Więcej

    To był początek drogi nowoczesnych narodów. 161. rocznica wybuchu powstania styczniowego [Z GALERIĄ]

    Powstanie styczniowe rozpoczęło się 22 stycznia 1863 r., kiedy Centralny Komitet Narodowy ogłosił manifest i przekształcił się w Rząd Narodowy. Trwało do jesieni 1864 r. – Powstanie styczniowe miało małe szanse na wygraną, ale nie można powiedzieć, że było bezsensowne – uważa historyk Egidijus Aleksandravičius. Powstanie z 1863 r. było ostatnim wspólnym zrywem niepodległościowym Polaków i Litwinów. 

    Czytaj również...

    Od niedawna powstanie styczniowe staje się jednym z elementów wspólnej polsko-litewskiej narracji historycznej. W 2019 r. odbył się uroczysty pochówek powstańców styczniowych w Wilnie z udziałem głów państw obu krajów. Przywódcy powstania, Zygmunt Sierakowski i Konstanty Kalinowski, spoczęli na wileńskiej Rossie.

    Czytaj więcej: Nad trumną Kalinowskiego: Czy przywódca powstania ocali niepodległość Białorusi?

    Nikczemny rząd

    Powstanie styczniowe rozpoczęło się 22 stycznia 1863 r., kiedy Centralny Komitet Narodowy ogłosił manifest i przekształcił się w Rząd Narodowy. „Nikczemny rząd najezdniczy, rozwścieklony oporem męczonej przezeń ofiary, postanowił zadać jej cios stanowczy: porwać kilkadziesiąt tysięcy najdzielniejszych, najgorliwszych jej obrońców, oblec w nienawistny mundur moskiewski i pognać tysiące mil na wieczną nędzę i zatracenie” – takimi słowami rozpoczynał się manifest.

    Powstanie 1863 r. było ostatnim wspólnym zrywem niepodległościowym Polaków i Litwinów. 

    – Mimo że po powstaniu drogi Litwinów i Polaków się rozeszły, a procesy wyodrębniania się obu narodów przyśpieszyły, to jednak do końca I wojny światowej takiego zupełnego oddzielenia się nie było. Na przykład Konstancja Skirmunt czy Vanda Daugirdaitė-Sruogienė twierdziły, że do samego końca wojny środowiska szlacheckie na Litwie żyły podobnymi ideami, jakie były popularne za czasów powstania styczniowego. Sytuacja zmieniła się dopiero wtedy, gdy w czasie wojny szlachta zaczęła się zaciągać do legionów Józefa Hallera. Dopiero wtedy zaczęto określać siebie jako Polaków. Dlatego rozdzielenie narodowe Polaków i Litwinów nie było takie błyskawiczne, jak to może komuś się wydawać. W ciągu tego czasu działały różne grupy światopoglądowe. Po stronie polskiej to byli to „krajowcy”. Po litewskiej Antanas Baranauskas, który zwłaszcza w późniejszym okresie ujawniał poglądy zbieżne z „krajowcami”. Te środowiska liczyły na odrodzenie Wielkiego Księstwa Litewskiego, dlatego dla nich hasła powstania styczniowego były jak najbardziej aktualne. Oczywiście w końcu wygrała opcja etnolingwistyczna. W pierwszej kolejności wśród Litwinów, z racji tego, że byli mniejszym i bardziej pokrzywdzonym narodem i partnerem unii polsko-litewskiej. Ale też wśród Polaków, gdzie duży wpływ miała endecja – komentuje w wypowiedzi dla „Kuriera Wileńskiego” historyk Egidijus Aleksandravičius z Uniwersytetu Witolda Wielkiego.

    Ostateczny podział na Litwinów i Polaków nastąpił w latach 20 XX w. – Widzimy, że jeszcze w tym okresie istnieją pomysły na pewną litewsko-polską wspólnotę, choćby wśród takich działaczy, jak Józef Piłsudski lub Michał Römer. Kiedy jednak zaczynają się realne walki, kiedy jedni strzelają do drugich, to dochodzi do faktycznego i ostatecznego podziału. Jedni mówią: „My bez Wilna się nie uspokoimy”, a drudzy, że „uspokoimy się tylko z Wilnem” – zaznacza nasz rozmówca.

    Czytaj więcej: Powstanie Styczniowe: Ważna rocznica dla czterech narodów

    Dlaczego Rossa?

    Historyk Uniwersytetu Witolda Wielkiego podkreśla, że chciałby, aby upamiętnienie powstania styczniowego dla Polaków, Litwinów i również Białorusinów stało się swoistym źródłem lub symbolem początku drogi nowoczesnych narodów. 

    – Generalnie czerpiemy z historii po to, aby w jakimś sensie ukształtować własną przyszłość, dlatego wspólne obchody powstania styczniowego, moim zdaniem, są czymś produktywnym i mającym rację bytu – ocenia Aleksandravičius.

