Co prawda, we środę 22 maja, po południu na stronie rosyjskiego ustawodawstwa zniknęły informacje o planowanych zmianach wód terytorialnych.
Wcześniej burzę medialną i krytykę polityków wywołał przygotowany przez Ministerstwo Obrony Rosji projekt legislacyjny, który zakładał zmianę granicy na Morzu Bałtyckim. Zmiany dotyczyły terenów we wschodniej części Zatoki Fińskiej oraz nieopodal Mierzei Kurońskiej. Zdaniem strony rosyjskiej obecne granice morskie „nie w pełni odpowiadają aktualnym uwarunkowaniom geograficznym”. „Współrzędne geograficzne były wyznaczane na morskich mapach żeglugowych w małej skali, zostały opracowane na materiałach z połowy XX wieku i nie w pełni odpowiadają współczesnemu położeniu geograficznemu” — napisał w uzasadnieniu rosyjski resort obronny. Roszczenia terytorialne wobec Wilna i Helsinek zbiegły się w czasie z początkiem ćwiczeń wojskowych z użyciem taktycznej broni jądrowej w południowym okręgu wojskowym.
Protest MSZ
Litwa natychmiast zaprotestowała przeciwko zmianom granic. Do Ministerstwa Spraw Zagranicznych został wezwany przedstawiciel rosyjskiej ambasady. „Takie działania Federacji Rosyjskiej oceniamy jako świadomą i ukierunkowaną prowokację eskalacyjną, której celem jest zastraszanie sąsiednich państw i ich społeczeństw. To jeszcze jeden dowód, że agresywna i rewizjonistyczna polityka Rosji stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państw sąsiednich i całej Europy” — napisało w oświadczeniu MSZ.
„Trwa kolejna operacja hybrydowa Rosji, która tym razem ma na celu sianie strachu i niepewności odnośnie swych zamiarów w Morzu Bałtyckim. Jest to oczywista eskalacja skierowana przeciwko NATO i UE. To musi spotkać się z odpowiednią i stanowczą odpowiedzią” — skomentował sytuację w sieciach społecznościowych szef dyplomacji Gabrielius Landsbergis.
Eskalacja sytuacji
Próby zmian granic potępił prezydent Litwy. „Możliwe, że jest to część szerszego działania Rosji wymierzanego w NATO. Takie wiadomości oczywiście nas niepokoją. Bo nawet niepotwierdzona informacja jest informacją” — oświadczył Gitanas Nausėda.
Głowa państwa nawiązała też do odbywających się ćwiczeń wojskowych. „Manewry z udziałem taktycznej broni jądrowej, rozmowy o tym, że na granicy polsko-białoruskiej zebrała się duża liczba migrantów, która może rozpocząć szturm — to wszystko pokazuje, że Rosja dalej chce eskalować sytuację. Musimy być nie tylko czujni, ale również gotowi do udzielenia kategorycznej odpowiedzi, aby zatrzymać wszelkie tego rodzaju próby” — podkreślił prezydent.
W podobnym tonie wypowiedziała się przewodnicząca Sejmu. „To jednoznacznie wygląda na dalsze potęgowania napięcia. Swoista eskalacja. Oczywiście nadal trzeba analizować i wyjaśniać” — powiedziała dziennikarzom Viktorija Čmilytė-Nielsen. Poinformowała też, że sytuacja zostanie przekonsultowana z litewskimi partnerami i sojusznikami.
Morze NATO
Politolog Jarosław Wołkonowski sądzi, że działania Rosji są pewnego rodzaju testem, na ile może posunąć w swym konflikcie z NATO.
— Z pewnością jest to próba Rosji sprawdzenia, jaka będzie reakcja NATO. Czy w tej kwestii będzie jednomyślność? Czy stare kraje członkowskie bezapelacyjnie staną po stronie nowych członków Sojuszu? Moim zdaniem Rosja po raz kolejny siebie zdyskredytowała, ponieważ nie szuka porozumienia tylko konfrontacji — zauważył w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Jarosław Wołkonowski.
Rozmówca nie wykluczył, że może to być związane również z rozszerzeniem NATO w regionie.
— Gest Rosji można odebrać w ten sposób, że jest to jej reakcja na to, iż po wejściu Szwecji i Finlandii do Sojuszu Pólnocno-atlantyckiego Morze Bałtyckie faktycznie stało się morzem natowskim. Możliwe, że w ten sposób Rosja chce poszerzyć teren działania na Bałtyku. Jestem przekonany, że to będzie odebrane bardzo negatywnie. Jestem przekonany, że Litwa i Finlandia będą broniły swych racji. Niestety to z pewnością spowoduje wzrost napięcia — powiedział Wołkonowski.
Czytaj więcej: Historyczny szczyt. Morze Bałtyckie stało się morzem NATO
Finlandia nie da się zdezorientować
Swój protest ogłosiła również Finlandia. Minister spraw zagranicznych Elina Valtonen wezwała Rosję do przestrzegania postanowień Konwencji o prawie morza, która obowiązuje od roku 1994. Stronami Konwencji są wszystkie trzy kraje. Zgodnie z nią w skład wód terytorialnych danego państwa wchodzą morskie wody wewnętrzne, na przykład obszar portów, a także morze terytorialne, rozciągające się na szerokość 12 mil morskich od tzw. linii podstawowej oraz wody archipelagowe, wytyczane zazwyczaj przez państwa wyspiarskie. „Warto pamiętać, że wprowadzanie w błąd jest również elementem presji hybrydowej. Finlandia nie jest zaskoczona tym, co zobaczyła” — oświadczyła Valtonen.
„Konwencja Narodów Zjednoczonych o prawie morza zawiera postanowienia dotyczące definicji stref morskich państw przybrzeżnych, łącznie z ich rewizją. Zakładamy, że Rosja jako strona Konwencji podejmie odpowiednie działania. Finlandia nie da się zdezorientować” — ze swojej strony dodał prezydent tego kraju Alexander Stubb.
Czytaj więcej: Finlandia w NATO: bezpieczeństwo i stabilizacja
Podobno po burzliwych reakcjach Rosja jednak podjęła pewne działania — we środę po południu ze strony rosyjskiego ustawodawstwa zniknęły informacje o planowanych zmianach wód terytorialnych. Federacja Rosyjska nie zamierza dokonywać przeglądu granic wód terytorialnych, stref ekonomicznych i krajów przybrzeżnych, podała rosyjska agencja państwowa Interfax, powołując się na źródła wojskowo-dyplomatyczne.