Więcej

    Trudne świętowanie Bożego Narodzenia na Syberii

    Święta, choinka, prezenty… To, co dziś stało się częścią komercji, dla wielu mieszkańców Litwy w czasach sowieckich było trudno osiągalną rzeczywistością. A jednak – nawet w realiach zesłania świąteczne obrzędy były w łagrach zachowywane. Dawały siłę i nadzieję na lepsze jutro. O świętowaniu Wigilii w realiach syberyjskich opowiada dr Ramunė Driaučiūnaitė, dyrektor Muzeum Okupacji i Walki o Wolność w Wilnie. 

    Czytaj również...

    Od wieków Syberia była miejscem opisywanym nie w ujęciu czysto geograficznym, ale jako obszar zsyłki. Była miejscem, gdzie tysiące rosyjskich poddanych i więźniów przeżywało najgorsze lata swego życia. 

    Wiadomo, że już w 1617 r., w czasie wojny polsko-rosyjskiej, „za Ural” wysłano 60 Polaków i Litwinów, którzy po kilku latach powrócili do domu. Po nich przez stulecia na „nieludzką ziemię”, za prawdziwe przestępstwa czy też za walkę o niepodległość, wędrowały kolejne pokolenia. 

    Po władzy carskiej nastała jednak władza sowiecka, która nie musiała ani sądzić, ani nawet szukać winy, by zgotować ludziom choćby najgorszy los. W czasie sowieckiej okupacji tysiące mieszkańców Litwy doświadczyło, jak trudny jest los zesłańca i jak ważna w takich warunkach jest nie tylko siła fizyczna, ale także siła ducha. 

    Codzienna walka o kawałek chleba

    – Na zesłanie trafiali ludzie wychowani w okresie międzywojennym, przywiązani do tradycji narodowych i katolickich. Tacy pozostali również na Syberii, przynieśli tam swoje wartości i zwyczaje. Wśród nich szczególne miejsce zajmowało Boże Narodzenie. To było trudne świętowanie. Głodne, chłodne, pełne beznadziei, ale było. To dowód na to, że tego, co w nas najgłębsze żaden okupant nie może nam odebrać – mówi dr Ramunė Driaučiūnaitė, dyrektor Muzeum Okupacji i Walki o Wolność w Wilnie. 

    Wydaje się, że do naszych czasów przetrwało sporo świątecznych sybirackich kartek, zdjęć, pamiątek. Warto jednak zauważyć, że niemal wszystkie one pochodzą z okresu późniejszego, przede wszystkim po 1953 r., gdy realia na zesłaniu znacznie się poprawiły. Zesłańcy, którzy trafili na Syberię w okresie II wojny światowej, mieli o wiele mniej możliwości, by kontaktować się z bliskimi. 

    – Największym wyzwaniem było dla nich przetrwanie. Życie na zesłaniu oznaczało codzienną walkę o kawałek chleba, o minimalne warunki dla swoich dzieci, rodziny. W takich straszliwych warunkach kilka słów napisanych na kawałku cudem zdobytego papieru lub brzozowej korze nabierało wyjątkowego znaczenia. Był to nie tylko wyraz pamięci, ale przede wszystkim wiadomość, że człowiek, który został rozdzielony z bliskimi, żyje, że jest nadzieja na ponowne spotkanie – podkreśla historyczka. 

    Czytaj więcej: Sybiracki los, polski los

    Pamiątki świadectwem siły ducha

    Większość fotografii, kartek świątecznych z zesłania pochodzi z okresu dużo późniejszego, z czasów po śmierci Stalina, gdy warunki życia w łagrach i na zesłaniu nieco się poprawiły. 

    – Miała na to wpływ fala strajków, która przeszła przez łagry w związku ze słabnącym zdrowiem, a wreszcie ze śmiercią Stalina. Przymusowi robotnicy zażądali poprawy warunków pracy i życia, brygady zaczęły odmawiać pracy. W 1953 r. rozpoczął się najbardziej znany generalny bunt w Workucie. Oczywiście władze sowieckie nie zamierzały układać się ze strajkującymi, wszystkie strajki stłumiono za pomocą siły – czołgów, karabinów maszynowych. A jednak okazało się, że bunt nie był daremny, gdyż stopniowo sytuacja więźniów zaczęła się poprawiać – wyjaśnia dr Driaučiūnaitė. 

