Aby ten rok szkolny był naprawdę dobry, potrzebne jest jedno: współdziałanie trzech filarów szkoły – nauczycieli, rodziców i uczniów. Każdy z nich ma do odegrania wyjątkową rolę. Wspólnie tworzą środowisko, które może być albo przestrzenią rozwoju, albo areną nieporozumień.
Nauczyciel – ten, który nadaje rytm
To nauczyciel otwiera drzwi klasy. Od jego pierwszych gestów i słów zależy atmosfera, jaką uczniowie i rodzice poczują na starcie. Jest nie tylko przewodnikiem po programie nauczania, lecz także architektem relacji – tych między uczniami, między szkołą a rodziną. Od pierwszego spotkania tworzy się klimat, który może sprzyjać nauce albo ją blokować. Dlatego to, jak nauczyciel zacznie rok, ma znaczenie większe, niż często przypuszcza.
„Zawsze powtarzam sobie przed pierwszym dzwonkiem: to nie podręcznik będzie kształtował klasę, tylko relacja. Dlatego najpierw rozmawiam, dopiero potem uczę” – mówi Ania, nauczycielka języka polskiego z 20-letnim stażem.
Zaufanie, otwartość i wzajemny szacunek nie rodzą się automatycznie, ale są efektem świadomego budowania relacji z uczniami i ich rodzinami. Nauczyciel, który potrafi uważnie słuchać, który dostrzega, kiedy uczeń potrzebuje rozmowy bardziej niż kolejnego ćwiczenia z gramatyki, tworzy przestrzeń, w której młody człowiek może poczuć się ważny i zauważony.
Równie istotne jest wprowadzanie jasnych zasad funkcjonowania w klasie. Kiedy uczniowie są zapraszani do ich współtworzenia, rośnie ich poczucie odpowiedzialności i przynależności do wspólnoty. Nauczyciel nie staje się wtedy strażnikiem porządku, ale przewodnikiem, który wspiera rozwój samodyscypliny i wzajemnego szacunku.
Nie można też pominąć roli dialogu z rodzicami. Otwartość, gotowość do rozmowy, szybkie reagowanie na wątpliwości czy nieporozumienia pozwalają uniknąć eskalacji napięć. Kiedy rodzic czuje, że może liczyć na współpracę, a nie ocenianie, łatwiej mu zaangażować się w proces edukacyjny swojego dziecka.
„Najtrudniejsze nie są same lekcje. Najtrudniejsze to znaleźć balans między programem a realnymi potrzebami dzieci. I jeszcze zachować w tym siebie” – dodaje Mirosław, wychowawca klasy 7.
Ta wypowiedź dobrze oddaje codzienne wyzwania współczesnego nauczyciela. Bycie elastycznym, uważnym i autentycznym w świecie nieustannych zmian i rosnących oczekiwań nie jest łatwe. Ale to właśnie ci, którzy potrafią połączyć wiedzę z empatią, procedury z wrażliwością, a strukturę z relacją – tworzą szkołę, do której chce się wracać.
Rodzic – ten, który wspiera
Rodzice to często niedoceniani współtwórcy szkoły. Ich rola nie kończy się na podpisywaniu umów, zgód, pakowaniu śniadaniówek czy sprawdzaniu planu lekcji. To oni – każdego dnia, często w najprostszy sposób – mogą wpływać na to, jak dziecko postrzega szkołę: jako miejsce przymusu albo jako przestrzeń, w której warto być sobą i się rozwijać. W codziennym rytmie edukacyjnym rodzice są cichymi towarzyszami, motywatorami, a czasem pierwszymi osobami, do których dziecko kieruje swoje wątpliwości i emocje.
„Najczęściej pytam moje dzieci nie o oceny, ale o to, co je dziś rozbawiło albo zaskoczyło. Widzę wtedy, że szkoła staje się dla nich czymś więcej niż miejscem zadań” – mówi pani Agata, mama trzech uczniów.
Ten sposób bycia blisko, ale nieinwazyjnie, tworzy przestrzeń, w której dziecko może dzielić się swoim doświadczeniem bez lęku przed oceną. Rodzic, który interesuje się wychowawcą, zadaje pytania z życzliwością i gotowością do rozmowy, nie tylko pomaga dziecku, ale także buduje most porozumienia między domem a szkołą. To rodzic nie oceniający, ale wspierający, pozwala dziecku rozwinąć w sobie samodzielność i zaufanie do własnych decyzji.
Unikanie presji ocen i koncentracja na emocjach dziecka pozwala zobaczyć edukację jako proces, a nie tylko wynik. To, jak dziecko czuje się w klasie, z kim siedzi, co je inspiruje albo stresuje – ma często większe znaczenie niż cyfra wpisana do dziennika. Rodzic, który potrafi to dostrzec, staje się dla dziecka nie kontrolerem, lecz sojusznikiem.
„Najwięcej uczę się jako rodzic wtedy, gdy pozwalam dziecku samodzielnie rozwiązać problem, nawet jeśli robi to inaczej niż ja bym zrobił” – zauważa pan Aleksander, tata czworga dzieci.
W tym podejściu nie chodzi o rezygnację z obecności, ale o oddanie przestrzeni – pozwolenie dziecku na zdobycie własnych doświadczeń, czasem na błądzenie, a potem na wyciąganie wniosków. Wsparcie nie polega na rozwiązywaniu zadań za dziecko, ale na obecności, gotowości do wysłuchania i cierpliwej obserwacji, kiedy ono samo uczy się stawiać kolejne kroki.
Rodzic, który ufa, że szkoła nie musi być idealna, by była dobra, a dziecko nie musi być bezbłędne, by zasługiwało na zaufanie – to jeden z kluczowych filarów nowoczesnej edukacji. To on może pomóc zmienić szkolną codzienność w coś, co łączy, a nie dzieli.

| Fot. Marian Paluszkiewicz
Uczeń – ten, który doświadcza
Uczeń nie jest tylko odbiorcą. To aktywny uczestnik, który od pierwszych dni roku szkolnego wnosi do klasy swoje emocje, pytania, marzenia i niepokoje. Dobrze, jeśli od początku wie, że ma wpływ – na atmosferę, relacje i sposób, w jaki się uczy.
„Chciałbym, żeby w tym roku nauczyciele nas więcej słuchali. My też mamy coś do powiedzenia, tylko nie zawsze się odważamy” – mówi Dawid, uczeń klasy 8.
Uczniowie potrzebują poczucia sprawczości – nawet drobne decyzje budują zaangażowanie, potrzebują bezpiecznej przestrzeni do mówienia o emocjach – by nie tłumić napięć oraz szacunku i zrozumienia – wtedy chcą się otwierać i współpracować.
„Kiedy pani powiedziała, że nie ma głupich pytań, tylko odważni ludzie – poczułam, że mogę więcej” – wspomina Ewa, uczennica klasy 6.
Szkoła jako wspólnota
Choć każda z tych ról – nauczyciela, rodzica i ucznia – jest inna, łączy je wspólny cel: stworzyć środowisko, w którym nauka jest naturalnym procesem, a nie codziennym stresem. Aby tak się stało, potrzebna jest relacja oparta na zaufaniu i współodpowiedzialności.
Początek roku szkolnego to świetny moment, by rozpocząć dialog – otwarty, życzliwy i regularny. Może warto już teraz zadać sobie pytanie, niezależnie od roli: „Co mogę zrobić, by ten rok był dla nas wszystkich lepszy?”.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 35 (98) 30/08- 05/09/2025