Więcej

    Cichy bohater rodziny – ks. Jan Naumowicz

    Było to jedno z niewielu tego lata słonecznych popołudni, kiedy to na kolejne już serdeczne zaproszenie pani Irenki Duchowskiej wybrałam się w okolice Czarnego Boru, aby zobaczyć tę ukochaną i opiewaną przez nią w wierszach rodzinną Słomiankę, posiedzieć na łonie natury w ukwieconym ogrodzie, skosztować dopiero co upieczonego rabarbarowego ciasta. Na takie zwyczajne pogaduchy…

    Czytaj również...

    I tak było do czasu, kiedy jakimś torem nasza rozmowa oddaliła się od współczesności i doszłyśmy do przodków, do stryja pani Ireny – Jana Naumowicza, heroicznego starszego brata ojca, nazywanego w rodzinie aniołem stróżem rodu. Pani Irenka Duchowska opowiedziała mi historię inaczej niż wszyscy. Opowiedziała ją po części swoją poezją, wierszami poświęconymi swemu stryjowi.

    Każde drzewo ma korzenie, każda rodzina – swoją historię. „Najważniejsze jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło: i zwyczaje, i święta rodzinne. I dom pełen wspomnień” – Antoine de Saint-Exupéry.

    Początki

    Ks. Jan Naumowicz urodził się 6 marca 1902 r. w zaścianku Słomianka w gminie Rudomino. Jego rodzicami byli Konstanty Naumowicz (1879–1960) i Emilia Borawska (1879–1933), córka Józefa. Rodzice księdza spoczywają na parafialnym cmentarzu w Rukojniach. Na starym cmentarzu w Borejkowszczyźnie zachował się grób dziadków Petroneli (1857–1905) i Józefa (1842–1911) z napisem Najmowicz.

    We wspomnieniach rodziny, dziadka i ojca pani Ireny, Janek był bardzo chłonnym wiedzy i ciekawym życia chłopcem. Do szkoły jednak zaczął chodzić, mając kilkanaście lat, bo jej po prostu nie było. Założono ją dopiero w czasie I wojny światowej, pod okupacją niemiecką, i była to polska szkoła. Janek był bardzo zdolnym uczniem, oczkiem w głowie miejscowej nauczycielki, która uważała, iż musi się on kształcić, iść wyżej. Wspólnie z ks. proboszczem z Rudomina w 1918 r. pomogli mu wyjechać do Wilna.

    Uczył się najpierw w szkole miejskiej, prowadzonej przez siostry nazaretanki, a następnie w Gimnazjum Zygmunta Augusta. I w tym czasie rozbudziło się w nim przekonanie o woli Bożej, która kierowała jego myśli ku kapłaństwu. Nabrał głębokiego przekonania, aby zostać księdzem, naśladować Chrystusa i oddać swoje życie służbie Bogu, Kościołowi i ludziom.

    Maturę uzyskał w 1924 r. w liceum przy Niższym Seminarium Duchownym, by kontynuować ją w Wyższym Seminarium Duchownym. Równocześnie studiował na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Stefana Batorego i tam, pod patronatem ks. prof. Czesława Falkowskiego, napisał pracę magisterską na temat: „Nauka religii i nauka moralna w ustawodawstwie szkolnym Komisji Edukacji Narodowej”.

    Posługa kapłańska i duszpasterstwo

    W 1929 r. przyjął święcenia kapłańskie. Jego pierwsza msza święta została odprawiona 5 maja w kościele parafialnym w Rukojniach, po której przez abp. Romualda Jałbrzykowskiego został skierowany do pracy w parafii Żołudek w charakterze wikariusza. Jako doceniany ksiądz w 1932 r. otrzymał nominację na rektora kościoła w Turmoncie. Była to miejscowość tuż przy granicy z Łotwą, szybko się rozwijająca z racji na przygraniczną stację kolejową, a wierni, w dużym stopniu kolejarze, wybudowali tam w 1928 r. drewniany kościół Najświętszego Serca Jezusowego. Przez parę lat ks. Naumowicz pełnił tam funkcję rektora kościoła, ale także prefekta szkół.

