Trudno uwierzyć, że to już 40. Kaziuki w Lidzbarku Warmińskim. To właśnie w 1985 r. tamtejsi mieszkańcy, byli wilnianie, którzy musieli zostawić swoje ukochane miasto, postanowili odrodzić kresową tradycję i zaczęli w swoim gronie organizować Kaziuki. Przed nami też 35. edycja „Kaziuków – Wilniuków”, które my, wilnianie, zorganizowaliśmy na prośbę lidzbarskich wilniuków w ich mieście – opowiada o podwójnym jubileuszu Krystyna Adamowicz, współorganizatorka „Kaziuków – Wilniuków” na Warmii i Mazurach, wieloletnia dziennikarka i zwyciężczyni plebiscytu „Kuriera Wileńskiego” Polak Roku 2022.
Czytaj więcej: Krystyna Adamowicz: „Zaszczyt tej nominacji przekazuję moim kolegom z »Piątki« i »Wilii«”
Współpraca zawiązała się w 1989 r.
Do redakcji wówczas jeszcze „Czerwonego Sztandaru” (obecnie „Kurier Wileński”) przyjechała delegacja z Lidzbarka Warmińskiego.
– Wszystko zaczęło się od Władysława Strutyńskiego, człowieka, który bardzo dbał o kulturę polską i bardzo ją kochał. Mimo że urodził się w Lidzbarku, to Wilno zawsze było w jego życiu na pierwszym miejscu. O Wilnie wiedział wszystko, bo jego rodzice pochodzili z Wileńszczyzny. Władek przyjechał z ówczesną dyrektorką domu kultury w Lidzbarku, Alicją Gdańską, też o rodowodzie wileńskim. Przyszli do redakcji dziennika „Czerwony Sztandar”, gdzie pracowałam, z nieoczekiwaną propozycją: „Bardzo prosimy o pomoc nam, mieszkańcom Lidzbarka, w zorganizowaniu święta Kaziuka Wileńskiego, takiego, jaki się organizuje w Wilnie”. Zwrócili się do mnie na polecenie dr. hab. Mieczysława Jackiewicza, byłego konsula RP na Litwie. Trzeba zaznaczyć, że na ziemi warmińsko-mazurskiej po wojnie osiedliło się najwięcej ludności z Wileńszczyzny. 70 proc. mieszkańców Lidzbarka Warmińskiego stanowili byli wilnianie – dzieli się wspomnieniami pani Krystyna.
Czytaj więcej: Kochał Wilno całym swym sercem. Pamięci Władysława Strutyńskiego
| Fot. archiwum Krystyny Adamowicz
Lidzbark przez pryzmat Wilna
Nawet satyryk Krzysztof Daukszewicz w jednym ze swoich wierszyków patrzy na Lidzbark Warmiński przez pryzmat Wilna: „Gdy przyjedziesz do Lidzbarka i na ludzi pospoglądasz,/ledwie minie dzionek i już jedno wiesz – zaciągasz./Gdy tak wszystko już wysłuchasz, dziwisz się, skąd ta przyczyna,/że przez Lidzbark – nie Wilenka, ale płynie rzeka Łyna”.
– Podjęliśmy się więc tego wyzwania i już w marcu następnego roku jechaliśmy na „Kaziuki – Wilniuki” pod patronatem „Kuriera Wileńskiego”. Był to okres wielkich przemian politycznych i społecznych – kontynuuje rozmówczyni.
Przez wszystkie te lata organizatorem „Kaziuków – Wilniuków” ze strony polskiej był i jest Lidzbarski Dom Kultury.
