Justyna Giedrojć: Jak odebrała Pani nominację do tytułu „Polak Roku”?
Renata Dunajewska: Po pierwsze było to dla mnie bardzo wielkim zaskoczeniem, bo nie należę do żadnej organizacji. Zastanawiałam się, jak mogę się odnaleźć wśród osób, które zostały nominowane do tytułu „Polak Roku”. Praca dziennikarzy polega na tym, żeby informować naszą społeczność o tym, co się dzieje, jakie są realizowane projekty, jak żyją szkoły, co słychać w kraju i na świecie, itd. W radiu pracuję od ponad 35-u lat. W ciągu tego okresu uzbierał się bogaty zbiór nagrań. Nagrania zaczęłam archiwować gdzieś od 2010 roku, może nawet nieco wcześniej. Mam uzbieraną dużą liczbę nagrań rozmów z ludźmi, z tymi, których już nie ma, ale którzy zostawili znaczący ślad w historii Litwy, Polski, a nawet świata. Więc może z powodu tej czynności odnajduję się wśród nominatów.
Co bycie Polką znaczy dla Pani?
Dla mnie to znaczy być o jedną kulturę, o jedną historię bogatszą niż inni. Uważam, że mieszkając na Litwie musimy przestrzegać wszystkich praw obowiązujących w naszym kraju, musimy być lojalnymi obywatelami Litwy, ale też nie zapominać o swoich tradycjach, które nam przekazywali dziadkowie, rodzice, które pamiętamy ze swego dzieciństwa. Bardzo dobrze pamiętam swoją babcię, która opowiadała o różnych wydarzeniach jeszcze sprzed wojny. Słuchałam o tym, czym się zajmowali ludzie, jak udzielali się społecznie, w jaki sposób dbali o polskość w okresie sowieckim. Przy stole zaś zawsze była polska pieśń. Właśnie stąd uczyłam się polskiej kultury. Miałam muzycznie uzdolnioną rodzinę, zawsze były śpiewy, później tańce. Dzięki temu trafiłam do „Wilii”. Przy okazji chciałabym zaznaczyć, że 11 osób z mojej rodziny należało do zespołu. Kultura polska jest we mnie zakorzeniona głęboko. Przekazuję ją młodszym pokoleniom. Szczycę się, że jestem bogata duchowo i mogę dzielić się tym z innymi. Nigdy nie wstydziłam się powiedzieć, że jestem Polką.
Czytaj więcej: „Wilia” kontynuuje twórcze podróże
Znamy Panią przede wszystkim jako prowadzącą programy w polskiej redakcji radia LRT. Jak trafiła Pani do radia?
Zupełnie przypadkowo. Jedna pracownica musiała pilnie wyjechać z Wilna do innego kraju i musiała znaleźć sobie zamianę. I w ten sposób trafiłam. Miałam bardzo dobrych nauczycieli Polaków — to Romek Mieczkowski, Wojtek Piotrowicz, Krystyna Jurewicz, Władysław Strumiłło. Bardzo duża grupa dziennikarzy, którzy siebie oddawali pracy i nauczyli, jak należy pracować. Już ponad 35 lat pracuję w radiu i mam nadzieję, że w najbliższym czasie pracy nie zmienię.
Co najbardziej Pani imponuje w pracy w radiu?
Przede wszystkim tym, że nie jest to praca monotonna, każdego dnia jest inna. Nasza praca zależy od tego, czym żyje świat. To, co w świecie się wydarzy, o tym mówimy. Praca jest też ciekawa tym, że poznajemy mnóstwo ciekawych, mądrych ludzi. Dużo się uczę od moich rozmówców. Idąc na wywiad muszę się do niego przygotować. W tym samym dniu mogę robić reportaż o wydarzeniu politycznym, historycznym, szkolnictwie, kulturze, muzyce, czyli muszę ogarnąć różnorodność tematów. Jako dziennikarka informacje przekazuję słuchaczom, pokazuję, czym żyją Polacy na Litwie, czy jak się mają Litwini w Polsce. Bardzo lubię tematy polsko-litewskie. Ponieważ pracuję w LRT, Litewskim Radiu i Telewizji, więc słuchacze litewscy też słuchają naszych programów, czytają teraz na portalu nasze teksty. Dlatego chcę pokazać jak najlepszą stronę Polaków mieszkających na Litwie.
Była Pani tancerką w zespole „Wilia”. Jak wspomina Pani lata spędzone w zespole?
