Msza św. w parafialnym kościele św. apostołów Piotra i Pawła w Lidzbarku Warmińskim minionej niedzieli, 4 marca, nosiła szczególnie uroczysty charakter. My, mieszkańcy Ziemi Wileńskiej, modliliśmy się wspólnie z wiernymi z tego jakże przyjaznego nam miasta.
Ksiądz proboszcz Roman Chudzik z wielką czcią uniósł wysoko nad ołtarzem przyniesione przez nas palmy wileńskie i powiedział: „Zobaczcie, jakie wspaniałe! Czy gdzieś jeszcze zobaczycie takie piękno…”.
Łzy radości popłynęły z oczu mistrzyni Danuty Wiszniewskiej. Przecież z trudu jej rąk powstaje to niepowtarzalne piękno. A gdy podczas kazania ks. Chudzik mówił o św. Kazimierzu, o Wilnie i podkreślił, patrząc w naszym kierunku: „Dobro przywozicie do nas. Wdzięczni jesteśmy wam za to”, wzruszenie opanowało niemal każdego z nas. Aż wreszcie Jola Adamczyk, nasza lidzbarska opiekunka, od wielu lat organizatorka festiwalu kaziukowego i jego dobry duch szepnęła: „Przestańcie płakać, bo i ja się rozpłaczę…”.
Chyba nie ma takiej drugiej imprezy, która by tak bardzo wzruszała i zbliżała ludzi, jak właśnie to ludowe święto, co roku odbywające się na Warmii i Mazurach. Widocznie poczucie swoistego pokrewieństwa, owego pochodzenia z dawnych kresów jest tym łącznikiem, dzięki któremu panuje podczas każdych Kaziuków-Wilniuków swojska atmosfera i niepowtarzalna aura serdeczności. Tegoroczne, których koordynatorem był jak zawsze Lidzbarski Dom Kultury, nie stanowiły wyjątku. Patronat honorowy sprawowali marszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz oraz marszałek województwa warmińsko–mazurskiego Jacek Protas.
Jak już informowaliśmy święto kaziukowe w Lidzbarku odbyło się po raz 28., natomiast redakcja „Kuriera Wileńskiego” patronuje mu od 23 lat.
Podczas koncertu galowego, do którego oglądania zaprosili ze sceny Lidzbarskiego Domu Kultury — najpierw ze wszystkimi wesoło „przywitawszy się” — Ciotka Franukowa i Wincuk Bałbatunszczyk, podziw wzbudziła rock opera „Pan Tadeusz”. Jak wiadomo, została skomponowana przez wileńskiego maestro Zbigniewa Lewickiego, a wystawiona przez „Zgodę” (kier. I. Bujnowska i H. Kasperowicz) jako rzecz absolutnie nowa i w sposób emocjonalny przybliżająca widzowi treść wiekopomnego poematu Mickiewicza.
A gdy na scenę wyszła pełna animuszu „Perła Warmii”, to niby wiatr wiosenny powiał — tyle jest werwy i afirmacji życia w tańcach tego młodego ludowego zespołu. Powstał z inspiracji kaziukowych i dzięki zaangażowaniu oraz staraniom Joli Adamczyk. Obserwując wileńskie zespoły „Wilia” , „Wileńszczyzna” i wiele innych, ambitna kierowniczka Lidzbarskiego DK doszła do wniosku, że musi założyć podobny zespół. Już trzy lata „Perła Warmii” odnosi sukcesy nie tylko na deskach własnej sceny, ale też wielu miast poza granicami Polski.
Na scenie „Kapela Wileńska”. Dobrze znana tu dzięki imprezom kaziukowym i każdy raz gorąco oklaskiwana. Ciotka Franukowa, czyli Anna Adamowicz, nie omieszkała podkreślić:
— Przywieźliśmy wam swoich kawalerów. Nie tych do żeniaczki, tylko Kawalerów Orderu Krzyża Zasługi RP, którym zostali nagrodzeni z okazji 20-lecia działalności koncertowej zespołu.
Po występie kapeli, w którym wesołe melodie przewijały się z lirycznymi, a wszystkie wykonywane były doskonale, sporo osób pośpieszyło na kiermasz kaziukowy. Można było tu nabyć płyty z piosenkami „Kapeli Wileńskiej”, a także nagrania opery „Pan Tadeusz”. Zresztą stoiska były tak piękne i bogate, że chciało się na nie patrzeć i patrzeć, jak na jakąś wystawę.
Kolorowe pierniki w kształcie serca, wypiekane przez rodzinę Gryszkiewiczów z Wilna, zawsze smaczne i świeże. Góry różnorodnych pierożków, proponowanych przez lidzbarskie kucharki. Przepięknie malowane wydmuszki z dużych indyczych jaj. Przeróżne ozdoby i wisiorki dla pań. Pocztówki wielkanocne, widoczki Wilna, przywiezione przez Leona Szałowskiego. Drewniane rzeźby, figurki świętych, smętków, aniołów, wykonane przez mistrza Michała Jankowskiego. Przepięknie haftowane lniane serwetki i obrusy Wandy Sinkiewicz.
To wszystko zachwycało i cieszyło. Ludzkie pomysły, fantazja i pracowitość rzeczywiście nie znają granic.
