Napisał o tym w poniedziałek portal informacyjny 15min, powołując się na pismo zastępcy prokuratora generalnego Gintasa Ivanauskasa skierowane do instytucji publicznej realizującej projekt „paszportów” oraz władz. Pismo wyjaśnia, że planowane „paszporty” są uznawane za dokumenty nieważne, zaś ostateczną decyzję w sprawie uznania takich działań za przestępstwo podejmie sąd.
„Należy zauważyć, że (…) wydrukowanie fałszywego paszportu lub posługiwanie się podrobionym paszportem pociąga za sobą odpowiedzialność karną” — czytamy w piśmie prokuratora o charakterze „wyjaśniająco-informacyjnym”.
Według 15min wynika z niego, że instytucja publiczna Białoruskie Centrum Paszportowe (Belarus Passport Center), która realizuje projekt, z wyprzedzeniem poinformowała prokuraturę o planowanych działaniach i poprosiła, aby nie uważać tego za przestępstwo.
Ryzyko jest oceniane
Prokurator podkreślił, że wcześniejsze poinformowanie samo przez się nie czyni tej działalności legalną. Kodeks karny stanowi, że produkcja lub posługiwanie się fałszywym paszportem może podlegać karze aresztu lub pozbawienia wolności do lat czterech.
Adwokat Alfonsas Sluckus, rzecznik Białoruskiego Centrum Paszportowego, skomentował portalowi informacyjnemu, że ryzyko jest i będzie oceniane.
„To dokument o bardzo formalnej treści i nie ma czego za wiele oceniać. Znając ryzyka związane z projektem, zostało sformułowane zapytanie, na które udzielono odpowiedzi. Chodzi o te ryzyka, nic nowego, o czym nie wiedziano by wcześniej, to pismo nie porusza. Właśnie po to są takie wnioski — aby widząc ryzyko, móc podjąć odpowiednie decyzje, aby nim zarządzać” — powiedział adwokat.
Makiety białoruskich „paszportów” zamieściła w styczniu na portalach społecznościowych liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska, dziękując rządowi litewskiemu „za wsparcie i porady”.
Sejmowy Komitet Spraw Zagranicznych skonstatował, że takie „paszporty” opozycjonistów na Litwie nie będą miały mocy prawnej, instytucje nie będą nadawać tym dokumentom numerów.
Kwestie quasi-obywatelstwa
Prezydent Gitanas Nausėda powiedział, że Pogoń jest symbolem litewskim, ale może być używana przez narody, które „deklarują wolność, nieklękające przed Putinem”. Jednak według przywódcy kraju, w związku z używaniem wspomnianego symbolu w „paszportach” białoruskiej opozycji, należy również wziąć pod uwagę „prawne, dyplomatyczne aspekty tej sprawy”.
Premier Gintautas Paluckas ocenił, że „paszporty” stwarzają ryzyko alternatywnej regulacji prawnej obywatelstwa. „Grozi nam taka równoległa regulacja prawna, kwestie quasi-obywatelstwa, które jakoś, widocznie, powinny być inaczej rozstrzygane” — powiedział premier Paluckas w programie LRT. „To najwyraźniej coś, czego naprawdę nie potrzebujemy. Przyjęliśmy już opozycyjne pewne białoruskie struktury, które są wspierane i finansowane w imieniu państwa, aby utrzymać tę demokratyczną strukturę aż do prawdziwych wyborów na Białorusi” — podkreślił premier.
Według danych Departamentu Migracji obecnie na Litwie pozwolenie na pobyt posiada 57,5 tys. obywateli Białorusi. Niektórzy z nich przenieśli się na Litwę, gdy reżim Alaksandra Łukaszenki zaczął prześladować każdego, kto uczestniczył lub wyraził poparcie dla masowych demonstracji, które odbyły się po wyborach prezydenckich na Białorusi w 2020 r., domagając się nowych, przejrzystych i demokratycznych wyborów. Tacy Białorusini po wygaśnięciu ważności ich dokumentów osobistych nie mają możliwości powrotu do kraju i otrzymania nowego dowodu tożsamości.
Czytaj więcej: Łże-wybory na Białorusi, czyli Łukaszenka umacnia dyktaturę