Kto kogo powinien zrozumieć? Polak Litwina czy Litwin Polaka. Gdzie leży przyczyna nie najlepszych ostatnio stosunków pomiędzy oboma narodami. Dlaczego wspólne sukcesy, wspólna historia, dziedzictwo wystawiane są na próbę pomówień, niedomówień, oskarżeń?
We wrześniu 1993 w Wilnie podczas swojej pielgrzymki na Litwę Ojciec Święty Jan Paweł II mówił:
Polak musi słuchać Litwina, Litwin wsłuchiwać się w głos Polaka. Razem jesteśmy jedno.
W tych słowach jest także przypomnienie Litwie o przyniesieniu na te ziemie chrześcijaństwa przez Polaków, przypomnienie wspólnej drogi w walce z imperium zła i ciemności, przypomnienie dekalogu, najbardziej trwałego kodeksu w życiu każdego chrześcijanina, każdego człowieka.
W zapomnienie poszło zwycięstwo pod Grunwaldem, zdobycie Kremla, święte miejsca w Wileńskiej Katedrze, Ostrej Bramie, Kościele Ducha Świętego. Laicyzacja życia po jednej i drugiej stronie granicy sojuszniczych, unijnych państw, usypiają rozumy nie tylko polityków, ale także zwykłych zjadaczy chleba, a tam gdzie rozum śpi, budzą się demony. I to chyba — moim skromnym zdaniem, zaprzepaszczanie wszystkich pierwiastków, które powinny nas łączyć dwa bratnie, wielkie narody. Bo nie miarą wielkości powierzchni państwa, liczebnością ich mieszkańców powinno się budować przyszłość z pełnym poszanowaniem wspólnych kart historii.
Po jednej i drugiej stronie odzywają się wzajemne pretensje, na tyle mocne, że trudno już odnaleźć przyczynę i rzeczowe powody coraz chłodniejszych stosunków pomiędzy Litwą i Polską oraz w drugą stronę.
Prezydent Rzeczypospolitej Bronisław Komorowski, człowiek, który od najmłodszych lat doświadczał upokorzenia komunizmu, interny w stanie wojennym, człowiek z mocnymi kresowymi korzeniami zdaje się rozumieć te problemy i zdaje się brać tą trudną sprawę na swoje barki. W Solecznikach na spotkaniu z polską mniejszością powiedział — damy radę.
Być może podobnie myślał w ubiegły piątek i w Puńsku, Sejnach, Krasnogrudzie, gdy spotkał się z mniejszością litewską na Ziemi Suwalskiej. Tu nie padły z jego ust słowa — damy radę — ale z przebiegu wizyty, z relacji w trakcie spotkań z młodzieżą litewskiego pochodzenia, z działaczami stowarzyszeń litewskich, można wywnioskować, że może i chciał prezydent tak powiedzieć, kiedy proszono Go o wsparcie przy aplikacjach o kolejne subwencje na oświatę w języku litewskich, na zakup podręczników, na działalność stowarzyszeń.
Tu, gdzie dyplomacja i wielka polityka zaczynają dominować, coraz trudniej o normalne relacje międzyludzkie, a do tego jeszcze niezbyt przyjazne przekazy medialne, zapisują kolejne karty trudnych dni, miesięcy pomiędzy naszymi narodami. Czy są szanse na poprawę stosunków? Są, tak jak i nadzieja, która ponoć umiera ostatnia. Z taką nadzieją głowa państwa polskiego jechał na Suwalszczyznę, w rejony zamieszkałe w większości przez potomków braci Litwinów.
W Puńsku Prezydenta powitano trójkolorowym bukietem kwiatów. Wymowny symbol, barwy narodowe Republiki Litewskiej. Na spotkaniu z młodzieżą szkolną, przy wejściu na salę powiedział po litewsku — laba diena, ačiu labai.
Serdecznym uśmiechem i tymi właśnie słowami od razu zjednał młodych litewskich przyjaciół. Oni odpowiedzieli śpiewem i także piosenką o rzece, która jest święta dla każdego mieszkającego w tym regionie Litwina, o Szeszupie.