– Właśnie pani Alicja Gdańska i Władysław Strutyński ten maraton zaczynali. Niestety, tym razem nie będzie niezapomnianego, nieodżałowanego śp. Władka. W organizację przedsięwzięcia od razu zaangażowała się młodziutka wówczas dziewczyna Jolanta Adamczyk. Przez wszystkie te lata, każdego roku, jest koordynatorem występów naszych zespołów na Warmii i Mazurach. Zawsze z ogromnym zaangażowaniem i sercem nam pomaga – dodaje pani Krystyna.
| Fot. archiwum Krystyny Adamowicz
Pierwszy wyjazd na Warmię i Mazury
– Nasz pierwszy pobyt wspominamy z ogromną życzliwością, to była wesoła przygoda. Granice były jeszcze prawie zamknięte. Na przejściu granicznym w Łoździejach polscy celnicy zatrzymali dwa nasze autokary. Pytali zdziwieni, dokąd aż tylu nas jedzie, co wieziemy. Wytłumaczyliśmy, że jedziemy na święto wileńskie „Kaziuki – Wilniuki”. Nie za bardzo rozumieli, o czym im opowiadamy. Zrozumieli dopiero wtedy, gdy nasze palmiarki obdarowały ich pięknymi, kolorowymi palmami wileńskimi. Potem już mogliśmy spokojnie jechać dalej – wspomina pani Krystyna.
– Podczas pierwszego pobytu nocowaliśmy w koszarach wojskowych, na trzypiętrowych łóżkach. Nie było wtedy jeszcze tak wielu różnych hoteli. Ale byliśmy tak serdecznie powitani, że czuliśmy się w tych koszarach jak we własnym domu. Każdego roku organizatorom udawało się ulokować nas w coraz to lepszych warunkach. Z ogromnym sentymentem wspominam pierwszy pobyt w Lidzbarku Warmińskim. Nasi wilnianie znaleźli tam nie tylko bliskich znajomych, ale nawet swoich krewnych. Stało się tak w przypadku naszego artysty rzeźbiarza Michała Jankowskiego oraz znakomitej palmiarki Leokadii Kunickiej-Szałkowskiej. Radości, wzruszeniu, wspólnym rozmowom i wspomnieniom lat minionych nie było końca. Od tego czasu każdego roku jesteśmy na ziemi Warmii i Mazur – opowiada pani Krystyna.
| Fot. archiwum Krystyny Adamowicz
Stanowili jedną wielką rodzinę
Pani Krystyna Adamowicz pamięta okres ogromnego zainteresowanie mieszkańców Olsztyna czy Lidzbarka Warmińskiego życiem wilnian.
– Pamiętam też prof. Zbigniewa Jabłonowskiego, ucznia wileńskiego Gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta, ówczesnego prezesa Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej w Olsztynie. Był to okres, gdy w Polsce powstawały te towarzystwa, ludzie pragnęli jak najwięcej dowiedzieć się o Wileńszczyźnie, prosili o występy artystyczne i poetyckie. Na jednej z pierwszych naszych imprez kaziukowych wystąpiła Joanna Moro, wtedy jeszcze uczennica wileńskiego Gimnazjum im. Adama Mickiewicza, obecnie znana aktorka. Recytowała urywek z „Pana Tadeusza”, a strofa: „Litwo, Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie…” wywołała łzy wzruszenie wśród zebranych. Nasi rodacy otaczali nas kołem, prosili, byśmy jak najwięcej opowiedzieli o ziemi wileńskiej, którą zmuszeni byli opuścić w wędrówce powojennej. Byliśmy też swoistą pocztą przesyłkową. Proszono, byśmy przewieźli do Wilna, a nawet przesłali do Kazachstanu książki polskie, pomoce poglądowe dla szkół polskich itd. Ciepło wspominam także sybiraka Antoniego Drozdowskiego oraz dr. Jerzego Dudę. Przywoził nam do redakcji różne potrzebne do pracy rzeczy, których nie mieliśmy. Stanowiliśmy, jak gdyby, jedną wielką rodzinę – Lidzbark Warmiński, Wilno, „Kurier Wileński” – wspomina nasza rozmówczyni.
Przez lata „Kaziuki – Wilniuki” rozrastały się, a występy wileńskich zespołów odbywały w wielu miastach regionu. Najlepsi mistrzowie ludowi, polskie zespoły artystyczne Wilna i Wileńszczyzny godnie reprezentowali sztukę oraz tradycje ziemi wileńskiej. Jako reporterki jeździły dziennikarki wileńskie. Na łamach wydawanej na Litwie polskiej prasy wydarzenie opisywały nieodżałowane: Halina Jotkiałło, Helena Gładkowska, Jadwiga Podmostko.
