Uśmiechasz się – stwierdza żona, kiedy wracam ze swego domku w lesie. Od razu zauważa, że wrócił mi humor. Rzeczywiście czuję, że pobyt na przyrodzie, z dala od miasta i ludzi, pozwala mi się zregenerować. Zwłaszcza kiedy na co dzień ma się do czynienia z klientami i pracuje się umysłowo – praca fizyczna w ciszy i spokoju jest bardzo potrzebna. To odpręża również psychicznie – mówi wilnianin Tomasz.
Dom z duszą
Przed kilkoma laty Tomasz wraz z żoną zaczęli przeglądać ogłoszenia, rozważając kupno domu zlokalizowanego z dala od stolicy i ludzi. Ważny był dla nich przede wszystkim kontakt z naturą.
– Zawsze lubiliśmy wraz z żoną w niedzielę wyjechać z miasta na przyrodę: na ryby, na grzyby, na spacer. Może to upodobanie ma swoje korzenie w dzieciństwie, kiedy to całe lato spędzało się u dziadków na wsi i na wyciągnięcie ręki były las, łąki, rzeki – tłumaczy.
Nieśpieszne przeglądanie internetowych ofert zajęło im parę lat, aż trafiła się okazja, kiedy naprawdę było wiadomo, że to jest to.
– Zachwyciło nas przede wszystkim malownicze miejsce: rzeka, sosnowy las. Trzysta metrów od domu czysta źródlana woda. Spodobał się nam również domek, który choć opuszczony i zaniedbany, to spełniał nasze oczekiwania. Zależało nam na prawdziwie wiejskim domu, bez tzw. euroremontów i laminowanych paneli. Można powiedzieć, że ten dom to prawdziwy dom z duszą. Zauroczyły nas drewniane belki, drewniany sufit, prawdziwe drewniane podłogi. Stał w nim również prawdziwy „rosyjski” piec, który zostawiliśmy, bo działa bez zarzutu. Można na nim coś ugotować lub upiec w duchówce, kiedy w międzyczasie coś się naprawia – mówi Tomasz.
Dom wymagał podłatania. W jednym miejscu trzeba było wymienić część podłogi, część sufitu. Pracy nie brakło, ale – jak mówi Tomasz – niespieszna praca na świeżym powietrzu, w ciszy i spokoju, dawała satysfakcję.
– Kupując dom, uzgodniliśmy z żoną, że kupujemy go dla własnej przyjemności, zgodnie z zasadą, że możemy, ale nie musimy. Bez pośpiechu, na spokojnie, włożyliśmy w ten domek naprawdę wiele serca. Warto było. Zawsze chce się do niego pojechać, czy to na narty, czy na koszenie trawy. Służy nam jako źródło relaksu i przyjemności – zapewnia.
Uciec od cywilizacji
Opuszczone domy na kolonii są chętnie brane pod uwagę przez wielu klientów pochodzących z dużych miast, szukających ucieczki od cywilizacji i możliwości odprężenia wśród natury.
– Dzwonią do mnie ludzie z różnych zakątków Litwy, najczęściej mieszkańcy miast, poszukujący tanich starych domów. Wilnianie, zwłaszcza ci mieszkający w mieszkaniach, marzą o własnym zielonym zakątku w promieniu 100 km od stolicy. Mówią, że mają takie marzenie posiadania własnego domku z dala od miejskiej wrzawy i tłumu ludzi. Zależy im tylko na dobrym połączeniu z miastem, dobrze widziana jest asfaltowa droga, a także jakiś sklep – mówi Miroslav Radevič, agent nieruchomości pochodzący z rejonu solecznickiego, obecnie pracujący w Wilnie.
Jak zapewnia, ma na oku kilka takich domków, których jest więcej zwłaszcza w okolicy Dziewieniszek w rejonie solecznickim.
– Ceny na stare domy zależą oczywiście od ich stanu. Ale naprawdę zdarza się, że taki dom można kupić nawet w cenie do 10 tys. euro – zapewnia Miroslavas Radevič.
Klienci cenią prywatność
Jak tłumaczy agent nieruchomości Eugenius Zacharevič, cena na samotnie stojącą posiadłość zależy od oczekiwań i potrzeb klientów.
– Jedni oceniają samotne opuszczone domostwa jako atut, inni jako wadę. Wszystko zależy od położenia, komunikacji, połączenia. Niemało jest ponadstuletnich domów, które wymagają porządnej renowacji, wymiany okien, naprawy dachu, zainwestowania w ocieplenie. Jeżeli cena jest adekwatna, to zdarza się, że klienci kupują również takie domy – wskazuje.
Ich cena waha się w zależności od miejsca położenia, odległości od centrum, możliwości dogodnego dojazdu samochodem, komunikacji, wielkości działki.
– W rejonie wileńskim taką starą sadybę, która niekoniecznie wymaga wyburzenia i nadaje się jeszcze do zamieszkania, można kupić w cenie do 20 tys. euro. Bliżej miasta ceny rosną, ponieważ wzrasta wartość ziemi. Za sad z domem, w którym jest do wymiany dach, można żądać 29 tys. euro – wymienia.
– Gdy kupujemy dom, zawsze warto zwrócić uwagę na dokumenty, czy przykładowo między współwłaścicielami nie toczą się jakieś spory majątkowe o nieruchomość. Często opuszczone domy są podzielone na pół, dlatego trzeba wziąć pod uwagę również innego właściciela tego domu – uczula.
Jak dodaje, ostatnio, zwłaszcza po okresie kwarantanny wywołanej pandemią, zauważa tendencję, że klienci cenią szczególnie prywatność, poszukują domów w odosobnieniu, dalej od zgiełku. Kupujący podkreślają, że nie chcą w pobliżu absorbujących sąsiadów, ale mile widziany byłby przez nich las, jakiś staw.
– Klientów rozglądających się za własną posiadłością w otoczeniu natury jest naprawdę wielu – podkreśla Eugenius Zacharevič.
Czytaj więcej: O zmianach w domach wilnian na przełomie XIX-XX wieków
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 04 (11) 27/01-02/02/2024