Jak zawsze wszyscy byli w czapkach studenckich (batorówkach) z napisem PUTW w Wilnie. Spotkanie się odbyło w Domu Kultury Polskiej. Byli na nim obecni m.in. nasz kapelan Józef Makarczyk, nowa konsul Ambasady RP na Litwie Jolanta Wiśnioch oraz wielu innych zaszczytnych gości.
Wykład miał prof. dr hab. Jarosław Wołkonowski. Jego prelekcja dotyczyła zbrodni w Ponarach w czasie II wojny światowej.
Początek tradycyjny
Jak nakazuje nasza tradycja, zajęcia się rozpoczęły od modlitwy dziękczynnej i proszącej Pana Boga o dobre zajęcia i szczęśliwy nowy rok akademicki. Modlitwę zagaiła i prowadziła Iwona Kisłowska — członkini zarządu odpowiedzialna za informacje i sprawy religii na naszej uczelni. Wszyscy obecni wstali i szczerze, w skupieniu modlili się prosząc Boga i naszą wileńską Matkę Boską Ostrobramską o ciągłą opatrzność i sprzyjanie naszej uczelni i jej słuchaczom. Potem odmówiono modlitwę za tych słuchaczy, co odeszli do Boga na wieczne studia. W ciągu 30 lat odeszło na tamten świat od nas 34 słuchaczy. Byli to słuchacze w bardzo zaawansowanym wieku, ponad 90 lat, ale byli wśród nich też młodzi, którzy niedawno przekroczyli 60-tkę.
Następnie nasz kapelan pobłogosławił wszystkich z rozpoczęciem nowego roku akademickiego, prosząc Boga o jak najlepsze wyniki, zdrowie dla słuchaczy i powodzenie w nauce.
Wykład prof. Wołkonowskiego. Historia Kazimierza Sakowicza
Następnie głos zabrał nasz wykładowca, prof. JarosŁaw Wołkonowski. Rozpoczął od wspomnień starszego pokolenia o Ponarach i olbrzymich ofiarach ludzkich złożonych w tej podwileńskiej miejscowości. Wyświetlił krótki film na temat zbrodni ponarskiej, mówił o mordercach i ich ofiarach.
Zwrócił również szczególną uwagę na żywego świadka tych zbrodni, Kazimierza Sakowicza, który tu mieszkał, wszystko widział i szczegółowo to opisał. Dom Sakowicza był niedaleko od miejsca wykonywania egzekucji na zakładnikach, Żydach, sowieckich jeńcach wojennych. To, czego nie mógł zobaczyć przez okno na parterze swego domu, obserwował i szczegółowo zapisywał ze strychu. Wyjmował tam dachówkę i jak na dłoni przez ten otwór w dachu widział sceny egzekucji. Czując, jak niebezpieczne jest to, co robi, notatki wsuwał do butelek, a później zakopywał je w swoim sadzie koło domu. Trwało to od października 1941 r. aż do lipca 1944 r. Po wojnie część jego zapisów odnaleziono. Odkopano w sadzie zapiski od 1941 r. do sierpnia 1943 r.
Reszty, niestety, dotychczas nie udało się odnaleźć. Na początku lipca (w dniach 5–7) akowcy i Armia Czerwona byli już na rogatkach Wilna i „strzelcy ponarscy” musieli szybko zwijać manatki i uciekać. Jednak ktoś z „szaulisów” się zorientował, że ich zbrodniczą działalność ktoś obserwuje. Podejrzenie padło właśnie na Sakowicza. I siepacze „ponarscy” musieli na gwałt pozbyć się żywego świadka swych czynów przestępczych. Jeden z nich znał go osobiście i postanowił go zgładzić. Sakowicz nic nie podejrzewając 7 lipca jechał rowerem z Ponar do Wilna. I tu w Dolnych Ponarach zaczęto do niego strzelać. Kilkakrotnie trafiony upadł razem z rowerem na poboczu. Strzelający szybko uciekł. Ciężko rannego Sakowicza znaleźli jadący ciężarówką akowcy. Zwrócili się do okolicznych mieszkańców, którzy rannemu udzielili pomocy i poinformowali jego siostrę. Sakowicza odwieziono do szpitala w Wilnie, gdzie po paru dniach zmarł. Przed śmiercią zdążył opowiedzieć, gdzie zakopał swe zapiski. Obecnie jego grób znajduje się na wileńskiej Rossie wśród mogił polskich żołnierzy i akowców.
Czytaj więcej: Ponure Ponary wileńskie
Niewielu pozostało…
I cóż się stało z tymi bandytami, co rozstrzeliwali bezbronnych ludzi w Ponarach? Jaki los ich spotkał po wojnie? 70 proc. z nich zostało ukaranych, skazanych bądź to na karę śmierci, bądź dożywotnie lub 25-letnie więzienie. Wyroki w większości wykonywano na terytorium ZSRR i Polski. Niestety, reszta zbrodniarzy uniknęła sprawiedliwej kary emigrując pod innym nazwiskiem do Ameryki Południowej lub Australii. Obecnie niewielu pozostało na tym świecie, bo w związku z wiekiem już odeszli do piekieł w zaświatach.
Wykład Jarosława Wołkonowskiego był ciekawy i wyczerpujący, z fotografiami, oryginałami zdjęć i dokumentów z archiwów i innych miejsc.
Prelegent otrzymał huczne brawa od słuchaczy.
Część świąteczno-muzyczna
Po wykładzie i krótkiej przerwie wystąpiło męskie TRIO, które wykonało ułożoną na PUTW w Wilnie piosenkę „Grzmią pod Wilnem armaty, wieją biało-czerwone rabaty, a Piłsudski na przedzie tu na wroga nas wiedzie”. I znaną wszystkim piosenkę „Dziś do ciebie przyjść nie mogę, zaraz idę w nocy zmrok…”. Za swój występ TRIO otrzymało obfite oklaski od obecnych.
Następnie wystąpił uniwersytecki kabarecik „Seniorytki”. Zespół wykonał kilkanaście mniej lub bardziej znanych piosenek, a także kilka scenek na aktualne, zawsze życiowe, tematy. „Seniorytki” zostały nagrodzone brawami i okrzykami „Brawo…. Brawo…”. Co było dobrym przykładem tego, jak się weselą seniorzy.
Po występach zabrała głos słuchaczka PUTW odpowiedzialna za jubileusze i inne święta. Wręczono upominki i wiązanki kwiatów ponad 11 osobom, które od kilku miesięcy czekały na moment składania urodzinowych czy też imieninowych życzeń. Zaśpiewano im tradycyjne 100 lat.
W końcu zabrała głos pani konsul Jolanta Wiśnioch. Powiedziała, że jest zachwycona naszą uczelnią i jej działaniami. Podkreśliła, że nadal będzie ze wszystkich sił pomagać, aby nasza uczelnia kwitła i rozwijała się wszechstronnie dla dobra seniorów Wilna i Wileńszczyzny.
Po swym wystąpieniu otrzymała od rektora i zarządu PUTW w Wilnie wydaną ostatnio przez słuchaczy książkę „Duch Wileński” z dedykacją poświęconą osobiście Pani Konsul. Za otrzymaną książkę serdecznie podziękowała.
Następnie nasze gospodynie zaprosiły wszystkich do obficie zastawionych stołów z różnymi, a szczególnie wileńskimi, daniami.
Była muzyka i różne śpiewy.
Czytaj więcej: Kwietniowe spotkanie na PUTW w Wilnie poświęcone tematowi tożsamości narodowej
Ryszard Jan Kuźmo,
rektor PUTW w Wilnie