    – Właśnie z tego postalinowskiego okresu pochodzi najwięcej pamiątek, które dotrwały do dzisiejszych czasów. To bardzo świadectwo tego, jak ważne były społeczne relacje, zwyczaje religijne i narodowe. Ludzie, którzy znaleźli się w warunkach odczłowieczających, szukali punktu oparcia, wartości, wokół których mogliby nadal żyć, nabrać sił, by przetrwać jeszcze jeden dzień, jeszcze jeden rok, może jeszcze 5, może 10 lat, by w końcu wrócić do domu – dodaje rozmówczyni „Kuriera Wileńskiego”. 

    Pamiątki, które pozostały do dzisiaj, świadczą niewątpliwie o tym, jak wielką moc miały tradycyjne katolickie obrzędy i zwyczajowe świętowanie i jak wiele znaczyły dla uwięzionych w syberyjskich realiach. – Mimo biedy zesłańcom nierzadko udawało się stworzyć wyjątkową świąteczną atmosferę. W zbiorach mamy wiele fotografii przedstawiających bożonarodzeniowe choinki. Bardzo wzruszyła mnie opowieść jednej z kobiet, która na zesłaniu spędziła część swojego dzieciństwa. Każdego roku, w czasie świąt, jej mama starała się, by jak było to prawdziwe Boże Narodzenie. Nie miała możliwości, by zdobyć prezenty, każdego roku pozwalała więc swojej córce wybrać sobie jedną z choinkowych ozdób jako prezent na gwiazdkę. Ta dziewczynka wróciła na Litwę z sześcioma takimi ozdobami, po sześciu latach na zesłaniu. Nigdy przedtem ani potem żadne prezenty nie były w jej oczach tak cenne, jak te z choinki na Syberii – mówi historyk. 

    Sowieci przegrali z Bożym Narodzeniem

    Dr Driaučiūnaitė zauważa, że warunki na zesłaniu zmieniały się w czasie, zwykle były najtrudniejsze w pierwszym okresie po przyjeździe. 

    – Zesłańcy byli to najczęściej ludzie pracowici, którzy starali się zadbać o swoich bliskich i często, po pewnym okresie, udało im się poprawić swój los. Zbudować ubogi dom, który jednak dawał prywatność i pozwalał na świętowanie – wyjaśnia.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Wspólne świętowanie katolickich świąt było zabronione, ale – wraz z politycznymi zmianami – coraz rzadziej tych zakazów przestrzegano. 

    – Oczywiście sowiecka władza nie uznawała Bożego Narodzenia. Nie było mowy o dniu wolnym, mimo mrozu należało iść do pracy. W późniejszym okresie pojawiły się jednak nie tylko wspólne wigilie w domach, ale także w łagrach, gdzie świętowali więźniowie polityczni najpierw w ukryciu, a potem także w stołówkach. Ten wigilijny stół był skromny, bo w metalowych miskach złożone były zwykle po prostu dzienne racje chleba, ale był wyrazem łączności z tradycją, własnym radem, społecznością, z której ci ludzie zostali wyrwani – podkreśla historyk. 

    Boże Narodzenie było też czasem zawierania małżeństw. – Na zesłaniu toczyło się po prostu życie. Młodzi ludzie zakochiwali się w sobie, zakładali rodziny. Okres z zimowy charakteryzował się nieco mniejszym natężeniem pracy, więc najbardziej odpowiadał uroczystościom rodzinnym. Nierzadko to właśnie świąteczny okres wybierano więc na ślub. Dla każdej społeczności na zesłaniu wielkim szczęściem była obecność księdza. Tam, gdzie docierali kapłani, to świętowanie miało najpełniejszy wymiar – mówi dr Driaučiūnaitė. 

