O godz. 10:30 policja została powiadomiona o tym, że na alei Giedymina w budynku nr 20 zawaliła się część balkonu.
— Mało brakowało, a doszłoby do tragedii. To cud, że podczas incydentu w tak ruchliwym miejscu nie było przechodniów — mówi w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Egidijus Steponavičius, specjalista ds. komunikacji w spółce Grinda.
Balkon w stanie awaryjnym
Przybyli na miejsce zdarzenia pracownicy Grindy usunęli kawałki betonu i tynku.
— Funkcjonariusze policji odgrodzili miejsce wypadku taśmą. Balkon już od pewnego czasu znajdował się w stanie awaryjnym i był zabezpieczony zieloną siatką. Trudno powiedzieć, dlaczego chodnik pod balkonem nie był już przedtem ogrodzony taśmą czy odpowiednimi znakami ostrzegawczymi. Zgodnie z obowiązującymi zasadami powinien o to zadbać właściciel lub zarządca budynku — zauważa Steponavičius.
Zagrożenie dla przechodniów
Stołeczny samorząd o stanie awaryjnym budynku na alei Giedymina wiedział już od ubiegłego roku. „Za organizację prac remontowych oraz stan techniczny budynków, w tym także balkonów, odpowiedzialny jest właściciel albo zarządca obiektu. Gmachem pod nr 20 przy alei Giedymina zarządza wspólnota mieszkaniowa, nadzór techniczny sprawuje specjalnie wynajęta firma. Balkony tego budynku są zabezpieczone siatką, ale jest to tylko zabezpieczenie tymczasowe. Wskazuje na to, że konstrukcje balkonów są naruszone i mogą zagrażać bezpieczeństwu przechodniów. Samorząd stale apeluje do właścicieli i zarządców nieruchomości w stanie awaryjnym o jak najszybsze rozpoczęcie prac remontowych” — wyjaśnił Marius Brigmanas, pracownik samorządu stołecznego.
Przewidziane są kary
Zaznaczył, że dla właścicieli budynków, którzy nie śpieszą się z remontem, przewidziane są rożnego rodzaju kary.
„Może to być zwiększony podatek od nieruchomości, kara administracyjna lub pieniężna. Gdyby ktoś ucierpiał podczas poniedziałkowego incydentu, wspólnota mieszkaniowa musiałaby wypłacić odszkodowanie” — podkreślił urzędnik samorządowy.
Czteropiętrowy gmach pod nr 20 został wybudowany w końcu XIX w. Najpierw mieścił się tu słynny wileński hotel St. Georges, przemianowany w czasach sowieckich na Vilnius. Obecnie na parterze budynku mieszczą się sklepy oraz pomieszczenia komercyjne, na piętrach lokale biurowe. W 2006 r. przeprowadzono remont budynku.
Nie pierwszy raz
W Wilnie coraz częściej dochodzi do zawalenia się balkonów.
W 2020 r. w dzielnicy Lazdynai z wysokości 15. piętra runął balkon. Wówczas również nikt nie ucierpiał. Padając płyta uszkodziła jedynie balkony na niższych piętrach. Ustalono, że płyta balkonowa o wadze 2 ton zawaliła się z powodu postępującej erozji żelazobetonowej konstrukcji. Eksperci stwierdzili, że winni temu byli właściciele mieszkania, którzy niewłaściwie oszklili balkon, nie zabezpieczyli przed wilgocią oraz wpływem innych czynników zewnętrznych. To doprowadziło do efektu cieplarnianego i spowodowało zawalenie się balkonu.
W 2022 r. drewniana konstrukcja z urwanego balkonu na trzecim piętrze zatrzymała się na balkonie znajdującym się poniżej. Odłamki drewna pospadały także na chodnik. Incydent miał miejsce w kamienicy przy ul. Pamėnkalnio 2. Balkon znajdował się w stanie awaryjnym.
W stolicy jest ok. 300 budynków w stanie awaryjnym, w tym 2 tys. balkonów. Uszkodzone fasady starych budowli często stanowią bezpośrednie zagrożenie dla przechodniów.
Czytaj więcej: Historyczny balkon Domu Sygnatariuszy zostanie udostępniony zwiedzającym