Do stowarzyszenia dołączyła młodzież i to niemało, co bardzo cieszy. Chcemy, aby młodzież została na Litwie, gdzie lekarze są i potrzebni, i cenieni — mówiła z troską pani Siwicka.
— Będziemy nadal wspólnie pracować na rzecz naszych kochanych mieszkańców Wileńszczyzny — podsumowała.
Pani Bronisława Siwicka swego czasu nawet startowała do Sejmu Litwy z listy nr 7, czyli listy Związku Polaków na Litwie (wtedy jeszcze organizacje społeczne mogły tworzyć własne listy). Znajdowała się wtedy pod numerem 12. Była też przez czytelników „Kuriera Wileńskiego” nominowana do tytułu „Polaka Roku”. W 2019 r. odznaczona została Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za „wybitne zasługi w rozwijaniu polsko-litewskiej współpracy naukowej w dziedzinie medycyny, za działalność na rzecz społeczności polskiej na Litwie”.
Życzyliśmy jak najwięcej zdrowia i siły w działalności. Tym pozytywnym akcentem przeszliśmy z rozmowy do dalszej części wycieczki.
Czytaj więcej: Medycy Polacy z Litwy pojadą do Warszawy na Kongres i Zjazd
Muzeum nie wypaliło, słońce wypaliło
Poniedziałek i wtorek był dniem odpoczynku w Połądze nad Bałtykiem. Niestety, Muzeum Bursztynu po rekonstrukcji nie było nam dostępne, gdyż w poniedziałki nie jest otwarte, a wtorek był świętem państwowym. Medycy nie byli zadowoleni, ale starali się rekompensować bolesne straty wycieczki wylegiwaniem się na plaży i trzeba przyznać, że ta czynność całej wycieczce wychodziła znakomicie.
Z kolei już 15 sierpnia, we wtorek, uczciliśmy Święto Matki Boskiej Zielnej mszą świętą w Kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Połądze.
Natomiast Święto Wojska Polskiego doczekało się z naszej strony honorów w formie piosenek patriotycznych, które wypełniły autokar w drodze powrotnej. Śpiewaliśmy nawet po ukraińsku — dzięki pani Natalii z Charkowa.
Dobrze było poczuć po prostu ludzką serdeczność względem bliźnich.
Apolinary Klonowski,
Janina Jarosz