Więcej

    Oto niezwykle subtelny głos. Czas poznać go od innej strony

    Elita Narkiewicz-Jurkevičienė to wileńska wokalistka, autorka recitalu „Marzenia się spełniają”, dwukrotna zdobywczyni tytułu Miss Talentu w konkursie Dziewczyna „Kuriera Wileńskiego” – Miss Polka Litwy. Laureatka wielu konkursów i festiwali muzycznych. Występowała nie tylko w Litwie i w Polsce, lecz także w wielu krajach europejskich.

    Czytaj również...

    Brenda Mazur: Gdyby Pani miała podać dwa najważniejsze zajęcia, które ją definiują, mówią – jaka jestem naprawdę – co by Pani wybrała?

    Elita Narkiewicz-Jurkevičienė: W dwa chyba się nie zmieszczę. Bywam bowiem bardzo różna w swoich zainteresowaniach. Bywa, że wiele różnych rzeczy lubię robić jednocześnie. Ale też co jakiś czas któryś z projektów pochłania mnie całkowicie. Na pierwszym jednak miejscu jest muzyka, śpiew. Bez tego nie mogłabym żyć.

    Oboje rodzice śpiewali, a do tego tata akompaniował na gitarze. Pierwszych piosenek też mnie nauczyła mama. Wykonywałyśmy je w duecie na różnych rodzinnych świętach. Później był chór kościelny. Jeszcze nie umiałam czytać, a już dołączałam do śpiewającej młodzieży podczas mszy i tak powolutku stałam się częścią tego chóru, a z czasem jego kierowniczką. Potem była szkoła muzyczna, która poniekąd spełniała niezrealizowane marzenia mamy o grze na akordeonie. Scedowała więc je na mnie. Jednak moim przeznaczeniem było śpiewanie, co szybko zauważyła nauczycielka od instrumentu i zaprowadziła mnie na przesłuchanie do słynnego wtedy wokalisty, śp. Edmundasa Kuodisa, czym utrudniła mi życie… Bo i akordeonu nie zostawiłam, i zaczęłam jednocześnie studiować grę na nim, i wokalistykę.

    A poza tym przecież jeszcze była szkoła średnia, teatrzyk szkolny, próby tańca ludowego. Powoli zaczęła się moja droga śpiewu solowego. Pani od muzyki w szkole zauważyła mój talent i zaczęła mnie wozić na konkursy, gdzie bardzo dobrze mi szło. Miałam bardzo udany start na Festiwalu Piosenki Polskiej Dzieci i Młodzieży Szkolnej (wtedy odbywał się w Rudziszkach), bo od razu zostałam laureatką.

    Pedagogika też nie jest na ostatnim miejscu. Człowiek chyba rodzi się nauczycielem. Tak było w moim wypadku. Już w pierwszej klasie wiedziałam, że będę nauczycielką i chętnie podejmowałam takie wyzwania, jeszcze jako uczennica. A jak w pewnym momencie swojego życia pracowałam jako dziennikarz, to redaktor mi mówił: „Nie bądź nauczycielka, nie pouczaj czytelnika”. A jak nie być, jeśli jestem?

    Lubię pisać. Nieraz słyszałam, że urodziłam się z piórem w ręku. Chociaż ostatnio piszę rzadko, bo trochę czasu brakuje i może też motywacji. Jestem ciekawa świata, lubię się uczyć nowych rzeczy, poznawać aktualia na Litwie i poza jej granicami, analizować wydarzenia. Poza tym lubię też montować filmiki na komputerze. Oprócz studiów muzyczno-pedagogicznych ukończyłam też dziennikarstwo na Uniwersytecie Wileńskim. Jestem magistrem komunikacji i informacji. Przez prawie rok mieszkałam i studiowałam w Niemczech, w Heidelbergu. To był jeden z najciekawszych momentów w moim życiu.

    Swoje emocje i uczucia wyraża Pani przez piosenki. Bardzo sentymentalna jest piosenka o Mickunach, skąd Pani pochodzi.

    To niezupełnie tak. Moi rodzice pochodzą z Mickun. Mama z samych Mickun, a tata z pobliskiej wioseczki Skajstery. Ja natomiast urodziłam się i pierwsze lata swojego życia mieszkałam w Wilnie, tam uczęszczałam do przedszkola. Starszy brat już się uczył w szkole, obecnie – Liceum im. Adama Mickiewicza. Niestety, po śmierci taty mamie było bardzo trudno samej z dwojgiem małych dzieci w mieście i przenieśliśmy się do babci do Mickun. Tam ukończyłam szkołę średnią.