    Pełen doświadczeń duszpasterskich i doceniony przez arcybiskupa w 1938 r. został skierowany do pracy w Nowych Święcianach w charakterze prefekta. Tu pracował w czasie II wojny światowej i zginął razem ze swoim proboszczem, ks. Bolesławem Bazewiczem i 24 parafianami…

    Ironia okrutnego losu całej społeczności

    Dzień 20 maja 1942 r. tragicznie zapisał się w dziejach mieszkańców powiatu święciańskiego. Tego dnia bowiem rozstrzelano tam wielu Polaków, w tym dwóch kapłanów z Nowych Święcian, proboszcza ks. Bolesława Bazewicza i ks. prefekta Jana Naumowicza. Była to zemsta niemiecko-litewska za napad sowieckiego oddziału Fiodora Markowa dzień wcześniej na Niemców, na szosie między Święcianami i Łyntupami, w pobliżu wsi Wygoda. Zginęło wówczas trzech Niemców, oficerów Wehrmachtu. Według Niemieckiego Biura Informacyjnego w odwecie za to rozstrzelano 400 sabotażystów i komunistów, przeważnie Polaków. Rzeczywistość jednak była o wiele okrutniejsza. Według polskich obliczeń zginęło wówczas ok. 1200 Polaków.

    Tę okazję wykorzystały do swoich celów szowinistyczne kręgi litewskie, rządzące wówczas powiatem święciańskim i kolaborujące z Niemcami. Akcją odwetową kierował komendant litewskiej policji kryminalnej w Święcianach, mjr Jonas Maciulavičius, który według wcześniej przygotowanej listy polskiej inteligencji i aktywnych działaczy polskich dokonywał aresztowań i rozstrzeliwań. Zaangażowano do tego nie tylko siły policyjne.

    Była to eksterminacja ludności polskiej. W Starych Święcianach rozstrzelano na cmentarzu żydowskim 40 Polaków, w Nowych Święcianach – 26, w Łyntupach – 400, w Hoduciszkach – 40 i wielu w innych miejscowościach, w tym 150 więźniów z Łukiszek w Wilnie. Aresztowanych w Nowych Święcianach rozstrzelano przy drodze do tego miasteczka, dwa kilometry do Starych Święcian. Księża Bazewicz i Naumowicz prawdopodobnie byli na wcześniej przygotowanej liście.

    Po wojnie ich ciała ekshumowano i złożono na cmentarzu katolickim wśród legionistów, którzy zginęli w 1920 r. Pochowano ich razem i postawiono wspólny pomnik. Mogiłą do dziś opiekują się pozostali tam Polacy.

    Konstanty, Emilia, Jan i Stefan Naumowiczowie
    | Fot. archiwum prywatne, opr. red.

    Historia, którą żyje cały ród Naumowiczów

    Ze wspomnień, które opowiedzieli pani Irenie Duchowskiej Halina i Wojciech Naumowiczowie mieszkający w Sopocie:

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    – Halina Naumowicz (z domu Tomaszewicz) miała dziadka Czesława Januszewskiego, właściciela folwarku Grzyby, odległego ok. 40 km od Święcian, z którym przyjaźnił się ks. Jan Naumowicz. Panowie wizytowali się wzajemnie i lubili wspólnie polować. I obaj feralnego dnia 20 maja zostali zatrzymani jako zakładnicy i wtrąceni razem do tego samego pomieszczenia, gdzie byli przetrzymywani razem z innymi z łapanki, spodziewając się najgorszego. I rzeczywiście, po jakimś czasie rozeszła się po szopie wieść, że będą rozstrzelani.

    Ksiądz Naumowicz, jako prawdziwy duszpasterz, modlił się gorąco, ale i postanowił, że udzieli uwięzionym (być może ostatnich) posług kapłańskich. Błagał więc obstawę, aby pozwolili mu pójść do kościoła po insygnia księżowskie potrzebne do spowiedzi i komunii. O dziwo, po długich przekonywaniach, przyrzekając, że powróci, któryś z wartowników, być może i wierzący, pozwolił mu na to. Przed wyjściem na zewnątrz Czesław Januszewski radził ks. Janowi, aby jak już wyjdzie, nie wracał. Jednak ks. Jan Naumowicz, kierowany względami lojalności, uczciwości i wiary, nie posłuchał, mając też cichą nadzieję, że uwięzieni zostaną zwolnieni.

