Więcej

    Prace manualne. Dlaczego dzieci je omijają i jak możemy je odzyskać

    W czasach dominacji ekranów, kolorowych aplikacji i błyskawicznych efektów trudno przebić się z propozycją… rysowania na kartce. A jednak to właśnie kredki, nożyczki, masa solna czy pędzel mogą stać się dla dziecka przepustką do samodzielności, sprawczości i poczucia dumy.

    Czytaj również...

    Jako pedagog regularnie spotykam się z nauczycielami, którzy zmagają się z rosnącą niechęcią uczniów do prac manualnych. W ich relacjach powtarzają się te same obserwacje: dzieci wolą „gotowe”, unikają „brudzenia rąk”, nie mają cierpliwości ani poczucia sensu takich działań. A jednak, z odpowiednim podejściem, można to zmienić.

    Głos praktyków

    Podczas jednego z seminariów dla nauczycieli w Wilnie nauczycielka klasy 2. opowiedziała o swoich zmaganiach: „Na początku roku większość dzieci nie chciała wycinać. Mówiły, że nożyczki są nudne, że wolą coś na tablecie. Kiedyś zaproponowałam im robienie masek na przedstawienie – nie chciało im się nawet zacząć. Dopiero gdy przyniosłam dużo różnych materiałów i pozwoliłam im samym wymyślić, co zrobią – coś się przełamało”.

    Inna nauczycielka z rejonu kowieńskiego, pracująca z klasą specjalną, opowiedziała o chłopcu ze spektrum autyzmu, który przez pierwsze miesiące odmawiał udziału w lekcjach plastyki: „Nie znosił brudzenia rąk, nie chciał dotykać plasteliny. Dopiero kiedy pozwoliłam mu używać drewnianych patyczków i nie zmuszałam do kontaktu bezpośredniego, zaczął działać. Potem sam zaproponował stworzenie makiety stacji kosmicznej. To był jego projekt i jego sukces”.

    Takie przykłady pokazują, że unikanie prac manualnych często wynika nie z braku zainteresowania, ale z braku odpowiednich warunków, elastyczności i zrozumienia indywidualnych potrzeb.

    Technologia w klasie

    Wielu nauczycieli zauważa, że dzieci są przyzwyczajone do natychmiastowych efektów. Prace ręczne wymagają cierpliwości, a tego często brakuje. Nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej z jednej ze szkół w Kownie podzieliła się taką refleksją: „Podczas lekcji informatyki dzieci są zachwycone – klik, efekt, kolor, animacja. A gdy potem mamy plastyczne zadanie: narysuj coś ręcznie – zaczyna się marudzenie. Mówią: Na telefonie mogę to zrobić szybciej”.

    Są też inne doświadczenia. Nauczyciel plastyki ze szkoły z dużym odsetkiem uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi opowiedział o projekcie, który połączył technologie z rękodziełem: „Poprosiłem dzieci, by sfotografowały swoją codzienność – dom, drogę do szkoły, miejsce zabawy. Potem te zdjęcia wydrukowaliśmy i każde dziecko musiało je przekształcić w kolaż: dodać coś od siebie, narysować, domalować, dopisać. To był hit. Nawet ci, którzy nigdy nie brali udziału w plastyce, nagle byli aktywni”.

    Ten przykład pokazuje, że technologia nie musi być wrogiem prac manualnych – jeśli ją sprytnie wkomponujemy, może stać się pomostem do działania.

    Z rozmów z nauczycielami wyłania się kilka wspólnych wniosków. Po pierwsze, działa swoboda. Kiedy dzieci mogą same wybrać temat lub technikę, angażują się chętniej.

    Nauczycielka kształcenia przedszkolnego z Trok opowiedziała: „Zamiast gotowych szablonów dałam dzieciom pudełko z tkaninami, guzikami, wstążkami i powiedziałam: Zróbcie coś, co możecie potem komuś podarować. Dzieci były zachwycone. Wymyślały własne zabawki, biżuterię, ozdoby. Co więcej – same prosiły o kolejne zadania twórcze”.

    Po drugie, ważna jest widoczność efektów pracy. Nauczyciele, którzy prezentują prace dzieci na szkolnych korytarzach, robią miniwystawy albo nagrywają filmy z procesu tworzenia, zauważają wzrost zaangażowania.

    „Gdy dzieci wiedzą, że ich praca trafi na klasowy Instagram – starają się dużo bardziej. Ale najważniejsze, że potem chcą też robić coś poza szkołą, np. w domu z rodzicami” – powiedziała nauczycielka zajęć praktyczno-technicznych z rejonu szawelskiego.

    Po trzecie, znaczenie ma klimat. Dziecko musi czuć, że jego twórczość jest ważna, nawet jeśli efekt nie jest perfekcyjny.

    „Powiedziałam uczennicy, która bała się rysować: Pokaż, co czujesz, nie to, co potrafisz. Wyszło z tego piękne, emocjonalne dzieło, które potem wisiało w pokoju nauczycielskim jako przykład” – mówi nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej z Druskienik.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Stwórzmy warunki do działania

    Najbardziej inspirujące rozmowy prowadziłam z nauczycielami, którzy przestali traktować prace manualne jako pole do oceniania. Zamiast tego tworzą warunki do eksperymentu.

    „U mnie na plastyce można się pomylić, można zmienić zdanie, można zacząć od nowa. I nie ma ładnie czy brzydko. Jest: Jak myślałeś? Co było trudne?” – powiedziała nauczycielka plastyki z Olity.

    W takiej atmosferze dzieci zaczynają ufać sobie. Tworzenie staje się dla nich nie obowiązkiem, ale naturalną potrzebą, jak rysowanie na ścianie kredą w dzieciństwie.

    W szkołach i przedszkolach, gdzie spotykają się dzieci o różnych potrzebach i możliwościach, prace ręczne mają szczególną moc. Jak zauważyła nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej w rejonie trockim: „Mój uczeń z niepełnosprawnością intelektualną rzadko się odzywa. Ale kiedy robiliśmy wspólne drzewo życzeń z papieru, to właśnie jego liść był najbardziej oryginalny. Dzieci go pytały, jak to zrobił, a on wtedy się otworzył”.

    To momenty, które pokazują, jak ogromną wartość ma praca manualna, nie tylko jako działanie, ale jako język, którym może mówić każde dziecko. Niezależnie od tego, czy mówi głośno, czy cicho, czy biegle, czy nie, czy ma sprawne dłonie, czy potrzebuje wsparcia.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Gdy słucham nauczycieli, którzy z pasją opowiadają o pracy dzieci, widzę jedno: prace manualne są jak lustro. Pokazują nie tylko, co dziecko umie, ale jak myśli, co czuje, czego potrzebuje. I właśnie dlatego warto o nie walczyć, nie z przymusu, ale z przekonania. Zamiast zmuszać dzieci do pracy nożyczkami, zaprośmy je do tworzenia. Zamiast mówić „ładnie” lub „brzydko”, pytajmy: Jak to wymyśliłeś?

    I przede wszystkim bądźmy przy nich, gdy robią coś rękami. Bo wtedy tworzą też swoją teraźniejszość i przyszłość.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym dziennika „Kurier Wileński” Nr 43 (122) 25-31/10/2025

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Kiedy pasja rozwija skrzydła, a kiedy zaczyna uwierać? O dzieciach, internecie i pułapce szybkiej sławy

    Coraz częściej jako pedagog specjalny słyszę od dzieci i nastolatków: „Będę influencerem”, „Będę żyła z TikToka”, „Będę sławny, bo każdy może być”. W ich ustach brzmi to jak marzenie...