„W naszej dwudniowej imprezie uczestniczyło setki dzieciaków ze swoimi rodzicami. My jako Towarzystwo Miłośników Ziemi Gryfińskiej, taki historyczny dwudniowy piknik i na taką skalę robiliśmy po raz pierwszy. Głównym organizatorem imprezy było Towarzystwo Miłośników Ziemi Gryfińskiej. Współorganizatorami byli natomiast miasto i gmina Gryfino; Biblioteka Publiczna w Gryfinie (wydrukowanie, przygotowanie wystaw); Gryfiński Dom Kultury (ściągnięciem kina pod chmurkę i seansem pt. »O jeden most za daleko«); Zachodniopomorski Urząd Marszałkowski (finansowanie upominków dla wolontariuszy); szczeciński IPN oraz współpraca z Historycznym Klubem »Szlakiem Narbutta« ze Szczecina; grupą rekonstrukcyjno-historyczną »Nałęcz« z Trzebiatowa i wreszcie Zespół Szkół Ponadpodstawowych z Gryfina. A przez całe dwa dni czynny był punkt informacyjny z Centrum Szkolenia Bojowego z Drawska. Był też punkt DKMS, czyli tych, którzy poszukują dawców szpiku, potrzebnego do ratowania życia.
Czytaj więcej: „Szlakiem Narbutta” po Puszczy Rudnickiej
Impreza trwała 2 dni. Pierwszego – w piątek, zaczęliśmy ok. godz. 10. część edukacyjną dla dzieci ze szkoły i przedszkola. Była to krótka prelekcja przy okolicznościowych wystawach dotycząca I Samodzielnej Brygady Spadochronowej, która walczyła w bitwie o Arnhem oraz jej dowódcy gen. Stanisława Sosabowskiego. Był też tor przeszkód, na którym dzieci mogły się zmierzyć z wieloma różnymi przeszkodami. Około godz. 14 zaczęliśmy wydawać ugotowaną przez naszych uczniów z klasy gastronomicznej grochówkę, na którą było dużo chętnych. Następnie, o godz. 19, na nabrzeżu przy moście, odbył się plenerowy pokaz filmu » O jeden most za daleko«. W sobotę, drugim dniu imprezy, przyjechali do nas członkowie Grupy Militarnej Gryfino i Okolice – ze stowarzyszenia, które regularnie organizuje, uczestniczy i wreszcie prezentuje swoje pojazdy militarne i chętnie wreszcie dzieli się swoją wiedzą i pasją do militariów. A o 13. rozpoczął się konkurs na najlepszą stylizację ubiorów z lat 30. i 40-ych. Następnie, o godz. 15. miała miejsce mała inscenizacja »mała potyczka« pomiędzy Niemcami a Polakami biorącymi udział w operacji »Market Garden« – w której udział wzięło kilkunastu rekonstruktorów. Tak się bowiem zbiegło, że wielu innych rekonstruktorów wyjechało w tym czasie na obchody rocznicowe do Holandii”.
Największa operacja desantowa
17 września 1944 r. rozpoczęła się największa operacja desantowa w historii II wojny światowej. Wydarzenie o tyle szczególne, że brali w nim udział także Polacy, o których pamięć i dobre imię należało walczyć przez lata. Operacja określana jako „Market Garden” była jedną z największych i najbardziej ambitnych operacji powietrznodesantowych II wojny światowej. Jej celem było szybkie zajęcie mostów wzdłuż głównych rzek w Holandii, co miało umożliwić szybki postęp wojsk alianckich w kierunku Niemiec, a tym samym zaskoczenie armii wroga. Gra miała się toczyć o trzy mosty w Arnhem, Nijmegen i most w Eindhoven. Kontrola tych mostów była uważana za kluczową dla umożliwienia dalszego postępu wojsk lądowych i ich zaopatrzenia.
We wrześniu 1944 r. zdawano sobie sprawę z tego, że III Rzesza nie wygra już tej wojny. Ze wschodu idąca niczym walec Armia Czerwona, od południa działania koalicji antyniemieckiej w ramach kampanii włoskiej, które wiązały siły niemieckie, a od zachodu prący w kierunku rdzennych ziem alianci… Stąd też zrodził się plan, by dokonać uderzenia od północy, przez tereny Holandii.
Polacy w operacji
1 Samodzielna Brygada Spadochronowa (1 SBS) dowodzona przez gen. brygady Stanisława Sosabowskiego, była jedyną polską jednostką desantową biorącą udział w operacji „Market Garden”. Brygada wraz z 1. Brytyjską Dywizją Powietrznodesantową (1 DPD) podczas tej operacji miała uchwycić mosty w Arnhem i utworzyć przyczółek dla XXX Korpusu. 1 SBS składała się z około 2 500 żołnierzy, w tym spadochroniarzy i personelu wsparcia.
Po desancie polscy spadochroniarze natrafili na silny niemiecki opór. Mimo, że ich zadaniem było zdobycie przeprawy przez Ren (w kierunku której udali się marszem), napotkali oni trudności związane z rozproszonymi i dobrze uzbrojonymi jednostkami niemieckimi, co znacznie utrudniło realizację ich celów. Po drodze okazało się, że prom, którym miała się odbyć przeprawa, został zniszczony przez Niemców, a brzeg po przeciwnej stronie w rejonie przeprawy był obsadzony przez nieprzyjaciela. Polacy, podobnie jak inne jednostki biorące udział w operacji, borykali się z problemami logistycznymi, takimi jak brak odpowiedniego zaopatrzenia i trudności w komunikacji. Zrzuty zaopatrzeniowe były opóźnione i nie zawsze trafiały w odpowiednie miejsca. Straty były jednak bardzo duże, zarówno w sprzęcie, jak i ludziach (z 87 lądujących Polaków 5 zginęło, a 11 zostało rannych).