Po rewizji wileńskich firm taksówkarskich, dokonanej przez przedstawicieli Państwowej Inspekcji Podatkowej i funkcjonariuszy policji, część taksówkarzy rozpoczęła wczorajszy dzień protestem. W ten sposób na kilka godzin został zakłócony stołeczny ruch drogowy.
W proteście miało wziąć udział 400-500 samochodów. Jednak zebrało się mniej protestujących niż planowano — ponad 50.
Przed godziną 7. kolumna taksówek wyruszyła z parkingu przy arenie „Siemens” i powoli ruszyła ulicą Ozo, a następnie ulicą Geležinio vilko. Początkowo akcja ta większych problemów na drogach nie stworzyła. Zaś po tym, gdy kolumna dotarła do ronda przy Wileńskim Uniwersytecie Pedagogicznym i zaczęła powoli po nim krążyć, ukształtował się duży korek.
Protestując w taki właśnie nietypowy sposób kierowcy taksówek chcieli zwrócić uwagę władz i społeczeństwa na brak pracy z powodu zakłócenia działalności firm, w których pracują. Szacuje się, że od poniedziałku bez pracy zostało około 700 taksówkarzy.
— Już trzeci dzień zupełnie nie mam pracy. Nasze biuro jest nadal zamknięte, więc ludzie nie mogą dodzwonić się do dyspozytorów, których tam po prostu nie ma. A my, taksówkarze, nie mamy klientów! To niesprawiedliwe — państwo bije po głowie nasze władze, a cierpimy z tego powodu my! — oburzał się w rozmowie z „Kurierem” Regimantas. — Niech władze sprawdzają sobie, co chcą. Ale niech nie zakłócają nam pracy, bo musimy zarobić na chleb dla siebie i swoich rodzin. Obecnie w ogóle jest mało pracy, a po rewizjach nie mamy nawet tych kilku klientów dziennie…
Mężczyzna nie chciał wskazać nazwy firmy, w której pracuje. Zapytany o to, czy brał udział w porannym proteście, kierowca taksówki odpowiedział, że nie.
— A po co pani trzeba to wiedzieć? Nie chcę mieć problemów, jeżeli pan Zuokas dowie się z gazety, że strajkowałem — nieco ironicznie żartował Regimantas.
Mniej krytyczną opinię na temat rewizji firm taksówkarskich i ich skutków wyraził Jonas, wożący klientów ulicami Wilna już ponad 20 lat.
— Naszą firmę sprawdzono jeszcze przed Nowym Rokiem. Wszystko było w porządku, więc nikt nas nie zamknął i nikogo nie zatrzymano. Dlatego mogę teraz spokojnie pracować — mówił mężczyzna.
Stwierdził, że nie brał udziału w proteście.
— A co ten protest da? Obawiam się, że taksówkarze wyproszą jakieś lepsze warunki od władz. Podstawowy problem przecież polega na braku klientów. Siedzę sobie w samochodzie i czytam gazetę. Czasem tak cały dzień spędzam. A bywa też, że prawie cały dzień wożę klientów, jednak to rzadki sukces. Najczęściej — 3-5 klientów dziennie — stwierdził Jonas.
Od wczorajszego południa biura większości firm taksówkarskich znowu zaczęły działać — klienci już mogli bez problemów zamówić taksówkę.
Z kolei Rada miasta Wilna rozpoczęła narady na temat rozwiązania problemu deficytu pracy dla taksówkarzy. Mer Artūras Zuokas potwierdził, że jeżeli politycy wyrażą zgodę, to w stolicy już wkrótce pojawi się samorządowa dyspozytornia, która pomoże uzyskać klientów taksówkarzom, którzy stracili pracę w swoich firmach. Planuje się też, że bezpłatnie będą otrzymywali licencje na działalność taksówkarską.
Także Zuokas nadal planuje założyć samorządową firmę taksówkarską. Obecnie, po przeprowadzonych sprawdzeniach, warunki dla założenia takiej firmy są szczególnie przychylne. Mer jednak stwierdził, że nie zamierza urzeczywistniać planów pośpiesznie.