    Czesław Januszewski natomiast był realistą. Postanowił, że on spróbuje uciec i sprowadzi pomoc. Udał więc, że bardzo potrzebuje „pójść za potrzebą”, po czym przeczekał w wychodku chwilę, a gdy nie słyszał żadnego ruchu, wyłamał tylną deskę i uciekał w kierunku lasu. Zrobiło się zamieszanie, strzelano do niego, ale nie trafiono. Wyszedł z ukrycia dopiero po tej strasznej egzekucji. Z terenów Litwy wyjechał do Wrocławia i tam żył do końca. O tym zdarzeniu opowiedział wnuczce Halince i Wojtkowi Naumowiczom – kończy opowieść pani Irena.

    Upamiętnienie wydarzeń w rejonie święciańskim

    W Nowych Święcianach co roku w niedzielę bliską dniu mordu jest odprawiana msza święta za poległych kapłanów. Na grobach składane są kwiaty, zapalane znicze. W uroczystościach uczestniczą rodacy z okolic Święcian, a przed laty, do jubileuszowej mszy, dołączyła też rodzina brata ks. Jana, Stefana Naumowicza, ze Słomianek pod Wilnem.

    20 maja 2012 r. w Nowych Święcianach odbyły się wielkie uroczystości poświęcone uczczeniu pamięci ks. Jana Naumowicza, z okazji 110. rocznicy urodzin i 70. rocznicy śmierci. Splendoru imprezie dodało przybycie radcy ministra, kierownika Wydziału Konsularnego Ambasady RP na Litwie Stanisława Kargula. Imprezę uświetnił występ zespołu „Pogranicze” pod kierownictwem Józefa Murawskiego z Szypliszk i uczniów szkółki polskiej ze Święcian.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    W kościele św. Edwarda w Nowych Święcianach została wtedy odprawiona msza święta przez ks. Renalda Kuczko i proboszcza z Becejł ks. Antoniego Bałtruszewicza (pochodzącego z okolic Święcian), który wygłosił kazanie. Modlono się wspólnie, złożono wieńce, zapalono znicze na grobach księży Jana Naumowicza i Bolesława Bazewicza na cmentarzu w Nowych Święcianach oraz wspólnej mogile mieszkańców gminy Nowoświęciańskiej, rozstrzelanych przez okupantów hitlerowskich 20 maja 1942 r.

    W uroczystościach, jak zwykle, licznie uczestniczyli rodacy, jak i rodzina brata ks. Jana, Stefana Naumowicza. Po drodze uczestnicy mieli okazję zwiedzić Zułów i Powiewiórkę. Dziękowano serdecznie Wydziałowi Konsularnemu Ambasady RP na Litwie, bo to dzięki ich wsparciu było tak uroczyście.

    Irena Duchowska przy grobie ks. Bolesława Bazewicza i ks. Jana Naumowicza
    | Fot. archiwum prywatne, opr. red.

    Pamięci zamordowanych

    Dzięki życzliwości i miłości do tych ziem ówczesnego wójta Dariusza Łukaszewskiego w Kadzidle, w sercu Puszczy Zielonej na polskich Kurpiach, 17 września 2017 r., otwarto skwer Pamięci Męczeństwa Kresowian. Wśród upamiętnionych męczenników i synów Ziemi Kresowej został wyróżniony ks. Jan Naumowicz, zamordowany w Nowych Święcianach. Uroczystości poprzedziła sesja Rady Gminy Kadzidło, podczas której ówcześni włodarze miast: wójt Dariusz Łukaszewski oraz Vidmantas Blužas, starosta litewskiego Szczodrobowa, podpisali porozumienie o współpracy. W obchodach udział wzięła też bratanica ks. Jana Naumowicza – pani Irena Duchowska.

    Idea kadzidlańskiego skweru jest bardzo prosta. To miejsce z założenia sakralne. Czternaście stacji Drogi Krzyżowej oznacza cierpienie i śmierć polskich Kresów. Śmierć najpodlejszą, w łagrach, w dołach śmierci, od strzału w tył głowy. Chrystus przed Poncjuszem Piłatem to Chrystus umęczony, zdradzony, osamotniony, to Bóg, który wie, że musi umrzeć. Zdrój wody to symbol Ewangelii Żywej, naszej chrześcijańskiej nadziei, to przypomnienie chrztu, który zmywa grzechy i wprowadza nas do Bożego planu.

    Latarnie na skwerze to symbol światła, które nie zna zmierzchu. Tę ważną przestrzeń domykają nazwy kresowych miast, rzek, zdarzeń, męczenników, nazwy miejsc zesłań i kaźni.

