Więcej

    Litwa w smutku obchodzi Dzień Żałoby Narodowej i Nadziei

    Czytaj również...

    14 czerwca 1941 roku w ciągu pierwszych dwóch dni wywieziono na Sybir kilkadziesiąt tysięcy osób, kolejne masowe wywózki były w 1948 i 1951 roku Fot.Marian Paluszkiewicz
    14 czerwca 1941 roku w ciągu pierwszych dwóch dni wywieziono na Sybir kilkadziesiąt tysięcy osób, kolejne masowe wywózki były w 1948 i 1951 roku Fot.Marian Paluszkiewicz

    68 lat temu, 14 czerwca 1941 roku, o godzinie 3 w nocy sowieckie władze rozpoczęły zakrojoną na szeroką skalę akcję represyjną wobec ludności zajętej Litwy.

    Z domów wyganiano całe rodziny. Zostawiali cały dorobek swojego życia i prawie jak stali, w wagonach bydlęcych byli wiezieni w głąb Związku Sowieckiego, najczęściej na daleki Sybir. Szacuje się, że tylko w ciągu pierwszego tygodnia represji wywieziono około 30 tys. osób, zaś w okresie 1941–1952 władze sowieckie wywieźli z kraju około 132 tys., zginęło z nich zaś 28 tys. Ku czci ich pamięci i wszystkich osób, których dotknęły sowieckie represje, w niepodległej Litwie dzień 14 czerwca jest świętem narodowym — smutnym świętem.

    Główne uroczystości poświęcone obchodom Dnia Żałoby Narodowej i Nadziei odbędą się tradycyjnie  na stacji kolejowej w Nowej Wilejce, skąd tysiące represjonowanych wyruszyło w swoją ostatnią podróż. Wśród wywożonych byli głównie Litwini, ale też wielu litewskich Polaków oraz przedstawicieli innych narodowości. Ci, którzy podczas transportu zostali żywi, docierali do „miesta naznaczenia” i nieraz na zupełnie pustym miejscu w sybirskiej tajdze musieli zaczynać nowe życie. Gołymi rękoma budowali sobie ziemianki, prowizoryczne baraki, rzadko domki, nędzne namiastki tych, które byli zmuszeni pozostawić w ojczyźnie. Zesłańcy byli wykorzystywani przez system sowiecki jako tania, wręcz niewolnicza siła robocza przy budowie dróg kolejowych, wyrębie lasów oraz innych pracach w dalekiej i surowej Syberii. Szczególnie w nieludzkich warunkach zesłańcy musieli budować swoje „nowe życie” na bezludnych wyspach w rozległej delcie królowej syberyjskich rzek Leny.

    Druga fala masowych wywózek z Litwy nastąpiła wraz z nadejściem wiosny 1948 roku. Zakrojone na szeroką skalę wywózki o kryptonimie „Wiosna” były największą akcją represyjną w historii powojennej Związku Sowieckiego.

    Rok wcześniej, 21 maja 1947 roku Centralny Komitet sowieckiej partii komunistycznej przyjął tajne postanowienie „O tworzeniu kołchozów w republikach bałtyckich”. Realizacja tego postanowienia miała złamać i upokorzyć tradycyjne społeczeństwa zajętych po wojnie przez sowiety nowych narodów. Sposobem na realizację tych założeń była kolektywizacja, do której miały zachęcić wysokie tzw. rekwizycje w naturze nałożone na samodzielnych rolników.