    Listy z Sybiru

    W tym syberyjskim świętowaniu udział miała także rodzina czy znajomi, którzy pozostali na Litwie. – Takim symbolem łączności z krajem był opłatek, który często przysyłano ukryty w paczkach. Był to znak jedności z tymi, którzy pozostali. Do wigilijnego stołu starano się zaprosić także tych, którzy nie byli członkami rodziny, ale byli samotni, by w tym dniu nikt nie pozostał bez bliskich – zauważa dyrektorka muzeum. 

    Listy z zesłania miały szczególne znacznie – oznaczały, że osoba, z którą rodzina przeżywała rozłąkę, żyje. Były nadzieją na spotkanie, a także okazją, by zasygnalizować ważne potrzeby. Najczęściej były one bardzo prozaiczne – proszono o produkty spożywcze, medykamenty. 

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    – W niektórych rodzinach z okresu zesłania czy łagrów pozostały całe archiwa. Czasem zdarzało się jednak, że pomimo wysyłania listów brakowało odpowiedzi. To smutny przykład, ale były rodziny, które nie odpisywały na listy z zesłania czy łagrów, gdyż bały się represji. Jeszcze smutniejszą sytuacją było, gdy listy z Syberii przestawały przychodzić. Najczęściej oznaczało to, że ważnej dla kogoś osoby już nie ma – zauważa historyk. 

    Jak wyjaśnia rozmówczyni „Kuriera Wileńskiego”, ci, którzy nie mogli liczyć na kontakt z bliskimi, nierzadko nawiązywali go z innymi więźniami. – Pomiędzy uwięzionymi w różnych obozach nawiązywała się korespondencja. Te listy nie służyły jedynie wymianie informacji, ale miały dla uwięzionych wręcz terapeutyczne znaczenie. Dawały szanse na wyrażenie siebie, własnego stanu, twórczości. Bardzo często w tej korespondencji pojawiała się symbolika narodowa. Mogła być ona bardziej rozbudowana, jak np. rysunek Wieży Giedymina, albo bardzo skromna, ale czytelna, jak choćby trójkolorowa nitką, którą przewiązano życzenia – mówi dr Ramunė Driaučiūnaitė.

    Czytaj więcej: Największa deportacja z terytorium Litwy odbyła się w 1948 roku


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 51 (148) 23/12/2023-05/01/2024

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Wileńskie groby nie ujawniają łatwo swoich tajemnic 

    Poszukiwania przywódcy wileńskich reformatów rozpoczęło Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy (lit. Lietuvos gyventojų genocido ir rezistencijos tyrimo centras - LGGiRTC).  Inicjatywa wyszła od litewskich reformatów – Propozycja rozpoczęcia poszukiwań wyszła od środowiska litewskiego Kościoła reformowanego, dla którego niewątpliwie...

    Połączenie tradycji i współczesności. Noc Świętojańska w Rudominie

    Najkrótsza noc w roku jest hucznie obchodzona w Rudominie od wielu lat i stała się najważniejszym z wydarzeń organizowanych przez Centrum Kultury w Rudominie. W tym roku ponownie organizatorzy mówią o rekordowej widowni. Kolejny rekord w Rudominie i zaproszenie do...

    Film o sile pamięci przekazywanej z pokolenia na pokolenie

    Film powstawał w ubiegłym roku m.in. na Litwie. Realizatorzy odwiedzili okolice wsi Mamowo, Inklaryszki, Połuknie i oczywiście cmentarz na Rossie. W produkcję zaangażowali się również Polacy z Wileńszczyzny. O miejscach związanych z powstaniem styczniowym i jego bohaterami opowiadali: Irena...

    Zginęła cała wioska… Pamięć przywrócona [Z GALERIĄ]

    Ilona Lewandowska: Kim byli mieszkańcy Pirciupi w czasie wojny?  Rytas Narvydas: Zwykli, spokojni ludzie, zajmujący się rolnictwem, pszczelarstwem. Jeśli chodzi o skład narodowościowy, byli to przede wszystkim Litwini, choć wieś w okresie międzywojennym znajdowała się w granicach Polski. Dlaczego zginęli?...