Jak już wspomniałam, 11 osób z mojej rodziny było w Wilii. Wujek Jan Skrobot był solistą w zespole i był przykładem dla nas wszystkich. Każde wyjście na koncert było rodzinnym świętem — szykowano się długo, kupowano bilety, a następnie całą gromadą szliśmy na koncert. Zespół był i pozostaje dla mnie drugą rodziną. Zawsze powtarzam, że nie ma byłych zespolaków. Wiliowcy żyją zespołem, interesują się jego działalnością, jeśli trzeba służą pomocą. Weterani zespołu zawsze czekają na jubileusze, bo jest to szansa ponownie wyjść na scenę i przypomnieć to, co się robiło na przeciągu kilkudziesięciu lat spędzonych w zespole. Czasami, gdy widzę swoje stroje, miło się robi, że ktoś je zakłada, w tym tańczy. Uważam zespół za drugą rodzinę, a pracę za drugi dom.
Niedawno odwiedziła Pani rozgłośnię radiową Stolicy Apostolskiej. Jakie wrażenia wyniosła Pani z wizyty?
Moja ciekawość dziennikarska ciągle mnie inspirowała do tego, żeby będąc w Rzymie trafić do Radia Watykańskiego. Jestem wdzięczna osobom, które pomogły mi skontaktować się z dziennikarzami redakcji. Bardzo chciałam zobaczyć, jak oni pracują, jak to wygląda u nich i porównać z tym, co mamy u siebie. Byłam w litewskiej sekcji Radia Watykańskiego. Praca nasza jest podobna, kilka osób pracuje na zmianę, przeważnie robią tłumaczenia, informują swoich słuchaczy o tym, co dzieje się w Watykanie. Odwiedziłam kaplicę, która się mieści w budynku, byłam w studiu radiowym, zobaczyłam, z jakimi programami pracują dziennikarze. Ale też zrobiłam tam nagrania i przywiozłam materiały do swojej redakcji. Po rozmowie z dziennikarzami watykańskimi przekonałam się, że mamy podobne zainteresowania, podobną misję informowania ludzi i docierania do nich z wiadomościami. Mam nadzieję, że tam wrócę. Chciałabym zajrzeć jeszcze do innych redakcji.
Przy okazji zwiedziła Pani też Rzym. Co udało się obejrzeć?
W Rzymie byłam już po raz trzeci. To miejsce, do którego chce się wracać. Podczas każdego pobytu wrzucam monetę do fontanny i dlatego wracam. Rzym to miasto–muzeum pod otwartym niebem. Zwiedziłam już wszystkie główne obiekty turystyczne — m.in. Bazylikę św. Piotra, Panteon, muzea. Za każdym razem coś się zmienia, teraz miasto szykuje się do Roku Jubileuszowego 2025. Są miejsca, do których chce się wracać. I takim miastem jest Rzym.
Co Panią fascynuje w życiu?
Moją pasją jest kultura w każdej postaci. Fascynuje mnie teatr, kino, koncerty, staram się nie opuszczać wykładów, prezentacji książek, wystaw. Co najważniejsze, o tych wydarzeniach informuję swoich słuchaczy i czytelników. Na portalu Wiadomości LRT prowadzę rubrykę „Tydzień na Wileńszczyźnie. Wydarzenia kulturalne i nie tylko”. Ponieważ sama lubię kulturę, o tym też chcę informować słuchaczy i czytelników, przybliżyć im oferty kulturalne na najbliższy tydzień.
Plany na najbliższą przyszłość?
Konkretnych planów nie mam. Chciałabym nadal pracować w radiu, robić to, czym się zajmuję dzisiaj i najważniejsze, żeby nie opuściła mnie chęć robienia tego, żeby nikt mnie nie zniechęcił do ulubionej pracy.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok. Czego by Pani życzyła sobie i swoim bliskim z tej okazji?
Sobie życzyłabym zdrowia, nieustającej energii, chęci do pracy i działania. Życzyłabym wszystkim ludziom pokoju, co jest w dzisiejszej dobie bardzo ważne, żeby ustały wojny i ludzie wrócili do normalnego trybu życia. Życzę, żeby wszystkim dopisywało zdrowie, bo gdy człowiek jest zdrowy, to może przenosić góry, tworzyć i działać. A z tego wychodzą pozytywne rzeczy.
Czytaj więcej: Renata Dunajewska: Kiedy wróciłam do radia, chciałam całować ściany