Po kilku udanych występach, jakie miały miejsce w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Wilnie, na festiwalu „Ciebie, Boże, wysławiamy” oraz występie w Wielofunkcyjnym Ośrodku Kultury w Niemenczynie, Reprezentacyjny Polski Zespół Pieśni i Tańca „Wileńszczyzna” w odnowionym składzie wyrusza na gościnne występy do Polski.
Wyjazd ten dla tak znanego kolektywu, który po śmierci założyciela i stałego kierownika, dr. Gabriela Jana Mincewicza, znalazł się trochę na rozdrożu, jest swoistym egzaminem. Czy sprostają wymaganiom, jakie ten niezapomniany człowiek stawiał i dzięki któremu zespół osiągnął tak wysoki poziom. Popisy na rodzimym gruncie dowiodły, iż „Wileńszczyzna” na pewno poprzeczki nie obniży i będzie reprezentowała to wysokie mistrzostwo, do którego widz jest przyzwyczajony.
Sezon koncertowo-wypoczynkowy zespół rozpoczyna w Polsce. Na ten temat rozmawiamy z choreografem zespołu, Leonardą Klukowską oraz kierownikiem „Wileńszczyzny”, Natalią Sosnowską.
Jako pierwsza na gościnne występy do Polski uda się grupa taneczna?
Leonarda Klukowska: Tak, przed nami 12-dniowy pobyt w Małopolsce, podczas którego zwiedzimy takie miasta, jak Kraków, Zakopane, Wadowice oraz szereg gmin rozlokowanych na tym terenie. Organizatorzy tak się zatroszczyli, że będziemy mogli też odpocząć. Wspinaczka po górach dla nas wszystkich na pewno będzie niezapomnianym przeżyciem. Będzie pięć koncertów w różnych miastach i różnych salach.
Jak doszło do takiego wyjazdu?
To zasługa wielu ludzi. Jedziemy tam już po raz drugi, a zawdzięczamy to naszym przyjaciołom, których tam mamy. A mówiąc o nich, chciałabym wymienić Jerzego Rajpolta, który był poprzednio i jest obecnie tym dobrym duchem naszego wyjazdu. Ze swej strony mamy panią Irenę Kowalską, mamę dwóch tańczących u nas dzieci, która te kontakty nawiązała i które tak pięknie zaowocowały. Pani Irena jedzie oczywiście z nami.
Co zaprezentujecie podczas tych koncertów?
Program tak ułożyliśmy, by pokazać publiczności jak najwięcej naszych tańców: kadryla wileńskiego, walca wileńskiego, tańce różnych narodów zamieszkujących u nas na Wileńszczyźnie.
A po powrocie znów wyjazd?
Natalia Sosnowska: I to nie jeden. 1 lipca chór, podstawowa grupa taneczna, jak też młodsza grupa, udajemy się do Lublina. Zostaliśmy zaproszeni na Dzień Unii Lubelskiej. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tak ważnej daty i z występu w Centrum Kongresowym, dlatego bardzo poważnie musieliśmy popracować, wszak dla wielu członków zespołu taki występ będzie wielką premierą. Ale widząc, jak poważnie młodzież się szykowała, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Komu zawdzięczacie wyjazd?
Iwonie Rusinek z Wydziału Kultury Urzędu Miasta Lublina, Tomaszowi Rodziewiczowi z Towarzystwa Przyjaciół Grodna i Wilna, oddział w Lublinie.
To jest taki pierwszy wyjazd „Wileńszczyzny” do Lublina?
Byliśmy tam bodajże przed dwudziestoma laty, dlatego dla każdego z nas to nowe znajomości.
Za to w Gdyni i Gdańsku, do których wyjeżdżacie 6 lipca, jesteście stałymi gośćmi?
O tak. Zawdzięczamy to prezydentowi miasta Gdynia, Wojciechowi Szczurkowi, który, wiedząc doskonale o zmianie, jaka nastąpiła w zespole, nie zawahał się nas zaprosić. Tu już mamy bardzo dużo przyjaciół, którzy pracowali nad tym, by nasz wyjazd doszedł do skutku, byśmy mogli wystąpić w Sali Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza, za co w pierwszej kolejności dziękujemy dyrektorowi naczelnemu, Wojciechowi Zielińskiemu. Za zaproszenie nas do Gdyni i Gdańska nisko się kłaniamy prof. Jerzemu Grzywaczowi, Bożenie Kisiel, Lechowi Żurkowi, Krzysztofowi Dąbrowskiemu, Łukaszowi Cichowskiemu, Józefowi Szyłejko i wszystkim ludziom, którzy pamiętają o „Wileńszczyźnie”, którzy ją zechcą wesprzeć swym przybyciem na nasze występy w tak niełatwym dla nas okresie.
Co zespół zaprezentuje w tych miastach?
Program „Kiermasz Wileński”, stylizowany na przedwojennych wileńskich jarmarkach. Na ten barwny występ złożą się litewskie, rosyjskie, białoruskie, żydowskie, cygańskie, ukraińskie tańce i piosenki.