Anna Pieszko: Pana trzytomowy album ukazał się w trzech językach: po litewsku, angielsku, ale też po polsku. Dlaczego zwraca się Pan w szczególności do polskiego czytelnika?
Eugenijus Skerstonas: Nie sądzę, aby wybrane języki obce budziły zdziwienie, ponieważ obok ojczystego języka litewskiego wybrany język angielski w pełni uzasadnia ideę ewentualnego rozpowszechnienia treści tej ekskluzywnej publikacji na całym świecie. Zaś wybór języka polskiego niewątpliwie opiera się na historycznej wspólnocie naszych krajów, wzajemnie przyjaznym sąsiedztwie i stałym zainteresowaniu licznych turystów z Polski miastem Wilnem, jego historią, teraźniejszością i przyszłością. Nawiasem mówiąc, z tego, co wiem, w Wilnie mieszka niemała polska diaspora, działają polskie szkoły, istnieje silna, aktywna społeczność kulturalna, w tym media – prasa periodyczna, telewizja, portale społecznościowe. Tworząc trzytomowy album, chciałem zapoznać polskie społeczeństwo i Polaków mieszkających za granicą nie tylko z powszechnie znaną architekturą stolicy Litwy, która w 2023 r. obchodziła 700-lecie istnienia, a zwłaszcza z imponującym Starym Miastem, ale także „otworzyć” drzwi domów mieszkańców Wilna, innymi słowy, pokazać szerokiemu odbiorcy wewnętrzną tożsamość tego wspaniałego wielokulturowego miasta.
Jak narodził się pomysł na książkę?
Pomysł zrodził się, gdy wydawcy zapytali mnie, czyby nie wydać albumu poświęconego wnętrzom prywatnych domów mieszkańców Wilna. Nie musiałem się długo zastanawiać, od razu przystąpiłem do jego realizacji: odważyłem się, wraz z fotografem Augisem Narmontasem, poprosić o wpuszczenie mnie do wybranych obiektów. W ten sposób, jeszcze w 2012 r., powstał album o bardzo dużej objętości, powiedziałbym, że był to „przodek” obecnej trylogii pt. „Prywatne Wilno. Wystrój”, który ukazał się tylko w języku litewskim i odniósł wielki sukces.
Kolejny album, pt. „Prywatne Wilno. Życie wnętrz”, liczy trzy tomy po 500 stron każdy. Objętość robi wrażenie. Czy można powiedzieć, że jest to swoisty dokument?
Ma pani absolutną rację – jest to dokument ikonograficzny stworzony z wykorzystaniem możliwości, jakie daje sztuka fotografii, z porzuceniem niechcianej subiektywności autora czy jego potencjalnie narzuconej opinii lub oceny wnętrza. W trylogii, której pierwszy tom zwięźle opisuje stare pałace i rezydencje miasta, sfotografowane wnętrza są takie, jakie zastaliśmy tego dnia. Pojęcie prywatności zostało poszerzone i obejmuje nie tylko różne epoki, ale także te obiekty, których pierwotne przeznaczenie zmieniło się radykalnie: teraz są to ambasady obcych państw, hotele czy siedziby instytucji państwowych.
Album ukazał się w roku 700-lecia Wilna. Jakie miejsce zajmuje Wilno w Pana sercu?
Mieszkam w Wilnie od ponad 50 lat i oczywiście kocham to miasto. Nie po raz pierwszy wyznaję, że ta miłość konkuruje z moją równą miłością do stolicy Francji, Paryża, ale nadal jestem wiernym wilnianinem. Tak więc moje serce bije, by zaświadczyć o tej wierności, czego dowodem są moje publikacje.
Przypuszczam, że to jedyne tak bogato ilustrowane jubileuszowe wydanie obrazujące i utrwalające przeszłość miasta…
Tak, to wydanie poświęcone szczególnej rocznicy jest jedyne pod kilkoma względami: ukazało się w trzech językach, jest bardzo obszerne i oczywiście bogato ilustrowane, mam na myśli zdjęcia wnętrz prywatnych domów mieszkalnych mieszkańców Wilna. Owszem, pojawiły się różne publikacje poświęcone Wilnu z okazji 700. rocznicy, ale… nie komentujmy ich. Myślę, że „Prywatne Wilno. Życie wnętrz” to publikacja o wielkiej nieprzemijającej wartości, rodzaj ikonograficznej encyklopedii kultury stylu życia mieszkańców Wilna, dedykowanej przyszłym pokoleniom, a może nawet badaniom naukowym. Pewnego dnia odejdziemy, a obrazy intymnego otoczenia pozostaną… Miejmy nadzieję, że w ten sposób teraźniejszość odchodząca w przeszłość zostanie zachowana.