    Sytuację, w jakiej znaleźli się wtedy litewscy rolnicy, w tym również Polacy, opisuje w swoich wspomnieniach Jadwiga Gojlewicz z Dużych Łop pod Kownem:

    Po wojnie rolnicy musieli płacić sowieckim władzom tzw. rekwizycję — mleko, mięso oraz zboże. Płacili od wielkości posiadanej ziemi — im więcej mieli, tym więcej musieli zapłacić. Byli tak obciążeni tym „podatkiem”, że nie jeden rolnik nie potrafił go zapłacić, szczególnie jeśli chodzi o zboże, bo rodzinom nawet na chleb nie wystarczało. Toteż ludzie starali się na różne sposoby unikać płacenia tej rekwizycji. Pewnego razu rozeszła się pogłoska, że na elewatorze można kupić fikcyjne kwity za rekwizycję i kilku rolników z Dużych Łop w powiecie kowieńskim skusiło się na to. Ale niedługo z tego się cieszyli. Władze dowiedziały się i posypały się aresztowania. Głównie ucierpieli rolnicy. Marianowi Waszkiewiczowi, który  miał najlepszą rolę w okolicach, udało się przekupić władze. Znalazł nieprawdziwych świadków, przekupił sędziego, a potem swoją ziemię całował, żegnał się i Bogu dziękował, że został na wolności. Ale podobno zapłacił za tę wolność więcej, niż kosztowała mu rekwizycja. Drugi rolnik, Stefan Rymdejko, miał mało ziemi, więc go przesłuchano, wpisano na ewidencję i zwolniono.

    Najbardziej ucierpiał Ignacy Januszkiewicz. Choć miał średniej wielkości gospodarstwo, również był zaliczany przez władze do tzw. „kułaków”. Został osądzony na 8 lat łagrów w Gorkim. Po ośmiu latach wrócił do ojczyzny, ale miał już nadwyrężone zdrowie. Nie zostało już nic z tego silnego, energicznego gospodarza.

    Nie miał też dokąd wracać. Z domu rodzinnego, który zbudował na swojej ziemi po reformie rolnej 1936–38 roku, pozostały już tylko ruiny. Podobnie z rodziną. Matkę Mariannę oraz starszą córkę, 19–letnią Marysię, sowieci wywieźli na Sybir. Żonie Joannie z 6–letnią córeczką Walerią udało się uniknąć wywózki. Chowały się od NKWD, ukrywały się u krewnych i znajomych, aż udało się wreszcie wynająć w Kownie pokoik o pięciu metrach kwadratowych. Tam też znalazł przytułek Ignacy Januszkiewicz po powrocie z łagrów. Córka Waleria miała już 14 lat i chodziła do szkoły w Kownie. Uchowała się przed represjami najstarsza córka Regina, która była zamężna i mieszkała gdzie indziej u męża. Zaś córka Marysia wróciła z zesłania na Litwę dopiero w 1956 roku, już bez matki. Matka Januszkiewiczów zmarła na Sybirze i tam też została pochowana.

    W wyniku realizowanej przez sowietów reformy rolnej ceny skupu  w ciągu kilku powojennych lat spadły kilkakrotnie, tyle też wzrosły podatki z tytułu rekwizycji. Niemniej, nawet tak drakońskie podatki w naturze nie mogły „przekonać” większości rolników do kolektywizacji. Postanowiono więc ostatecznie zlikwidować wolnych rolników tzw. kułaków, jako klasę społeczną.

    22 maja 1948 roku przystąpiono do realizacji planu „Wiosna”. Głównie ucierpieli rolnicy oraz ich rodziny, których wypędzano z rodzinnych domów i wieziono na Sybir. Według różnych ocen, szacuje się, że w ramach tych wywózek zostało wypędzonych z Litwy kolejnych od 40 do 100 tys. osób. Wiadomo natomiast, że tylko w ciągu dwóch pierwszych dni na Sybir zesłano ponad 30 tys. rolników i ich rodzin. W sprawozdaniu organizatorów wywózek przedstawionym władzom w Moskwie podaje się bowiem, że „w dniach 22–23 maja do Buriackiej Mongolskiej Autonomicznej SRR wywieziono 11 345 rodzin, czyli 39 766 osób”.  Do tych wywózek przygotowano się kilka miesięcy. Według sprawozdania z 3 kwietnia 1948 roku szefa Zarządu Transportowego ZSRR pułkownika Michaiła Bensona, na potrzeby wywózek z terytorium Litwy potrzeba było 1500 wagonów towarowych, w których miało mieścić się po 24 osoby. Przygotowywano się więc wywieźć z Litwy co najmniej 36 tys. osób w ciągu zaledwie kilku dni. Są to liczby, ale za nimi kryją się tragiczne losy całych rodzin, społeczeństw lokalnych, narodów. Jakie tragedie przeżywały rodziny w tamtych latach, możemy dziś tylko domyślać się, czytając wspomnienia kronikarki tamtych wydarzeń Jadwigi Gojlewicz:

    Niedługo z odzyskanej wolności cieszył się rolnik Marian Waszkiewicz. 22 maja 1948 roku wraz z żoną  i z młodszym synem Mieczysławem zostali wywiezieni na Sybir. Na zesłaniu byli do 1953 roku, kiedy to władze sowieckie zezwoliły Polakom, którzy mieli w dowodzie wpisaną narodowość na wyjazd do Polski, bo na Litwę pozwolono wracać z wygnania dopiero po 1956 roku. Na Litwie pozostawał starszy syn Mariana Waszkiewicza, też Marian. Udało się mu ujść przed wywózką. Dożył też odzyskania niepodległości przez Litwę i udało mu się też odzyskać dom rodzinny.

    Los nie oszczędził również rodziny Adama Zieniewicza, który wraz z żoną Stanisławą i najmłodszym synkiem Bronisławem również zostali wywiezieni 22 maja 1948 roku na Sybir. Trzej starsi synowie Adama ukryli się przed wywózką, ale już nigdy więcej nie zobaczyli ojca, a z matką i bratem spotkali się po długich latach. Adam Zieniewicz zmarł na wygnaniu, zaś jego żona Stanisława z synem Bronkiem i synową Litwinką (ożenił się na Sybirze) wyjechali w 1953 roku do Polski. Potem przyjeżdżali z Polski na Litwę, ale już jako goście, bo nie pozwolono im wrócić do swojej ojczyzny. Do rodzinnych mogił „powróciły” tylko koście zmarłych na Syberii, kiedy bliskim już na to pozwolono.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Sowieckie represje wystraszyły nawet ówczesnych komunistycznych przywódców Litwy, którzy próbowali, między innymi Sniečkus, w Moskwie łagodzić sytuację. Na co prezes Rady Ministrów ZSRR Georgij Malenkow miał jedynie powiedzieć: „Towarzyszu Sniečkusie, sprzeczać się to wy możecie z żoną. Postanowienia zaś CK nie omawia się, lecz wykonuje”.

    Na wyniki realizacji postanowienia CK nie trzeba było długo czekać. Jeśli w ciągu pierwszych lat powojennych na Litwie sowietom udało się założyć tylko 20 kołchozów, a z dniem 1 kwietnia 1948 roku było ich ledwo 75, to już 1 lipca, po masowych wywózkach raportowano, że na Litwie jest już 227 kołchozów. Po drugiej fali wywózek o kryptonimie „Przybój” również związanej z kolektywizacją, w 1949 roku na Litwie było już 3079 kołchozów. Ofiarami trzeciej, końcowej fazy represji przeciwko rolnikom, tym razem o kryptonimie „Jesień” z końca 1951 roku, padło ponad 4 tys. rodzin chłopskich. Planowano wtedy wywieźć w głąb Związku 14 950 osób. Tym razem listy „wrogów kolektywizacji” układali już miejscowi działacze. 2 października, podobnie jak w maju 1948 roku, przystąpiono do jednorazowej akcji. W jej wyniku na Sybir zesłano 16 150 osób, czyli ponad 1000 więcej niż planowano.

    Już w grudniu w Święta Bożego Narodzenia litewscy komunistyczni dygnitarze raportowali w Moskwie, że „na Litwie we wszystkich gospodarstwach ustanowiono socjalizm”. Wraz z represjami wobec litewskiej partyzantki, litewskiego ruchu oporu oraz głównie  przeciw rolnikom „ustanowienie socjalizmu” kosztowało dziesiątki tysięcy istot ludzkich, ponad 100 tys. osób było wygnanych ze swoich domów, wsi i kraju. Wrócili nieliczni.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...