    Jeżeli chodzi o upamiętnienie powstania, jak sądzi nasz rozmówca, nie zawsze decyzje polityków były trafne. 

    – Oczywiście popełniono sporo błędów. Zwłaszcza poprzez upolitycznianie i biurokratyzację historii. Weźmy np. pochówek Konstantego Kalinowskiego – ile tam było powierzchniowości i głupoty. Nie rozumiem choćby tego, dlaczego Kalinowskiego i innych powstańców trzeba było chować po raz drugi na Rossie. Przecież ci bohaterowie, zamordowani przez Rosjan, byli pochowani w najbardziej zaszczytnym miejscu Litwy, przy Górze Giedymina. Dla mnie to miejsce najbardziej nadawało się na upamiętnienie. To miejsce było, powiedziałbym, bardzo hollywoodzkie – podkreśla historyk.

    Różne stanowiska

    Część historyków uważa, że powstanie styczniowe przyniosło więcej szkody niż korzyści. Szacuje się, że w głąb Rosji zesłano od 25 do 30 tys. osób. Były konfiskowane majątki. Nasiliła się też rusyfikacja. 

    – Nie mogę powiedzieć, że powstanie styczniowe czy w ogóle XIX-wieczne powstania były bezsensowne. Aczkolwiek rozumiem ten sprzeciw myślowy, który jest bardziej widoczny wśród polskich intelektualistów, na ile zasadne i racjonalne było powstanie styczniowe. Bo nawet w tamtym czasie w obozie białych było więcej przeciwników powstania, przynajmniej w takim kształcie, w jakim powstanie zostało przeprowadzone. Wiele osób dołączyło dopiero po rozpoczęciu walk. Na zasadzie, kiedy trwa wojna, to nie można być tylko biernym obserwatorem. Teraz możemy się zastanawiać, czy powstanie miało więcej plusów, czy minusów. Bo możliwość wygranej była nieduża. Wówczas zwycięstwo opierało się na marzeniach o tym, że cała Europa idzie nam z pomocą, chociaż rzeczywistość była taka, że Europa nie chciała udzielać żadnej pomocy – zaznacza historyk.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Zdaniem Egidijusa Aleksandravičiusa polskie środowiska akademickie i intelektualne mają więcej odwagi, aby krytycznie spojrzeć na własną historię. – To można zauważyć nawet w przypadku powstania warszawskiego. Formułowane są pytania, na ile ten zryw był racjonalny z punktu widzenia wojskowego i patriotycznego. My, Litwini, moim zdaniem, jesteśmy bardziej skażeni rosyjską propagandą. Lubimy patrzeć na wszelkie wydarzenia historyczne w sposób powierzchowny. Nieważne, czy mówimy o powstaniu styczniowym, czy o walkach partyzanckich po II wojnie światowej. Wszystko opiera na takiej wzniosłej narracji o bohaterach, a bohaterami zazwyczaj są ci, którzy zginęli lub zostali powieszeni – wyjaśnia swoje stanowisko przedstawiciel Uniwersytetu Witolda Wielkiego.

    Czytaj więcej: 77. rocznica Powstania Warszawskiego. Bój mieszkańców stolicy rezonuje w historii

    Mówiąc o zasadności powstania, trzeba też przeanalizować możliwe alternatywy. – Przed samym powstaniem po stronie litewskiej również były osoby przeciwne walkom z Rosją. Na przykład biskup Motiejus Valančius z dużą rezerwą podchodził do powstania. Był pragmatykiem i dlatego mógł przewidzieć, jakie będą skutki. Trzeba pamiętać o tym, że oprócz drogi rewolucyjnej była droga ewolucyjna – np. stopniowo zwiększać autonomię w ramach Cesarstwa Rosyjskiego. Tak jak to robili Finowie. Właśnie w roku 1863 Finlandia zdobywa większą samodzielność. I to była bezpośrednia konsekwencja powstania polsko-litewskiego. Rosjanie bardzo się bali podobnych nastrojów wśród Finów, dlatego rząd Aleksandra II szedł na różne ustępstwa. Kiedy są takie skutki, powiedziałbym, o charakterze międzynarodowym, to nie możemy mówić o bezsensowności powstania – dodaje historyk.

    Wpływ romantyzmu

    Analizując przyczyny i skutki powstania styczniowego, trzeba pamiętać, że zryw niepodległościowy był pochodną epoki romantyzmu. 