    Tekst do piosenki napisała moja nauczycielka Krystyna Narkiewicz (mamy takie samo nazwisko, ale nie jesteśmy krewnymi) i początkowo był on śpiewany na melodię piosenki śp. Gabriela Jana Mincewicza „Wileńszczyzny drogiej kraj”. W pewnym momencie pomyślałam: A dlaczego by nie stworzyć nowej, oryginalnej melodii do tego pięknego tekstu? I tak zrobiłam. Premiera piosenki odbyła się w lutym 2014 r. podczas koncertu z okazji jubileuszu powstania koła ZPL w Mickunach, na który byłam zaproszona. W 2022 r. piosenka ta zabrzmiała w Warszawie podczas koncertu „Kultura polska na Litwie XXI w.”, gdzie wykonała ją inna wokalistka, a ja byłam przedstawiona jako kompozytor. To było ciekawe doświadczenie. Ostatnio stworzyłam nowy podkład do tej piosenki i teraz śpiewam ją w stylu bossa nova.

    To wzruszający utwór dla taty, którego straciła Pani, będąc dzieckiem. Do dziś pielęgnuje Pani pamięć o nim.

    Mój ojciec został oficjalnie uznany za bohatera. Zginął podczas gaszenia pożaru w zakładach chemicznych „Azotas” (obecnie „Achema”) w Janowie. Była to największa w historii Litwy awaria przemysłowa i katastrofa ekologiczna. Mam mało wspomnień z nim związanych. Lepiej znam go z opowiadań innych ludzi. Wiem, że był mądry, sprawiedliwy, potrafiący obronić swoje zdanie. Jestem do niego podobna wizualnie, a podobno też charakterem. Bardzo mi go brakuje i ciągle myślę o tym, jakie byłoby moje życie, gdyby żył. Wszystko byłoby inaczej.

    Piosenkę napisałam spontanicznie, podczas pandemii, na uczczenie kolejnej rocznicy jego śmierci. Najpierw napisałam tekst, w dwa dni tworzyłam podkład i nagrałam utwór, siedząc w domu na kanapie. Bardzo trudno mi było powstrzymać łzy, bo piosenka jest po prostu z serca wyrwana. Nawet nie wiem, czy kiedyś się odważę wykonać ją na żywo, na scenie. Po opublikowaniu utworu w internecie otrzymałam niemało wiadomości od znajomych, którzy stracili swoich rodziców. Piosenka wydała się też im bardzo bliska.

    Pisze Pani teksty, ale i komponuje, aranżuje. Czy wiele utworów jest Pani autorstwa? I o czym są wiersze, które leżą jeszcze w szufladzie?

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Od dłuższego czasu wyrzekałam się miana kompozytora. Pamiętam, jak podczas wręczenia świadectw na uniwersytecie kierownik działu muzyki złożyła mi osobiste życzenia, bym rozwijała się jako kompozytor. Nie byłam zachwycona. Nie chciałam być kojarzona jako twórca, ale jako wykonawca. Teraz rozumiem, że jedno drugiemu nie przeszkadza i że musiałam się cieszyć, że zauważyła we mnie to „coś”.

    Swoje piosenki zaczęłam pisać jako nastolatka, ale wstydziłam się to komuś pokazać, więc po prostu leżały… Jedną taką wyciągnęłam z szuflady na swoją studniówkę w szkole. Byłam odpowiedzialna za stronę muzyczną tej imprezy. Coś przygotowałam z chłopakami z klasy, coś z dziewczynami i dwie piosenki zaśpiewałam sama. Na próbach nikomu nie powiedziałam, że jedna z nich jest napisana przeze mnie. Była to liryczna piosenka o mojej pierwszej miłości, zaśpiewana z akompaniamentem gitary. Dopiero na koncercie tajemnica wyszła na jaw. Publiczność przyjęła tę piosenkę bardzo ciepło, a koledzy z klasy mnie wycałowali, gratulując. Dziś już się nie boję wykonywać własnych piosenek. Nieustannie ich przybywa.

    Jest taka tendencja we współczesnej muzyce, by pisać o cierpieniu, niepokoju i że wszystko jest do kitu. Ja mam wrażenie, że Pani lubi śpiewać o szczęściu, miłości, dobroci.

