Autokary przed kościołem
— Opieki Matki Boskiej Ostrobramskiej bardzo się zmieniły. Dla wielu wiernych zawsze były to wielkie święta — takie, na które czekało się przez cały rok z wiarą i nadzieją. Pamiętam te wieczorne msze, gdy ludzi było tak wielu, że całe podwórko przed kościołem wypełniał tłum modlących się, zanurzony w skupieniu i duchowej jedności. Aby wejść do środka, trzeba było przyjść co najmniej godzinę wcześniej. Przychodzili wszyscy — młodzi i starzy, całe rodziny pragnące razem przeżywać święto Matki. Przed kościołem stały autokary, a w kapliczce przez całe dni trwała modlitwa. Ludzie klękali na ulicy przed obrazem Matki, nie zważając na mróz czy śnieg. Na całą ulicę rozbrzmiewała pieśń: „Do Ciebie uciekamy się w każdej chwili”, a w sercach wiernych płynęły łzy szczerej wiary i oddania. Modlitwy były proste, płynęły z głębi serca, pełne ufności i błagania o opiekę Matki. Widziałam łzy, słyszałam szeptane prośby i błagania o litość — wspomina 67-letnia Bronisława w rozmowie z „Kurierem Wileńskim”.
Według Bronisławy dziś jest inaczej. Do kościoła nie zawsze można wejść, ale już nie dlatego, że brakuje miejsca. Ludzie stoją przy wejściu, jakby nie chcieli podejść bliżej ołtarza, jakby czekali tylko na koniec mszy. W środku jest przestrzeń, ale brakuje prawdziwej wiary i szczerej modlitwy. Wiele osób przychodzi tylko dlatego, że inni też idą.
— Nie wiem, co się zmieniło, może ludzie, a może czasy — ale modlitwa już nie jest taka sama — dodaje Bronisława.
Czytaj więcej: Opieki — Maryja w moim życiu
Zmiana w sercach wiernych
Podobne wspomnienia ma 43-letnia Katarzyna, która uczestniczy w Opiekach od najmłodszych lat.
— Odkąd siebie pamiętam, każdego roku chodziłam na Opieki z rodzicami. Wtedy mieszkałam w Rakańcach, a do szkoły chodziłam do „Mickiewiczówki”. Do naszej miejscowości autobusy kursowały rzadko, a do przystanku trzeba było iść prawie dwa kilometry. Pamiętam, że po powrocie ze szkoły zostawiałam plecak i razem z mamą szłyśmy do kościoła. Byłam zmęczona, czasami głodna, ale szłam chętnie. Wtedy ze szkoły chodziło tam bardzo dużo dzieci. Nawet dla mnie, nastolatki, było to święto. Gorliwie modliłam się o dobrego męża — śmieje się Katarzyna. — I wymodliłam! — przyznaje.
— Jak przypomnę sobie te tłumy ludzi, które z pracy pędziły do kościoła… Dziś prawie każdy ma samochód, autobusy kursują częściej, a jednak nie ma już tych tłumów. Szczerze mówiąc, sama już nie chodzę przez cały tydzień jak kiedyś. Ludzi jest mniej, a ja sama też inaczej do tego podchodzę. Nie rozumiem, co się dzieje i dlaczego tak się zmienia, ale widzę, że coś w naszych sercach i zwyczajach się zmieniło — dodaje Katarzyna.
Inna atmosfera mszy
Również starsi wierni zauważają zmiany w przebiegu mszy podczas Opiek. 76-letni Zygmunt z Wilna mówi o zmianie charakteru modlitwy.
— Dawniej msza podczas Opiek trwała prawie dwie godziny. Księża modlili się w sposób pełen skupienia i serdeczności, a kazania były proste, szczere i trafiały prosto do serca wiernych. Teraz msze są bardziej historyczne, naukowe, skupione na wiedzy i faktach, a mniej na osobistym duchowym przeżyciu. Brakuje tej zwykłej, szczerej modlitwy, która kiedyś wypełniała każdy zakamarek kościoła i poruszała serca ludzi — ocenia rozmówca z Wilna.
Opieki Matki Boskiej Ostrobramskiej wciąż pozostają ważnym wydarzeniem duchowym, pełnym modlitwy i wspólnoty. Dla wielu starszych wiernych są one również wspomnieniem minionych czasów, pełnych gorliwości, szczerej wiary i serdeczności, której dziś nie zawsze można doświadczyć w tym samym wymiarze.