— To święta rzeka(…), wam młodzieży litewskiej nie muszę tłumaczyć(…). Ja zawsze, od dzieciństwa słyszałem, że Szeszupa to święta rzeka. Jestem człowiekiem wychowanym na harcerskim obozie, wyrastałem na obozach i kiedyś pomyśleliśmy sobie, żeby przepłynąć na kajakach tę rzekę. To była niezwykła przygoda i była rzecz przykra, dopłynięcie do granicy, dalej zona i już nie można było płynąć. (…) Dziękuję bardzo za tę Szeszupę, bo to miłe, wzruszające wspomnienia — mówił prezydent.
— Jestem tu jako prezydent kraju, ale też jako sąsiad, który ma tu nieopodal swój dom. Przyjeżdżam do Puńska, do społeczności litewskiej jako potomek rodziny polskiej, która żyła na Litwie przez trzysta lat. Mam głębokie pokłady życzliwości i sympatii do Litwy. Niemożliwe, abym nie rozpoczął tej wizyty od spotkania modlitewnego, bo fundament wiary jest najważniejszym fundamentem wspólnej, polsko-litewskiej historii i przeszłości. Mam głęboką wiarę i przekonanie, że pomimo trudności i głośnej ostatnio dyskusji, wszystkie zachodzące procesy zachęcają do lepszej wspólnej przyszłości. Warto pochylić się nad problemami obu mniejszości w obu krajach, wierzę, że tak się stanie również na Litwie (…).
— Panie prezydencie, my, na przykład, uczymy się historii i geografii po polsku, a nie po litewsku, a gdy na Litwie wprowadzono takie same reguły, są protesty — padło pytanie z sali.
— Wcześniej tak nie było. Sposób, w jaki to zrobiono, budzi zastrzeżenia, zaszkodziła głównie gwałtowność tej zmiany. Też byście nie byli zadowoleni, gdyby ad hoc kazano wam zmieniać język nauczania — odpowiedział prezydent Bronisław Komorowski.
Dialog z młodzieżą przebiegał w atmosferze ogromnego wzajemnego szacunku i co ważne, także wzajemnego zrozumienia i poszanowania. To z pewnością dobry prognostyk na przyszłość — zauważono.
Po spotkaniu z młodym pokoleniem przyszedł czas na spotkanie z przedstawicielami licznych organizacji litewskich. Przewodniczący Wspólnoty Litwinów w Puńsku Jonas Vydra przekazał na ręce prezydenta cały pakiet różnych spraw do rozpatrzenia, w zdecydowanej większości już wcześniej sygnalizowanych.
— Pan prezydent odniósł się do naszych postulatów z życzliwością, zrozumieniem, wyraził dobrą wolę i dał do zrozumienia, że nie wszystko da się załatwić ot tak, „od ręki”, szczególnie te, które dotyczą dofinansowania oświaty w języku litewskim — powiedział dziennikarzom przewodniczący Vydra. Jestem jednak i ja dobrej myśli — dodał.
Jest takie miejsce, prawie na samej polsko-litewskiej granicy, Krasnogruda, ukochane miejsce młodości poety obu narodów Czesława Miłosza. Tu był ostatni etap jednodniowej, bardzo bogatej w wydarzenia prezydenckiej wizyty na Suwalszczyźnie. To tu działa i to bardzo prężnie Międzynarodowe Centrum Dialogu.
Prezydent wyraźnie był pod wrażeniem tej placówki. Życzył nie tylko sobie, by taki odpowiednik powstał także i na Litwie. Często pisaliśmy na naszych łamach o niszczejącym pałacu Balińskich i Śniadeckich w Jaszunach. Może właśnie tam, tam, gdzie i Mickiewicz i Słowacki bywali, wspólnym wysiłkiem władz litewskich i polskich stworzyć Centrum Dialogu, centrum wspólnej historii, kultury, kultury z ogromnym wianem w dziedzictwo i regionu i Zjednoczonej Europy?
W Myśliborzu, na Pomorzu Zachodnim, tam gdzie pod Pszczelnikiem w tragicznym locie zginęli bohaterscy piloci litewscy, materializuje się pomysł utworzenia Domu Litewskiego. Co zatem stoi na przeszkodzie by właśnie teraz, gdy tak bardzo potrzebny jest dialog, potrzebne są wyważone słowa i gesty, tworzyć dom jedności kulturowej, zwykłej ludzkiej uczciwości?
Tuż obok tego zaniedbanego pałacu też toczy swe wody rzeka, też modra, też święta, Mereczanka. Ta rzeka również była świadkiem wielu ważnych historycznych wydarzeń obu narodów. No właśnie, może wody rzek połączą narody, skoro komuś brak dobrej woli?