    Tematyka i styl piosenek zależy od okoliczności i nastroju. Jeśli będzie to np. gala plebiscytu Polak Roku, najprawdopodobniej będzie to jakiś hit sprzed lat. Coś znanego. Jak się pozwoli dłużej pośpiewać, to może i własna twórczość gdzieś tam się pojawi albo zaśpiewam coś mniej znanego, romantyczno-dramatycznego dla własnej duszy. Też lubię piosenki o cierpieniu, niepokoju. Mam kilka własnych. Najlepiej się śpiewa to, co się przeżyło, co jest bliskie i zrozumiałe. W repertuarze mam też te pozytywne, a czasem żartobliwe, jak np. „Małgośka” Agnieszki Osieckiej. Jak trzeba, to sięgnę i po disco polo, ale proszę tego nie mówić moim uczniom!

    Ceni sobie Pani teksty Agnieszki Osieckiej – ona swoje życie zawierała w słowach. Była wielką obserwatorką świata, nie mając na sobie skrzydeł nienawiści. Czy jej piosenki są bliskie sercu?

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Sama postać Agnieszki Osieckiej raczej nie jest mi bliska. Myślę, że mam nieco inne podejście do życia. Jednak bardzo sobie cenię jej teksty, do których trzeba dorosnąć, by je zrozumieć. Znam dużo jej piosenek, niektóre stale mam w swoim repertuarze, niektóre dopracowuję. Byłam finalistką I Konkursu Piosenki „Do Słów Agnieszki Osieckiej” w Wilnie. W tej pierwszej edycji wyłoniono pięcioro finalistów. Później wyjechaliśmy na krótkie szkolenia do Polski i wtedy też stanęłam na jednej scenie z finalistami ogólnopolskiego konkursu „Pamiętajmy o Osieckiej”, śpiewałam moją „Małgośkę” przy akompaniamencie zespołu profesjonalnych muzyków z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Jesienią z tym samych zespołem wystąpiłam w Wilnie i zdobyłam Grand Prix. Rok później znowu uczestniczyłam w koncercie z finalistami konkursu „Pamiętajmy o Osieckiej”, ale już w roli konferansjera jednej z trzech części. Po ukończeniu usłyszałam „dziękuję” od Magdaleny Smalary [aktorki i autorki tekstów piosenek – przyp. red.]. Było mi bardzo miło.

    Kolędy to osobny rozdział. Pomyślałam w tym miejscu o niedawno zakończonym konkursie Kolęd i Pastorałek w Będzinie, który był dla Pani szczęśliwy. Pierwsze miejsce na podium, w kategorii osób dorosłych…

    W tym roku szykowałam na eliminacje tego konkursu moich uczniów, zespół wokalny „Ad Astra”, i pomyślałam, że sama też mogę wystąpić. Czemu nie? Mój zespół zdobył trzecie miejsce, a mnie, wraz z zespołem „Melodia” i duetem z Solecznik, jury wydelegowało na finał do Będzina. Jak się teraz okazało, to była trafna decyzja. Nie czekałam na werdykt i o wynikach dowiedziałam się, jak już byłam w domu. Byłam trochę zdziwiona, ale nie powiem, że się nie ucieszyłam. Przed wyjazdem do Będzina obejrzałam trochę przesłuchań pierwszego dnia. Akurat trafiłam na solistów. Podziwiałam ich. Byli naprawdę dobrzy. Co tu się dziwić? Przecież to są najlepsi, którzy zwyciężyli w swoim regionie. Później zobaczyłam informację, że spośród 133 uczestników 81 – to soliści. Nie miałam dużych oczekiwań. Zależało mi tylko, by dobrze wystąpić, by nie było wstydu i po prostu zdobyć to cenne doświadczenie. W sobotę otrzymałam zaproszenie od reżysera Dariusza Wiktorowicza, aby wystąpić na koncercie galowym w niedzielę i już wiedziałam, że to dobrze dla mnie wróży. To zaproszenie – to ogromny zaszczyt dla mnie. O tym, że zdobyłam pierwsze miejsce, dowiedziałam się około północy. Nie spodziewałam się.

    Na konkursie zaśpiewałam moją ulubioną kolędę „Nie było miejsca” oraz przez kompozytora Piotra Kalickiego i autora tekstów Arkadiusza Kobusa napisaną i dla mnie podarowaną kolędę „Śpiąca kruszyna”. Kilka lat temu nagrałam teledysk z tym utworem, a teraz wystąpiłam na żywo i cieszę się, że ta piękna kolęda otrzymała możliwość bycia usłyszaną przez jeszcze więcej ludzi. Myślę, że autorzy też się cieszą i nie żałują, że zdecydowali oddać dla mnie ten utwór.