    Można też tam odszukać Tadeusza Jasińskiego i Antosia Petrykiewicza, trzynastoletnich obrońców Grodna i Lwowa, czy też postaci księży Stanisława Wilkońskiego i Jana Naumowicza. „Proszę przystanąć przy tylu innych kresowych nazwach: niech ożyją, na chwilę, w naszej kurpiowskiej wyobraźni” – mówił o powstałym skwerze wójt gminy Kadzidło Dariusz Łukaszewski.

    Uroczystą mszę świętą w tym dniu w intencji Kresowian odprawił proboszcz parafii Kadzidło ks. Ryszard Kłosiński, który podkreślił potrzebę wybaczenia, ale też pamiętania o tragicznym losie Kresowian. W nabożeństwie wzięli udział również żołnierze 8. Szczycieńskiego Batalionu Radiotechnicznego, dowodzonego przez płk. Krzysztofa Lisa, płk Krzysztof Gemza, komendant Wojskowej Komisji Uzupełnień w Ostrołęce, harcerze, poczty sztandarowe, strażacy, Strażacka Orkiestra Dęta z Kadzidła pod dyrekcją kapelmistrza Stanisława Gawrycha, radni, sołtysi.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Po uroczystej mszy świętej zgromadzeni przeszli na pobliski skwer Pamięci Męczeństwa Kresowian. Odegrano i odśpiewano hymn państwowy, pieśń reprezentacyjną Wojska Polskiego. Żołnierze pełnili wartę honorową i oddali hołd Kresowianom salwą. Znicze zapalili, kwiaty złożyli przedstawiciele gminy Kadzidło oraz litewska delegacja ze Szczodrobowa z bratanicą księdza Jana Naumowicza, Ireną Duchowską.

    Wszyscy, którzy przemawiali w tym dniu, zwracali szczególną uwagę na fundamentalną rolę pamięci historycznej w kształtowaniu wspólnoty państwowej.

    Pamiętajmy o tym, że razem z ludźmi odchodzi część historii, której nikt nie zastąpi. Zostają tylko cenne, pielęgnowane wspomnienia.


    Irena Duchowska

    Ksiądz Stryj Janek

    Płynąłeś Maryjnym strumieniem do otchłani wiecznej prawdy
    nikczemności wroga się nie bałeś
    pokusie ucieczki się nie poddałeś
    zdradzie swych owiec nie uległeś
    zakatowany bestialsko
    z innymi padłeś
    na polu zbroczonym krwią
    księże stryju Janku…

    Ksiądz Jan Naumowicz

    Księdza stryja osobiście nie znałam,
    Ale wiele dobrego o nim słyszałam.
    To legenda, honor naszej rodziny!
    Akacje kwitły mu na imieniny.
    Za swą życzliwość powszechnie lubiany,
    Służbie w kościele był wielce oddany.
    W Święcianach po dziś o nim pamiętają,
    Świeże kwiaty grób stale upiększają.
    Była wojna, straszne, okrutne czasy,
    Odgłosy mordu pochłonęły lasy…
    Niby przestępców i księży schwytano,
    Błogosławiącym lud życie odebrano.
    Niewinnym zakładnikiem ksiądz Janek był,
    Śmierć spotkał, wspierając współbraci, tak żył.
    Jego winą największą – bycie Polakiem!
    Za nim dążymy raz utartym szlakiem.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 39 (110) 27/09-03/10/2025

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Wileńszczyzna powinna się upomnieć o swojego przybranego syna

    Brenda Mazur: Panie Wojciechu, Pan – ale i ja też – pamięta czasy, kiedy książki Sergiusza Piaseckiego były zakazane. Były to czasy Polski Ludowej, a jego twórczość, była uznawana...

    Czarna seria w polskim lotnictwie

    W ubiegłym roku, 12 lipca w Gdyni-Kosakowie, podczas przygotowań do pokazu doszło do katastrofy samolotu wojskowego M-346 Master. Samolot uderzył w płytę lotniska, na miejscu zginął pilot mjr Robert...

    Blaski i cienie bycia Radziwiłłem

    Brenda Mazur: Czy mogę się do Pana zwracać – Książę? Maciej Radziwiłł: Kiedyś pewna mała dziewczynka, córka mojego kolegi, dowiedziała się, że jestem księciem. Spytała mnie, czy to prawda, bo...