Dział śledczy LRT opublikował materiał, z którego wynika, że należąca do koncernu „Vičiūnų grupė” spółka „Plungės kooperatinė prekyba” dostarczała do Rosji towary objęte sankcjami. Spółka wwoziła towary dziesięciokrotnie. Towary były dostarczane do należącego do koncernu zakładu „Vičiūnai-Rus”, który znajduje się w mieście Sowietsk w obwodzie kaliningradzkim. Przedstawiciele koncernu oświadczyli, że faktycznie odpowiednie przedmioty były dostarczane do Rosji, aby rzekomo zakład mógł normalnie funkcjonować, ale zaznaczyli, że nie wiedzieli, że te towary były objęte sankcjami. Szefem koncernu jest syn mera, Šarūnas Matijošaitis.
Czytaj więcej: Biznes w Rosji oznacza finansowanie inwazji w Ukrainie?
Brak woli politycznej
W publikacji LRT podkreśla się, że sankcje Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii oraz Japonii obejmują 50 różnego rodzaju towarów, których nie można eksportować lub przewozić przez Rosję, ponieważ mogą być wykorzystane do celów wojskowych w wojnie z Ukrainą.
— Do tego, aby sankcje działały, potrzebna jest wola polityczna. Wola polityczna jest potrzebna nie tylko do tego, aby były wprowadzone, ale również do tego, aby były przestrzegane. Kiedy woli politycznej brak, to wówczas jest problem z ich realizacją — w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” ocenia Marius Laurinavičius, analityk ds. bezpieczeństwa i Rosji.
Litwa od samego początku pełnowymiarowej agresji Rosji wspiera Ukrainę na arenie międzynarodowej. Generalnie wśród litewskich partii politycznych panuje konsensus w sprawie pomocy Ukrainie. Odpowiednie deklaracje, w ciągu ostatnich dwóch lat, padały z ust zarówno polityków koalicji rządzącej, jak i opozycji.
— Faktycznie na Litwie dużo mówimy, ale mało robimy. Zacznijmy od rzeczy elementarnych. Kiedy prezydent Gitanas Nausėda pokazuje się na wydarzeniach publicznych z tym samym Visvaldasem Matijošaitisem, to prezydent go w oczywisty legitymizuje. Legitymizuje zachowanie Matijošaitisa. To samo można powiedzieć o frakcji socjaldemokratów w radzie samorządowej miasta Kowna, która nie poparła interpelacji w sprawie mera. Zresztą to dotyczy wszystkich partii. Bo przecież nie widzimy na poziomie sejmowym, aby ktoś poważnie chciał ukarać podmioty, które obchodzą sankcje lub współpracują z Rosją. To świadczy o tym, że społeczeństwo Litwy takie zachowanie toleruje. Powracam do tego, co mówiłem wcześniej, jest dużo słów, ale mało rzeczywistych działań – zaznacza analityk.
Zagrożenie rosyjskie
Zdaniem rozmówcy litewscy politycy mogą użyć ostrych słów pod adresem Kremla. Mogą apelować o rozszerzenie sankcji. Mogą nawet wspierać finansowo, jeśli to mocno nie bije po kieszeni podatników. Jednak, kiedy trzeba przyjąć gruntowne decyzje, to wola polityczna wyparowuje. To nie jest problem polityków, zaznacza, tylko całego społeczeństwa.
— Ewidentnie widać, że u mieszkańców Kowna działania mera nie wywołują zgorszenia. Ich interesują jakieś rzeczy codzienne, a nie to, że jego ręce są we krwi — dodaje analityk.
Od początku wojny Rosji z Ukrainą na Litwie dwa razy do roku jest badane zdrowie emocjonalne mieszkańców kraju. W 2022 r. ponad 80 proc. badanych oświadczyło, że odczuwa niepokój z powodu wojny na Ukrainie. Spadek niepokojących emocji odnotowano na wiosnę 2023 r., jednak po ataku Hamasu na Izrael ponownie negatywne emocji powędrowały do góry. Mieszkańcy przyznają, że jedną z przyczyn niepokoju jest wojna w Ukrainie.
— Nie jest tak, że mieszkańcy Litwy nie dostrzegają niebezpieczeństwa ze strony Rosji. Problem tkwi w tym, że większość nie rozumie, jak trzeba ubezpieczyć się od Rosji. Większości mieszkańców kraju nie jest w stanie zrozumieć, że takie działania mera Kowna stanowią zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa. Co można z tym zrobić? Trudno powiedzieć, trzeba próbować kształcić społeczeństwo. Dopóki społeczne myślenie nie zmieni się, to sytuacja również się nie zmieni — twierdzi Marius Laurinavičius.
Czytaj więcej: Rosja odgraża się za sankcje wobec Kaliningradu. Mówi o „blokadzie”
Sponsor wojny
Koncern „Vičiūnų grupė” od lutego 2022 r. niejednokrotnie deklarował, że zamierza sprzedać swe zakłady w Rosji. Inicjatywa społeczna »Stop prekybai rusijoje«, która między innymi monitoruje litewski biznes, poinformowała, że dochody „Vičiūnai-Rus” w 2023 r. wyniosły ponad 183 mln euro. Co prawda, w tym tygodniu, rosyjski dziennik „Kommersant” napisał, że Rządowa Komisja Kontroli Inwestycji Zagranicznych Rosyjskiej Federacji wydała zgodę na sprzedaż zakładu w Sowietsku należącego do litewskiego koncernu. Nabywcą może być spółka z Sankt Petersburga „Unifrost”.
W styczniu Ukraińska Narodowa Agencja Zapobiegania Korupcji wpisała koncern „Vičiūnai” na międzynarodową listę sponsorów wojny. „Po rozpoczęciu przez Rosję inwazji na Ukrainę na pełną skalę, przedstawiciele »Vičiūnų grupė« obiecali wycofać się z rynku rosyjskiego, ale Viči nie zaprzestaje działalności w Federacji Rosyjskiej, szukając nowych pracowników i płacąc wysokie podatki do budżetu agresora. Stało się to podstawą do dodania firmy do listy »międzynarodowych sponsorów wojny«” — w ten sposób swą decyzję uzasadnił szef agencji, Oleksander Nowikow.