Wiosną Litwą zatrząsł skandal paragonowy. Działacz społeczny i dziennikarz Andrius Tapinas zainicjował akcję prześwietlenia wydatków samorządowców. Akcja wykazała, że bezprawne lub nieprzejrzyste wykorzystywanie środków pieniężnych dotyczy zarówno polityków obecnej koalicji, jaki i opozycji.
Bohaterami skandalu okazali się nawet trzej ministrowie – oświaty Jurgita Šiugždinienė, kultury Simonas Kairys oraz finansów Gintarė Skaistė. Szefowa resortu oświaty podała się do dymisji.
Czytaj więcej: Skandal po publikacjach Tapinasa: radni okradają podatników na skalę masową
Skandal paragonowy
O nieprawidłowości w dysponowaniu środkami samorządowymi został posądzony członek prezydium partii socjaldemokratycznej oraz mer rejonu janowskiego Mindaugas Sinkevičius. Nie przeszkodziło mu to w wyborze na kolejną kadencję prezesa Litewskiego Stowarzyszenia Samorządów. Po akcji Tapinasa musieli się też tłumaczyć członkowie AWPL-ZchR Edyta Tamošūnaitė oraz Albert Narwojsz.
Ostatnie badania opinii publicznej, przeprowadzone przez agencję „Baltijos tyrimai” na zlecenie LRT, wykazały, że w przypadku 47 proc. ankietowanych mieszkańców Litwy zaufanie względem samorządu się zmniejszyło. Najbardziej zawiedzeni tą instytucją okazali się mieszkańcy miast powyżej 5. roku życia. Mniejsze zaufanie jest wśród kobiet niż mężczyzny.
32 proc. badanych odpowiedziało, że skandal paragonowy nie miał wpływu na odbiór przez nich spraw samorządowych. Natomiast 10 proc. odpowiedziało, że w ogóle nie słyszało o skandalu.
– Skandale korupcyjne, większe lub mniejsze, powtarzają się od wielu lat. Obecny skandal wykreował u mieszkańców pewien obraz, że władze samorządów są bardziej nastawione na zaspokajanie własnych korzyści niż na dobro mieszkańców. Bardzo często winowajcy tych skandali nie są pociągani do odpowiedzialności – mówi w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” politolog Andrzej Pukszto z Uniwersytetu Witolda Wielkiego.
Tylko 3 proc. respondentów stwierdziło, że ich zaufanie w ostatnim czasie względem samorządu wzrosło. Dotyczyło to przeważnie osób w przedziale wiekowym od 18 do 29 lat.
Zdaniem Pukszty problem z samorządnością jest o wiele głębszy. – Wydaje mi się, że ta nasza litewska samorządność nie do końca zdaje egzamin. Z jednej strony ludziom spodobało się, że mogą wybierać merów bezpośrednio. W tym przypadku możemy zaobserwować społeczne ożywienie. Na zasadzie, że jest sporo kandydatów na mera i jest w czym wybierać. To przekłada się na większą liczbę głosujących. Z drugiej strony – co niejednokrotnie powtarzałem – Litwa potrzebuje dwuszczeblowego samorządu. Obecny model, który jest zagwarantowany w konstytucji, nie jest wystarczający. Gdyby ludzie wybierali przedstawicieli gmin, to wówczas samorządność byłaby bliżej ludzi. Niestety, obecny model samorządowy jest zbyt daleko ludzi i nie do końca wszystko ogarnia – zauważa nasz rozmówca.
Jesienią 2022 roku, w trakcie zainicjowanego przez ośrodek prezydencki Forum Regionów, Mindaugas Sinkevičius ogłosił, że system samorządowy Litwy „zatrzymał się w pół drogi”. „Dlatego krajowi politycy muszą wybrać, czy skręcimy z powrotem do czasów centralnego zarządzania, czy pójdziemy do przodu, wzmacniając społeczeństwo obywatelskie” – apelował socjaldemokrata.
Jego zdaniem kilka rozwiązań wzmocniłoby system samorządowy. W tym miejscu wymienił między innymi dysponowanie ziemią państwową, co pozwala samorządom lepiej zadbać o planowanie przestrzenne.
Czytaj więcej: Minister Dulkys pod pręgierzem krytyki ze strony samorządów
Upartyjnienie samorządów
Andrzej Pukszto nie wyklucza, że wpływ na zaufanie mieszkańców względem samorządów może wynikać z tego, że podstawowymi graczami na scenie politycznej nadal pozostają ogólnokrajowe ugrupowania.
– Ten problem jest pokłosiem naszego systemu politycznego. Najczęściej w wyborach samorządowych zgłaszane są listy partyjne, aczkolwiek są próby stworzenia alternatywy w postaci powoływania komitetów wyborczych. Czasami partie ogólnonarodowe niezbyt mocno się zagłębiają w lokalne problemy. Zdarza się, że pewni działacze partyjni są dobrzy na poziomie krajowym, a nie sprawdzają się na szczeblu lokalnym. Widzimy też zbyt duże upartyjnienie na poziomie samorządowym. Bądźmy szczerzy, takie sprawy, jak wywózka śmieci lub łatanie dróg, nie potrzebują dużej polityki. Oczywiście są pozytywne sygnały. Mimo wszystko powstają komitety wyborcze, ludzie się organizują na wybory i wystawiają listy w obrębie jednego samorządu. Jednym z najbardziej pozytywnych elementów samorządności są bezpośrednie wybory merów. Z pewnością to się ludziom podoba. Niemniej byłem i pozostaję zwolennikiem dwuszczeblowego samorządu – oświadcza politolog.
Aktywność lepsza niż pasywność
Zgodnie ze znowelizowaną Ustawą o samorządzie terytorialnym w tym roku – po raz pierwszy w historii Litwy – odbyły się bezpośrednie wybory merów. Nowe prawo inaczej podzieliło kompetencje i obowiązki rady i mera. De facto rada stała się władzą ustawodawczą w samorządzie, a mer i jego drużyna – wykonawczą.
Obecnie rada samorządowa jest odpowiedzialna za wydawanie aktów prawnych, zatwierdzanie budżetu na następny rok, struktury spółek komunalnych i instytucji samorządowych. Mer jest natomiast odpowiedzialny za administrowanie jednostką samorządową. Sam mianuje dyrektora administracji oraz przedstawia radzie do zatwierdzenia własnych kandydatów na wicemera. Mer nie jest członkiem rady, jak było dotychczas, dlatego nie ma prawa głosu, ale przewodzi jej obradom. Poza tym mer ma prawo zawetować decyzję rady, jeśli będzie uważał ją za niezgodną z prawem.
– To rozwiązanie się sprawdziło. Sprawdziło się w kontekście demokracji. Wyborcy się obudzili i uwierzyli w to, że od nich zależą pewne ważne sprawy. Ludzie z większą chęcią idą na wybory. Jest większa aktywność wyborcza. Kiedy mieszkańcy aktywizują się, to zawsze jest dobrze. Aktywność społeczna jest zawsze lepsza od pasywności – dzieli się z nami refleksją Andrzej Pukszto.
Czytaj więcej: Wybory do rad samorządowych oraz wybory merów 5 marca 2023 r.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 39 (113) 30/09-06/10/2023