    Elita Narkiewicz-Jurkevičienė dwukrotnie zdobyła tytuł Miss Talentu w konkursie Dziewczyna „Kuriera Wileńskiego” – Miss Polka Litwy
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Miała Pani w swojej karierze również przygodę z naszą gazetą, brała Pani udział w konkursie Dziewczyna „Kuriera Wileńskiego”. I została najładniejszą Polką na Litwie, Miss Talentu. Czy ta „przygoda” odbiła się na późniejszej aktywności?

    Przede wszystkim konkurs ten dał mi większą wiarę w siebie, zahartował, a także pomógł spojrzeć na siebie inaczej, polubić siebie. Zanim wystartowałam w tym konkursie, uważałam, że jestem brzydkim kaczątkiem. Gdy miałam 15 lat, przypadkowo trafiłam na galę konkursu. Zachwyciła mnie wtedy dziewczyna Wioleta Poskaitė, która tego wieczoru została właśnie Miss Talentu. Wróciłam do domu i powiedziałam mamie, że też chcę wziąć udział. Mama tylko się śmiała, więc dałam sobie z tym spokój. Jeśli nawet mama uważa, że się nie nadaję… Po dwóch latach mama podała mi „Kurier Wileński” z otwartą stroną, na której było zaproszenie do udziału w konkursie i formularz do wypełnienia. Spojrzałam na nią z dużym zdziwieniem, a ona mnie zachęciła.

    W tym konkursie nigdy nie myślałam o koronie. Głównym celem był tytuł Miss Talentu. To było dla mnie ważne. Gdy już ten cel osiągnęłam, poszłam po prostu dla zabawy, bez stresu i oczekiwań. No i tak wyszło, że ponownie ten tytuł zdobyłam.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Podczas ostatnich dwóch edycji, w których zwyciężyły wspaniałe dziewczyny, Agata Dorodko i Dominika Lamauskaitė, wróciłam już jako instruktor wokalny. Byłam częścią drużyny, która pracowała z dziewczynami i dopinała finał na ostatni guzik. To było ciekawe doświadczenie.

    Elita Narkiewicz-Jurkevičienė ze swoimi podopiecznymi z Gimnazjum im. św. Jana Pawła II w Wilnie
    | Fot. archiwum E.N.J.

    Dziś uczy Pani dzieci. Jest „panią od muzyki” w Gimnazjum im. św. Jana Pawła II. Czy lubi Pani pracować z młodzieżą?

    Uwielbiam moją pracę. Myślę, że jestem na właściwym miejscu. Lubię pracować z maluchami, a także z dziećmi i młodzieżą szkolną. Dzisiaj pracuję z tymi najstarszymi w gimnazjum. Każdy wiek jest po swojemu ciekawy i ma swoją specyfikę. Pracując z dziećmi i młodzieżą w różnym wieku, przynajmniej się nie nudzę i nie wpadam w rutynę.

    Wydaje się, że wśród dzieci i młodzieży jest wiele tych z artystyczną duszą. W gimnazjum prowadzi Pani kameralny zespół wokalny „Ad Astra”.

    Pierwszy mój zespół, który założyłam, to był zespół wokalny „Niwa”, z którym pracowałam nieodpłatnie. Najpierw był to dziecięcy chórek kościelny. Później przekształcił się w zespół muzyki popularnej, aż dziewczyny mi urosły i wyszły na studia. Nowej grupy już nie tworzyłam. „Ad Astrę” otrzymałam w spadku, gdy 5 lat temu przyszłam pracować do gimnazjum. Zespół został założony przez Katarzynę Zvonkuvienė. Na pewno moja „Ad Astra” różni się od tej pierwszej. Pracuję po swojemu. Wśród uczniów, którzy nie uczęszczają do mnie do zespołu, też staram się odkrywać talenty muzyczne. W klasach III–IV próbujemy tworzyć własną muzykę i już się kilka perełek wyłoniło.

    Z piosenką do słów Czesława Miłosza, która została napisana na lekcji muzyki przez ucznia, który nie ma dodatkowego wykształcenia muzycznego, w tym roku moi maturzyści wystąpili w Uniwersytecie Wileńskim i Ambasadzie RP w Wilnie.