Ale nade wszystkim pyszniły się palmy wileńskie.
Barwne i w kolorze dojrzałych kłosów żyta, pachnące suchymi kwiatami z łąk podwileńskich, piękne, bo bliskie naturze. Co roku niezmiennym powodzeniem cieszą się przepiękne, jedyne w swoim rodzaju palmy Danuty Wiszniewskiej, której córka Agata Granicka, a także wnuczki — bliźniaczki Karolina i Klaudyna — odziedziczyły zdolności i zamiłowanie do sztuki palmiarskiej.
Również cieszyły oko palmy przywiezione przez Leokadię Szałkowską.
Nowością były wysokie, o ciekawej kompozycji kwiaty wyplatane ze słomki przez Margarytę Czekuolis z Glinciszek. Zresztą ta mistrzyni o złotych rękach zadziwiła licznymi wyrobami z gliny.
W ramach imprezy kaziukowej w Lidzbarku Warmińskim na Zamku Biskupów Warmińskich została otwarta niecodzienna wystawa fotograficzna „Wileńsko-mazurskimi śladami Jana Bułhaka”. Ekspozycja tym ciekawsza, że przy dawnych wileńskich zdjęciach zostały umieszczone współczesne fotografie obiektów niegdyś utrwalonych przez Bułhaka.
Zygmunt Trusewicz, zastępca prezesa Olsztyńskiego Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej, jeden z inspiratorów wystawy, opowiedział podczas otwarcia o specjalnych wojażach do Wilna, aby zrobić te nowe zdjęcia.
Jak bardzo są lubiane przez mieszkańców i cenione przez władze Kaziuki-Wilniuki, w swym wystąpieniu podkreślili poseł na Sejm RP Piotr Cieśliński, nazywając je powrotem do korzeni, marszałek Jacek Protas, mówiąc, że dzięki tym imprezom udaje się zachować od zapomnienia tradycje i obrzędy wileńskie, sztukę ludową, a najważniejsze, że więzi między rodakami nie zanikają, a coraz bardziej zacieśniają się.
Warto w tym miejscu dodać, że Polacy z Wileńszczyzny stale odczuwają pomoc rodaków z Warmii i Mazur. Otóż w tym roku Jacek Protas przekazał Antoniemu Jankowskiemu komputer z drukarką dla Polskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w rejonie solecznickim.
— Kaziuki-Wilniuki w Olsztynie — to dla nas wielkie święto — powiedział pan Czesław, którego wnuczka przywiozła na wózku do sali Auditorium-Maximum, gdzie odbywała się impreza. Starszy pan, urodzony w rejonie święciańskim, nie ukrywał łez wzruszenia podczas koncertu, jak i podczas pełnego ciepła przemówień ks. infułata Juliana Żołnierkiewicza, rodem z Wileńszczyzny, wiceprezydent Olsztyna Haliny Zaborowskiej-Boruch, jak też serdecznych słów podziękowania, złożonych przez kierowniczkę ekipy wileńskiej Krystynę Adamowicz. Później, gdy pana Czesława podwieziono do stoiska z polską prasą z Wilna, prosił o kilka kalendarzy wileńskich oraz jak najwięcej gazet, bo chciał się podzielić z przyjaciółmi.
Radość z ponownego spotkania wyrażali setki mieszkańców Kętrzyna, którzy walnie przybyli do hali sportowo-widowiskowej. Władze miasta na ten dzień wynajmują halę i wszyscy chętni mogą bezpłatnie przychodzić na koncert. Ze sceny ze słowem powitalnym zwrócił się do zebranych kętrzyński wiceburmistrz Andrzej Degórski, a Ciotka Franukowa zawołała: „Kazie i Kaziuki, zapraszamy na scenę, władza chce uścisnąć wam dłoń jako solenizantom”. I faktycznie zostali pięknie powitani.
Z kolei w Ornecie widzowie świetnie bawili się podczas występów „Kapeli Wileńskiej”, wtórowali przyśpiewując — przecież repertuar kapeli jest bardzo popularny na Warmii i Mazurach.
I oto Bartoszyce. Tu nowe znajomości i niespodzianki. Kochana i niezastąpiona Ewa Chilmanowicz, urodzona w Mejszagole, jak zawsze wita nas w Domu Kultury kawą, herbatą i pysznym ciastem własnego wypieku. Tym razem przedstawia też Grażynę Czuchońską, autorkę cudownej książki „Jak bocianięta wyrzucone z gniazda”, w której przedstawiony straszny okres powojennych zmian dziejowych i dramat Polaków na Wileńszczyźnie. Motto książki stanowią takie oto słowa: „Poświęcam mojej mamie Wandzie Szerejko z domu Uszackiej, chcąc wykrzyczeć ból, strach i udrękę jej dzieciństwa”.
Tu dodać należy że pani Wanda Szerejko, pochodząca spod Mejszagoły, żyje we wsi Skitno pod Bartoszycami. Jeszcze była dzieckiem, gdy jej rodzinę Litwini wyrzucili z domu nie pozwalając niczego zabrać ze sobą.
Ewie Chilmanowicz należą się serdecznie podziękowania za kontakt z autorką „Bocianiąt”. W ten to sposób tradycja kaziukowa nabiera coraz to nowych akcentów i przynosi wiele radości jej uczestnikom.