    – Kiedy śmierć staje się ważniejsza od życia, kiedy pewne potrzeby duchowe są ważniejsze od dóbr materialnych – to wszystko jest romantyzm. Osobiście jestem romantykiem. Mnie te rzeczy nie przeszkadzają. Niemniej, będąc historykiem, muszę patrzeć na wydarzenia obiektywnie, dlatego rozumiem, że podejście romantyczne w rzeczywistości może mieć dużo skutków negatywnych. Z takim powierzchownym romantyzmem mamy do czynienia również dzisiaj. Kiedy jest brana pod uwagę tylko jedna wersja historii. Kiedy nie ma alternatywnego spojrzenia. Bo trzeba pamiętać, że zawsze była możliwość: iść lub nie iść do powstania. Kiedy jest możliwość kompromisu, to warto z tego skorzystać, np. dla zachowania życia. To samo dotyczy walk partyzanckich po II wojnie światowej. Część dowódców mówiła, że bezpośrednia walka ze stutysięcznym wojskiem sowieckim nie ma sensu, dlatego być może lepiej walczyć w inny sposób, np. stosować opór pokojowy. Na przykład poprzez zbieranie informacji, które później będzie można wykorzystać na swoją korzyść. Teraz panuje narracja – jak w micie o zamku w Pillenach zaatakowanym przez Krzyżaków – że wszyscy byli gotowi umrzeć, aby później znaleźć się w podręcznikach historii. Romantyzm może być, ale nie może szkodzić. Nie może przeszkadzać w analizowaniu – podsumowuje Egidijus Aleksandravičius.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    W 2017 r. na Górze Zamkowej rozpoczęto badania archeologiczne, w trakcie których znaleziono szczątki powstańców styczniowych straconych na placu Łukiskim, w tym przywódców zrywu: Zygmunta Sierakowskiego i Konstantego Kalinowskiego. Źródła historyczne wskazują, że w latach 1863–1864 powieszono tam bądź rozstrzelano w sumie 21 osób. Wszystkich pogrzebano w tajemnicy przed rodziną i bliskimi, bez trumien i ze związanymi rękoma. Do tej pory udało się odnaleźć szczątki tylko 20 powstańców.

    22 listopada 2019 r. w Wilnie pary prezydenckie Polski i Litwy wzięły udział w uroczystościach pogrzebowych uczestników i przywódców powstania styczniowego, których szczątki odnaleziono podczas prac archeologicznych. – Spotykamy się tutaj wszyscy: Polacy, Litwini, Białorusini, Łotysze, Ukraińcy – jako ludzie wolni, reprezentanci wolnych narodów, które są gospodarzami we własnych suwerennych państwach. Łączy nas wspólnota doświadczeń i wartości, z których najważniejszą jest dla nas wszystkich wolność – mówił prezydent RP Andrzej Duda podczas uroczystej mszy w katedrze wileńskiej. – Upamiętniamy naszych historycznych bohaterów, ale robimy to, myśląc nie o przeszłości, lecz ze względu na wspólną przyszłość.

    Po nabożeństwie w katedrze procesja żałobna przeszła głównymi ulicami Starego Miasta: Zamkową, Wielką i Ostrobramską. Przy kaplicy Ostrobramskiej kondukt zatrzymał się na modlitwę odmówioną w trzech językach. Szczątki bohaterów trzech narodów – polskiego, litewskiego i białoruskiego – spoczęły w kaplicy na wileńskiej Rossie.

    Czytaj więcej: Polska i Litwa razem obchodzą 160. rocznicę Powstania Styczniowego

    Wspólne obchody powstania styczniowego, zdaniem litewskiego historyka, są czymś produktywnym i mającym rację bytu | Fot. KPRP, Jakub Szymczuk


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 03 (08) 20-26/01/2024

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Najnowsze polskie kino blisko wileńskiego widza

    Projekt Spotkania z Kinem Polskim, realizowany wspólnie przez Dom Kultury Polskiej w Wilnie oraz Fundację „Kontrplan”, ruszył w maju br. W ramach projektu w ubiegłym tygodniu został pokazany film „Czarna owca”, w tym tygodniu (6 listopada) odbędzie się pokaz...

    Polskie władze do kwestii granic podeszły odpowiedzialnie

    Październik w historii XX-wiecznych relacji polsko-litewskich ma szczególne znaczenie. Zajęcie Wilna przez „zbuntowane” oddziały Lucjana Żeligowskiego 9 października 1920 r. rozpoczęło wieloletni konflikt o Wilno, który kładł się cieniem na stosunki między dwoma krajami niemal przez całe minione stulecie. Oczywiście...

    Nowy dyrektor Departamentu Mniejszości Litwy: „Nasze działanie jest odzwierciedleniem polityki państwa”

    Antoni Radczenko: Dlaczego zdecydował się Pan wziąć udział w konkursie na stanowisko dyrektora Departamentu Mniejszości Narodowych przy Rządzie RL? Dainius Babilas: Moja decyzja o starcie w konkursie była podyktowana przekonaniem, że mogę efektywnie pełnić tę funkcję i wnieść realną wartość...

    Wypadek przy pracy

    W niedzielę 27 października odbędzie się druga tura wyborów sejmowych. Kto będzie teoretycznie rządził Litwą przez najbliższe cztery lata, dowiemy w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek z rana. Celowo piszę „teoretycznie”. Socjaldemokraci deklarują powstanie nowej centrolewicowej koalicji. Jednak jeszcze przed...