Na wiosnę, kiedy przyroda zaledwie się budzi, łąki, pola oraz lasy stają w ogniu. W niebezpieczeństwie znajduje się nie tylko przyroda, lecz także ludzie, którzy w łatwy sposób mogą zatruć się dymem, rozpościerającym się nad wsiami. Jeszcze gorzej, jeżeli ten na pozór niegroźny płomień w sekundę pochłonie całe zabudowania.
Wokół tematu podpalania trawy na wiosnę krążą różne opinie. Straż pożarna przestrzega, że skutki podpalania mogą być bardzo groźne, a pracownicy ochrony środowiska przekonują, że dla użyźnienia gleby to nie przynosi żadnych korzyści, wręcz odwrotnie. Ludzie natomiast bronią się przed karą wymówkami, że jeżeli rząd litewski nie zmieni polityki odnośnie rolnictwa, zwykły rolnik będzie zmuszony palić swoje łąki, bo inaczej się nie opłaca.
Największy problem podpalania trawy dotyczy jednak nie całej Litwy. Jak powiedział Vladas Rakštelis, rzecznik prasowy Departamentu Ochrony Przeciwpożarowej oraz Ratunkowej, najwięcej przypadków odnotowuje się w powiecie wileńskim.
— Jako przykład mogę podać wydarzenia w nocy z wtorku na środę. Wówczas odnotowano 180 podpaleń, z czego trzecia część w powiecie wileńskim. Nie jest to jeszcze tak bardzo tragiczne w porównaniu do roku ubiegłego, kiedy dochodziło do sytuacji ekstremalnych — 400–500 pożarów na dobę — tłumaczy Rakštelis.
Jak się okazuje, liczba pożarów w roku bieżącym na czas obecny jest znacznie mniejsza w porównaniu do roku ubiegłego, ogółem o 1500 przypadków mniej. Powodem tego możliwie jest sroższa zima, która długo trzymała, dopiero niedawno stopniał śnieg i spadły deszcze. Prawdziwa gorączka trwa właśnie teraz.
Ogółem do dziś odnotowano ponad 1300 pożarów, podczas których spaliło się ponad 3 000 ha łąk i pól. Oprócz tego zarejestrowano 12 pożarów lasów (14 ha). Spłonęło również 20 budynków, przeważnie rolniczych lub domków działkowych, które na co dzień nie są zamieszkałe (najwięcej w rejonie Malat). Uratować natomiast udało się 25 domów mieszkalnych.
Fakt, że najwięcej podpaleń odnotowuje się w powiecie wileńskim, potwierdził również Juozas Dautartas, zastępca dyrektora Departamentu Ochrony Środowiska Regionu Wileńskiego Ministerstwa Ochrony Środowiska Republiki Litewskiej. Jak zauważył, najgoręcej jest w okolicach Mejszagoły. W czasie rozmowy z „Kurierem” w środę odnotowano aż 3 wykroczenia, jednym z nich było palenie opon. Na Suwalszczyźnie, jak powiedział, problem ten jest nieznany.
Są temu winni ludzie, czasami podpalający suchą trawę niechcący. Jednak większość przypadków — to podpalenia umyślne przez samych właścicieli, dzieci lub chuliganów. W opinii Juozasa Dautartasa, takie zachowanie właścicieli ziemi jest niewłaściwe.
— Dla przyrody czyni się wiele szkody. W trawie giną larwy, owady, gniazda ptaków i — co najgorsze — zające. Giną także gatunki roślin, rzadkie rodzaje lasów. A gleba wcale nie staje się żyźniejsza, ponieważ jej żyzną warstwę, która się paliła — z czasem unosi wiatr — powiedział Dautartas, który zapewnił także, że cierpi nie tylko przyroda, lecz także starzy ludzie, przede wszystkim mieszkający na wsi samotnie. Są przerażeni, że nie są w stanie nic zrobić przed zbliżającym się ogniem do ich domostw. W roku ubiegłym zdarzyło się tak, że podczas jednego pożaru spłonęło aż siedem budynków.
Oprócz tych szkód na wiatr wyrzucane są pieniądze. Ogółem wyjazd załogi straży pożarnej na miejsce pożaru wycenia się średnio na 120-160 litów, na co się składa: zużycie paliwa, amortyzacja samochodu, naprawa samochodów, w szczególności w sytuacji, jeżeli wozy strażackie grzęzną w polu.
Rakštelis odradza jednak podejmowania samodzielnych prób gaszenia ognia, ponieważ może się to skończyć tragicznie. Najlepiej wypadek zgłosić pod numerem 112. Należy podać dokładne miejsce, wielkość obszaru zajętego ogniem, a także swoje imię i nazwisko.
— Można spróbować zgasić ogień, jednak nigdy tupaniem, gdyż nie jest to efektywne. Dobrze jest mieć łopatę lub najlepiej elastyczną trzepaczkę o szerokości 50-70 cm. Natomiast jeżeli tego nie ma pod ręką, najlepiej z gałęzi zrobić miotłę i bić nią po palącej się trawie. Ważne jest jednak nie angażować się zbytnio i samemu nie interweniować w ogień — przestrzega Rakštelis. Bardzo łatwo jest zatruć się dymem, stracić przytomność lub orientację. W ubiegłym roku w ten sposób tragicznie zginęły trzy osoby.
W przekonaniu Juozasa Dautartasa, najlepszą bronią w walce z podpalaniem jest karanie mandatami, obcinanie pomocy z UE jak również nagłaśnianie problemu w mediach. Zwykle mandat administracyjny wynosi 25-1000 Lt (urzędnikom — 100-2000 Lt), dodatkowo jest karanie mandatem za przyczynienie szkody przyrodzie w wysokości 1000-1200 Lt za hektar. Oprócz tego właścicielom gospodarstw rolnych, którzy otrzymują wsparcie finansowe z Unii Europejskiej, zmniejsza się finansowanie o całe 20 procent. Za rok ubiegły na 59 przypadków, dla 40 udzielono podobną karę.
Zdaniem Rakštelisa najwyższa poprzeczka mandatu dla mieszkańca wsi, jak i każdego z nas jest dość wysoka. Ubolewa jednak, że maksymalnymi mandatami podpalacze trawy prawie nigdy nie są karani, najwyżej w granicach 500 Lt. Dłuży się także proces ustalenia podpalaczy, ponieważ jak twierdzi Dautartas, często się zdarza, że właściciele ziemi o podpaleniu nie wiedzą. Jednak w przypadku, jeżeli ktoś wie, a nie reaguje na podpalenie jego własności, grozi mu kara od 100 do 600 Lt.
Jednak to, że dzisiaj pola i łąki płoną bardzo intensywnie, zmusza polityków do zastanowienia się nad kolejnymi karami. Członek Sejmu Gediminas Navaitis powiedział wczoraj dla prasy, że jest za podwójnym zwiększeniem kary administracyjnej. Jest przekonany, że pomoże to w walce z podpalaczami, tak jak wcześniej poskutkowało w walce z piratami drogowymi, co przyczyniło się do zmniejszenia wypadków na drogach Litwy, w których ginie mniej osób.