    Ambitnych planów, ale i skrytych marzeń przed Panią zapewne wiele. Jakie marzenia uważa Pani za spełnione, a które czekają jeszcze na zrealizowanie?

    Moje najskrytsze marzenia mają to do siebie, że się… nie spełniają. Osiągnięte cele zwykle są poprzedzane ciężką pracą i wytrwałością. A czasami nieoczekiwanie spada na mnie coś, o czym nigdy nie marzyłam i okazuje się, że jest dobre. Na przykład na studiach nawet do głowy mi nie przyszło, że będę kiedyś pracowała w przedszkolu, a to była pierwsza oficjalna praca, którą dostałam. I się okazało, że to jest absolutnie moje. To było dopiero co wybudowane polskie przedszkole, więc nie była to tylko praca.

    A czego bym sobie życzyła? Chciałabym, by moich zdjęć nie podpisywano cudzym imieniem, chciałabym, by czasami moja działalność była bardziej doceniana i nieprzypisywana komuś innemu. Czasami czuję się niewidzialna. Śpiewam od dziecka, mam za sobą jakieś osiągnięcia, nagrody, a za każdym razem jestem odbierana tak, jakby wcześniej mnie nie było. Często jestem zbyt skromna i brakuje mi pewności siebie. Nie umiem się promować.

    Staram się nie koncentrować na marzeniach, by potem mi nie było przykro. Oddaję się opiece Matki Bożej. Mam nadzieję, że wie, co robi i co jest dla mnie lepiej. Rok się pięknie rozpoczął. Mam nadzieję, że będzie dla mnie dobry.

    Czytaj więcej: Sukces Elity Narkiewicz-Jurkevičienė na Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Będzinie


    Elita Narkiewicz-Jurkevičienė jest nauczycielką muzyki w Gimnazjum im. św. Jana Pawła II w Wilnie. Zdobyła pierwsze miejsce na 31. Międzynarodowym Festiwalu Kolęd i Pastorałek im. ks. Kazimierza Szwarlika w Będzinie. W finale wydarzenia, które odbyło się w Polsce, uczestniczyło 133 wykonawców, w tym 81 solistów z Polski, Litwy, Ukrainy i Włoch. Elita jest autorką recitalu „Marzenia się spełniają”, dwukrotną zdobywczynią tytułu Miss Talentu w konkursie Dziewczyna „Kuriera Wileńskiego” – Miss Polka Litwy. Laureatka wielu konkursów i festiwali muzycznych, wśród nich — Konkursu Piosenki „Do Słów Agnieszki Osieckiej” i finalistka Ogólnopolskiego Konkursu „Pamiętajmy o Osieckiej”. To również absolwentka kierunków pedagogiki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Wileńskim.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 6 (16) 08-14/02/2025

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Zafascynowana białym kimonem – pasjonatka karate Dominika Wersocka

    Brenda Mazur: „Oss”! Czy mogę się tak z Tobą przywitać, Dominiko? Czy to jest coś w rodzaju „cześć”, „hello”? Dominika Wersocka: Tak, „oss” to może być zwykłe powitanie, podobne do „hello” czy „hi”. Ten zwrot to bardziej jednak kod językowy...

    Sukces Elity Narkiewicz-Jurkevičienė na Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Będzinie

    Nagrodę zdobyła za wykonanie kolędy „W żłobku śpiąca kruszyna”. Autorem słów tej pięknej pieśni bożonarodzeniowej jest Arkadiusz Kobus, muzykę napisał Piotr Kalicki. Największy kolędowy przegląd w Europie Festiwal Kolęd i Pastorałek w polskim Będzinie to największy kolędowy przegląd w Europie, a...

    „Kubuś Puchatek”, fenomen literatury nie tylko dziecięcej

    W tym roku uroczy miś obchodzi swoje 99. urodziny i mimo sędziwego wieku wciąż trzyma się świetnie! O powstaniu książki Ta historia ma swój początek w 1920 r., kiedy na świat przyszedł syn pisarza, Christopher Robin (pierwowzór polskiego Krzysia). Na pierwsze...

    Wiara w szczęśliwy los, czyli życie w szponach hazardu

    Jednym z takich nałogów jest hazard, uzależnienie, o którym nie mówi się za dużo, a konsekwencje gry bywają rujnujące gracza i jego najbliższych. „Dzisiejszy hazard to nie tylko eleganckie kasyna czy obstawianie na wyścigach, dziś automat do gry czy...