Rząd Litwy chce zliberalizować II filar emerytalny. Projekt rządu przewiduje, że mieszkańcy będą mogli wypłacić część zgromadzonych już oszczędności. Reforma ma polegać na tym, że mieszkańcy sami zdecydują w sprawie oszczędności emerytalnych.
Paluckas i Skvernelis
Premier sądzi, że większość osób nie wycofa swoich oszczędności z funduszy emerytalnych. „Na razie sondaże tego nie pokazują. Mam nadzieję, że litewskie społeczeństwo jest mądre. Kiedy ma się do czynienia z czymś niedookreślonym, to nie trzeba robić pochopnych ruchów. To rozumieją zwłaszcza ci, co inwestują w papiery wartościowe” — oświadczył Gintautas Paluckas.
Ministerstwo Opieki Socjalnej i Pracy również jest przekonane, że reforma nie osłabi systemu emerytalnego, tylko go uzdrowi. „Fundusze emerytalne muszą wykonać swoją pracę i przekonać ludzi do dalszego oszczędzania, dlatego wracamy do modelu dobrowolnego uczestnictwa. Trzeba przekonać każdego, że warto oszczędzać w II filarze i trzymać tam pieniądze” — oświadczyła w ubiegłym tygodniu minister Inga Ruginienė.
Projekt reformy zakłada, że decyzję w sprawie wycofania swego wkładu emerytalnego mieszkańcy będą mogli podjąć w ciągu 21 miesięcy od stycznia 2026 r., do września 2027.
Inne zdanie ma przewodniczący Sejmu. Saulius Skvernelis sądzi, że reforma może wprowadzić pewne zamieszanie. Wszystko będzie zależało od nastrojów społecznych. „W przypadku II filaru dostrzegam zagrożenia. Jeśli będzie decyzja i możliwość wycofania się z II filaru, to nie jestem takim optymistą, że nasi ludzie nie skorzystają z okazji, aby odzyskać to, co zostało zapłacone. Same dyskusje dotyczące II filaru nie zwiększają zaufania do niego” — polityk podzielił się opinią z dziennikarzami w ubiegłym tygodniu.

| Fot. Žygimantas Gedvila, ELTA
Raport Banku Litwy
Eksperci Banku Litwy opracowali specjalny raport dotyczący reformy emerytalnej. Z dokumentu wynika, że jeśli mieszkańcy masowo zaczną wycofywać swe oszczędności z funduszy emerytalnych, to wówczas czeka nas wzrost PKB oraz większa inflacja. Eksperci prognozują, że po trzech latach system powróci do obecnych tendencji.
Zdaniem analityków, jeśli swe oszczędności z funduszy wycofa 60 proc. uczestników, to wówczas do gospodarki kraju trafi dodatkowych 3,39 mld euro, z których 2,37 mld będzie przeznaczone na konsumpcję. W przypadku gdy oszczędności wycofa 40 proc. mieszkańców, to wtedy na rynek trafi 2,26 mld euro, z których 1,58 mld będzie przeznaczone na konsumpcję. W trzecim opracowanym scenariuszu, który zakłada wycofanie na poziomie 20 proc., liczby są następujące: 1,13 mld euro oraz 0,79 mld euro. Analitycy są przekonani, że litewska gospodarka nie będzie w stanie w szybkim czasie zaspokoić oczekiwań konsumentów i to przyczyni się do większego importu towarów zza granicy. „Ważne jest to, że większa konsumpcja ma bezpośredni i pośredni wpływ na inflację” — czytamy w dokumencie.
Autorzy raportu podkreślają jednak, że większa konsumpcja przyczyni się do powstania nowych miejsc pracy oraz wyższych wynagrodzeń. „Większa konsumpcja oraz wyższe wynagrodzenia spowodują wyższe ceny, to oznacza, że poziom inflacji będzie większy, niż prognozowano” — piszą analitycy. Z ich obliczeń wynika: w przypadku wycofania oszczędności przez 60 proc. uczestników systemu emerytalnego, PKB zwiększy się o 1 proc., a inflacja o 0,8 proc.; w przypadku 40 proc. liczby są następujące: 0,7 i 0,5 proc.; w przypadku 20 proc. — 0,4 i 0,2 proc.
Inny scenariusz
Teoretycznie wzrost PKB jest czymś pozytywnym. Tym niemniej, ekonomista Aleksandras Izgorodinas uważa, że scenariusz przygotowany przez Bank Litwy może nie wypalić.
— Teoretycznie to może przyczynić się do wzrostu gospodarczego. Podobną sytuację mogliśmy obserwować w Estonii, kiedy wprowadziła w życie swą reformę podatkową. Sądzę, że ten wzrost będzie w dużym stopniu zależał od oczekiwań konsumentów. Moim zdaniem rosnący pesymizm ekonomiczny mieszkańców wpłynie na to, że nie będą chcieli wydawać tych pieniędzy. Na podstawie ostatnich badań opinii publicznej widzimy, że zaufanie względem gospodarki spada i zdanie mieszkańców Litwy o sytuacji gospodarczej jest praktycznie najgorsze w ciągu dwóch ostatnich lat. Może stać się tak, że faktycznie część osób wycofa swe oszczędności z funduszy emerytalnych. Z pewnością część tych pieniędzy wydadzą na rzeczy, których potrzebują, ale ich większa część będzie odłożona na tzw. czarną godzinę. Ludzie z trwogą patrzą w przyszłość. To jest powiązane zarówno z reformą podatkową, jak i całym tym zamieszaniem z cłami. Wzrost ekonomiczny będzie, ale może być mniejszy niż zakłada się — twierdzi ekspert zapytany przez „Kurier Wileński”.
Zdaniem rozmówcy decyzja obecnego rządu będzie miała generalnie negatywny wpływ na gospodarkę.
— W długoterminowej perspektywie to będzie miało negatywny wpływ na gospodarkę państwa. Moim zdaniem to jest błędna decyzja o możliwości wycofania pieniędzy z funduszy emerytalnych. Rynek generalnie ma zarówno tendencje do wzrostu, jak i spadku. Teraz jest zauważalny spadek, ale po tym, jak zostaną podpisane nowe umowy handlowe ze Stanami Zjednoczonymi, to raczej będzie wzrost. Moim zdaniem państwo powinno zachęcać mieszkańców do inwestowania i lokowania środków pieniężnych w funduszach emerytalnych. Bo oszczędności emerytalne mają bezpośredni wpływ na przyszłość mieszkańców i ich pieniędzy — przypomina ekonomista.
Rekomendacja dla młodych
Wycofanie swych oszczędności, zaznacza ekspert, może mieć sens dla osób w wieku przedemerytalnym.
— Sądzę, że osoby, którym jest daleko do emerytury, nie powinny wycofywać się z II filaru emerytalnego. Warto nadal lokować oszczędności w funduszach emerytalnych, które zadbają o ich godną starość. W przypadku osób, którym do emerytury zostało naprawdę niedużo, wycofanie się z II filaru może być opłacalne. Tylko trzeba pamiętać, że to nie będą jakieś duże pieniądze — zapewnia Aleksandras Izgorodinas.
Z danych Banku Litwy wynika, że w II filarze emerytalnym uczestniczy 1,42 mln osób, które mają zgromadzone oszczędności w wysokości 9,21 mld euro.
Czytaj więcej: SoDra o II filarze emerytalnym