W albumie można znaleźć zdjęcia wnętrz z zachowanymi XVIII-wiecznymi elementami, podglądać stylową sypialnię lub podziwiać połączenie współczesności i fragmentów nadgryzionych zębem czasu
| Fot. Augis Narmontas
Jak wybierał Pan obiekty, które miały znaleźć się w albumie? Czy ludzie chętnie udostępniali wnętrza swoich prywatnych domów?
Możliwości były bardzo ograniczone, gdyż dostęp do pożądanych obiektów o wysokiej wartości architektoniczno-historycznej lub posiadających przynajmniej część cennych cech wystroju wnętrz nie był łatwy ze względu na ich przynależność do konkretnych właścicieli lub zarządców tej nieruchomości. Nie wszyscy, których prosiliśmy o wpuszczenie, byli przychylni mojemu pomysłowi wydania albumu, niektórzy właściciele nawet nie rozumieli celu, do którego dążyłem, a może też nie chcieli nawet anonimowego rozgłosu. Dlatego ani adresów, ani nazwisk, zgodnie z zasadami dyskrecji i etyki, nie podawaliśmy; nie publikujemy nawet podziękowań dla tych, którzy zgodzili się nas wpuścić.
Co w sposób szczególny chciał Pan przedstawić, uwypuklić w swojej pracy?
Niewidoczną, czyli prawdziwą, różnorodną kulturę stylu życia mieszkańców Wilna, ich dążenie do estetyzowania swego otoczenia, które kryje się za fasadami budynków mieszkalnych.
Jakie obiekty utrwalił w swoim obiektywie fotograf Augis Narmontas? Które z nich są, Pana zdaniem, najciekawsze?
Powiem żartem, że te, które chciałem i do których udało mi się wprosić. Nie było żadnego doboru, z wyjątkiem starych pałaców i rezydencji miasta. Pod tym względem znacznie się przyczynili restauratorzy, mniej lub bardziej bliscy przyjaciele, znani architekci. Oczywiście musiałem szukać źródeł dokumentalnych, przewertować zbiorki i encyklopedie, zaglądać do różnych archiwów fotograficznych. Jeśli chodzi o najciekawsze obiekty, to interesujące są wszystkie, każdy na swój sposób, ale najważniejsze jest to, że Augisowi Narmontasowi naprawdę udało się uchwycić je z wyjątkowo dużą dawką artyzmu. O pięknie zdjęć uwiecznionych wnętrz stale słyszymy teraz wiele wspaniałych recenzji.
Niektóre prywatne rezydencje z czasem zmieniły swoje przeznaczenie: dzisiaj są to ambasady, hotele czy państwowe instytucje. Wiele wnętrz zachowało jednak pierwotną elegancję
| Fot. Augis Narmontas
Jak wiele cennych pamiątek kulturalnych, historycznych zachowało się w domach prywatnych właścicieli?
Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie ma zestawień statystycznych, ale powiedziałbym, że zachowały się one w takim stopniu, w jakim pozwoliło na to wykształcenie ich właścicieli, ich szacunek dla dziedzictwa kulturowo-historycznego. Zdarzało się wszystko: jedni odrestaurowali, zachowali odkryte freski, podziwiali je, inni wręcz przeciwnie, bezpowrotnie je zniszczyli, nie potrafili docenić znalezisk w postaci malowideł ściennych i sztukaterii, a może chcieli pozbyć się przeszłości, której estetykę do niedawna krytykowano, dewaluowano, zamieniano na rzekomą, bo niejednoznacznie zrozumiałą, nowoczesność.
Co było największym wyzwaniem w pracy nad albumem?
Było ich wiele. Największe, zapewne, wyzwanie to możliwość dotarcia do pożądanych obiektów, czyli uzgodnienia z właścicielami, przekonania ich o znaczeniu przyszłej publikacji, jej trwałej wartości dla przyszłych pokoleń i przyszłych badaczy kultury stylu życia.
Wnętrza domów są niejako odbiciem upodobań ich właścicieli. Jaki obraz wilnian wyłania się z tych zdjęć? Jakie mieli upodobania, zajęcia, hobby, osobowości?
Powiedziałbym, że po prostu nie da się podsumować artystycznego talentu mieszkańców Wilna jako niepodzielnego zjawiska emocjonalno-twórczego. W życiu domów prywatnych, w formach wyrazu estetycznego, a tym samym w dekoracji, nie ma scen stworzonych dla innych, więc jest to prawdziwe środowisko wizualne, a nie obraz. Zależało nam, żeby zebrać jak najwięcej zbliżeń, całkowicie rezygnując z komentarzy, tym samym dając widzom możliwość oceny i dyskusji o obrazach, które widzą na własne oczy.
Gdzie można nabyć album?
Najlepiej jest skontaktować się z wydawnictwem „Žara”, mieszczącym się w Wilnie. Wszystkie szczegółowe informacje znajdą się w internecie.
Czytaj więcej: 700-lecie Wilna po polsku: „Czerpać z historii inspiracje”
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 10 (30) 16-22/03/2024