Widzowie czekają
W tym roku „Kaziuki – Wilniuki” zawitają do: Lidzbarka Warmińskiego, Olsztyna, Szczytna, Kętrzyna i po raz pierwszy do Biskupca. W Lidzbarku Warmińskim, jak co roku, odbędzie się uroczysta gala.
– Zawsze po koncertach podchodzą do mnie widzowie, mówią, że czekają cały rok na występy, płaczą, całują. Sama się wzruszam, widząc ich reakcje – nie kryje pani Krystyna.
Tegoroczne występy wileńskich wykonawców odbędą się także w sali Filharmonii Olsztyńskiej.
– Czuję wielki sentyment do tego gmachu i tej prestiżowej dla miasta sali. Właśnie tam zostałam uhonorowana tytułem Osobowość Roku 2010 Warmii i Mazur – mówi pani Krystyna.
Nagrodę – piękną statuetkę – wileńskiej dziennikarce przyznano w kategorii działalność społeczna za ogromne dokonania na rzecz Polaków mieszkających na Litwie i Wilniuków na Warmii i Mazurach. Do tak zaszczytnego tytułu Krystynę Adamowicz mianował dziennik „Gazeta Olszyńska”, który w ciągu minionych czterech lat publikował cykl materiałów jej autorstwa „Rodowody wileńskie na Warmii i Mazurach”.
O tym, jak odbierają na ziemi Warmii i Mazur spotkania kaziukowe, pisze Beata Brokowska, dziennikarka „Gazety Olsztyńskiej”.
„Janina Krawczyk, mieszkanka Olsztyna, od ponad 30 lat nie opuściła żadnego koncertu kaziukowego, który zorganizowała pani Krystyna Adamowicz. »Urodziłam się na Wileńszczyźnie, pamiętam zapach łąk, na których zrywałam kwiaty, pamiętam ciepło promieni słonecznych, wraca do mnie smak masła robionego przez dziadków. I nigdy w rodzinnych stronach nie płakałam. Ta bajka się skończyła, gdy miałam pięć lat. Moja rodzina opuściła swój dom na Wileńszczyźnie. W Polsce musiałam opiekować się rodzeństwem, bardzo szybko przestałam być dzieckiem« – opowiada pani Janina. Teraz mieszkanka Olsztyna nie wyobraża sobie marca bez Kaziuków.
»Panią Krystynę Adamowicz zna każdy olsztyński wilniuk, dzięki tym koncertom przenosimy się w rodzinne strony – dodaje Janina Krawczyk, która na co dzień działa społecznie w Towarzystwie Przyjaciół Wilna i Ziemi Wileńskiej w Olsztynie« (…)”.
| Fot. archiwum Krystyny Adamowicz
Jarmark nieodłącznym elementem
Tegoroczną, jubileuszową edycję „Kaziuków – Wilniuków” swoimi występami uświetnią: Polski Zespół Pieśni i Tańca „Ojcowizna” z Niemenczyna pod kierunkiem Wioletty Leonowicz, Kapela Wileńska pod kierownictwem Romualda Piotrowskiego, Polski Teatr „Studio” w Wilnie pod dyrekcją Lili Kiejzik. Aktorzy teatru zaprezentują publiczności muzyczny spektakl „Na wileńskiej ulicy”. Imprezę poprowadzą jak zwykle niezawodni i lubiani na ziemi warmińsko- mazurskiej gawędziarze wileńscy: Anna Adamowicz, czyli Ciotka Franukowa, oraz Dominik Kuziniewicz – Wincuk Bałbatunszczyk z Pustaszyszek.
Nieodłącznym elementem wydarzenia jest tradycyjny jarmark wileński – wspaniała okazja, by nabyć rękodzieła, obrazy, wędliny, sery, chleb czy zdobyć wydawnictwa związane z kulturą wileńską. Przyjadą też twórcy ludowi i tradycyjnie palmiarki, które przywiozą kolorowe, uwite z kwiatów palmy – symbol Wileńszczyzny.
Zapowiada się wspaniała impreza!
Czytaj więcej: Kaziuki – Wilniuki w miastach Warmii i Mazur po raz 40. Franukowa i Wincuk: „Czekamy na te spotkania!”
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 09 (28) 09-15/03/2024