Bitwa o Monte Cassino, na Zachodzie nazywana Bitwą o Rzym, odbyła się w I poł. 1944 r. Przez historyków jest uznawana za jedną z najbardziej zaciętych bitew, którą stoczyli zachodni alianci. Duży wpływ na wygraną mieli żołnierze 2 Korpusu Polskiego pod dowództwem generała Władysława Andersa.
„Wzgórza pełne krwi, przelanej o wolność”
To właśnie 18 maja polscy żołnierze zdobyli klasztor. O godzinie 12:00, tego samego dnia, plutonowy Emil Czech odegrał na ruinach hejnał mariacki, który miał symbolizować zwycięstwo. „Monte Cassino urosło do miana symbolu na świecie. Zawsze jest tak, że kilka bitew w wojnie zna i pamięta każdy naród. A tutaj wykrwawiły się kontyngenty najlepszych wojsk, jakie były na świecie: amerykańskie, brytyjskie, nowozelandzkie, kanadyjskie, hinduskie, francuskie, Marokańczycy, Algierczycy. Te wzgórza pełne są krwi, przelanej o wolność, przelanej o zdobycie tej wolności. Mieliśmy do czynienia nie tylko z terenem zamienionym w twierdzę, ale bodaj z najlepszym żołnierzem niemieckim. My tylko wiemy, że te tysiące walecznych, którzy tu leżą, na tym cmentarzu, to są nasi najdrożsi bracia, którzy dali życie w walce o wolność ojczyzny” — mówił wiele lat po wojnie gen. Władysław Anders, który spoczął we Włoszech w roku 1970 obok swych wiernych żołnierzy.
Czytaj więcej: „Wolność krzyżami się mierzy…”
Sowiecki podstęp, operacja „Siewier”
Jak wynika z obliczeń politologa dr. hab. Jarosława Wołkonowskiego w całej kampanii włoskiej poległo 4 005 polskich żołnierzy, z których 305 pochodziło z Wileńszczyzny, czyli przedwojennego województwa wileńskiego. Przykładowo na cmentarzu na Monte Cassino jest pochowanych 88 Wilniuków, w Loreto — 81, w miasteczku Casamassima — 31, w Bolonii — 105.
2 Korpus Polski do 1946 r. znajdował się na terenie Włoch. Oficjalnie został rozwiązany w roku następnym. Część żołnierzy i oficerów wróciło do Polski. Pochodzący z Wileńszczyzny powrócili na Litwę lub Białoruś.
— Sowieci namawiali na powrót. Gwarantowali im bezpieczeństwo i wolność. Niektórzy z nich wrócili i po kilku latach ponownie pojechali na Syberię. To była prawdziwa tragedia. Trzeba pamiętać, że ci żołnierze jeszcze w 1941 r. mieli wyroki śmierci. Tylko podpisanie umowy Sikorski–Majski pozwoliło im wyjść na wolność. Przeszli cały szlak armii Andersa. Z Włoch ich przewieźli do Wielkiej Brytanii, gdzie ich zdemobilizowano. Część z nich, ci, którzy nie znali języka angielskiego, miała tam bardzo ciężkie życie. Dlatego niektórzy zdecydowali się powrócić — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Jarosław Wołkonowski.
W lutym 1951 r. władza sowiecka postanowiła zesłać na Sybir wszystkich byłych żołnierzy Wojska Polskiego, którzy przebywali na terytorium ZSRS. W ramach operacji „Siewier” 31 marca i 1 kwietnia z terenów Ukrainy, Białorusi oraz Litwy wraz z rodzinami zesłano na Sybir 13–14 tys. osób. W posiadaniu Litewskiego Centrum Badań nad Ludobójstwem i Ruchem Oporu jest 50 spraw byłych żołnierzy Wojska Polskiego. Z danych Centrum wynika, że 25 zesłanych polskich żołnierzy było narodowości polskiej, 17 litewskiej, 5 rosyjskiej, 2 tatarskiej i 1 Białorusin.
Zwolnienie bez rehabilitacji
Zdaniem dyrektora Centrum dr. Arūnasa Bubnysa operacja służb specjalnych pokazuje dwulicowość władzy sowieckiej. „Kiedy w bitwach brakuje żołnierzy, to wówczas pasują wszyscy i »element wrogi armii sowieckiej«, i więźniowie polityczni, i przestępcy kryminalni. Niestety zwycięstwo dotyczy tylko władzy, ponieważ obiecany po wojnie »raj« nie trwał długo” — napisał przed dwoma laty w specjalnym oświadczeniu Bubnys.
Pierwsze zaskarżenia decyzji o zesłaniu były odnotowane w 1955 r. Wówczas amnestiowani zostali żołnierze niemieccy oraz obywatele ZSRS, którzy w czasie wojny walczyli po stronie III Rzeszy. Władza sowiecka nie zezwoliła jednak na amnestię polskich żołnierzy. Amnestia nie nastąpiła również w roku następnym, kiedy ZSRS oficjalnie potępiła kult Stalina i jego zbrodnie. Na opuszczenie Syberii zezwolono tylko w roku 1958. „Nie zostali jednak zrehabilitowani. Nie zezwolono im powrócić na Litwę, dlatego część z nich będąc obywatelami II Rzeczpospolitej, wyjechała z rodzinami do Polski. Wśród nich byli też Litwini” — czytamy na stronie Litewskiego Centrum Badań nad Ludobójstwem i Ruchem Oporu.
Szukając prawdy obiektywnej
I o ile w Polsce Bitwa o Monte Cassino jest symbolem męstwa i waleczności polskiego żołnierza, to część historyków sceptycznie podchodzi do prowadzenia całej batalii. Zarzucają, że kierownictwo wojskowe aliantów nie miało absolutnie żadnego planu na kampanię włoską, zginęło 312 tys. żołnierzy wojsk alianckich.
Z takim podejściem nie zgadza się Norman Davies. „Zbyt często, w imię poszukiwania tak zwanej prawdy obiektywnej, historycy odzierają historię ludzkości z uczuć, emocji i moralnego wymiaru. Monte Cassino odarte z męstwa, rozpaczy, patriotyzmu, bólu i uniesienia nie byłoby Monte Cassino” — napisał w 2009 r. historyk.
Czytaj więcej: Ks. Wiesław Lechowicz: „Wielu z kapelanów szło do obozów, niekiedy dobrowolnie” (Cz. 1)
Czytaj więcej: Ks. Wiesław Lechowicz: „Módlmy się o pokój na świecie” (Cz. 2)