Niespodziewaną dla większości polityków, politologów, a nawet prawników sobotnią decyzję Sądu Konstytucyjnego zaraz po jej ogłoszeniu każda z zainteresowanych stron zaczęła traktować, jako przychylną sobie.
Lider zwycięskiej w wyborach Partii Socjaldemokratycznej (PS), wymieniany też jako przyszły premier, Algirdas Butkevičius, jeszcze w sobotę oświadczył, że decyzja Sądu Konstytucyjnego nie zmienia planów lewicy tworzenia nowej koalicji rządzącej razem z Partią Pracy (PP) Wiktora Uspaskicha, Partią „Porządek i Sprawiedliwość” (PiS) byłego prezydenta Rolandasa Paksasa oraz z ewentualnym dokooptowaniem Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL), z którą — według Butkevičiusa — w tym tygodniu będą negocjowane warunki przystąpienia tej partii do koalicji.
— Żyjemy i pracujemy w kraju demokratycznym. Społeczeństwo opowiedziało się za partiami i powiedziało, kogo chce widzieć w Sejmie, tudzież w rządzie. Uważam, że w państwie prawa przede wszystkim należy uszanować wybór społeczeństwa — mówił po decyzji SK Algirdas Butkevičius. Jego zdaniem, Sąd Konstytucyjny wymienił kilku kandydatów Partii Pracy podejrzanych o kupowanie głosów wyborców i jeśli te osoby rzeczywiście złamały prawo, to muszą być za to ukarane.
Sąd Konstytucyjny wymienił nazwiska pięciu kandydatów PP, wobec których są zarzuty, że uczestniczyli oni w procederze kupowania głosów wyborców. Trzech z nich — małżeństwo Živilė i Jonas Pinskusowie oraz Jolanta Gaudutienė — w spektakularny sposób potrafili zdobyć tyle punktów rankingowych wyborców, że z dalszych pozycji na liście czy też z jej końca dostali się do ścisłej czołówki, co gwarantowało im zdobycie mandatów.
Wprawdzie, sprawujący urząd wicemera Wilna Jonas Pinskus jeszcze w sobotę sam zrezygnował ze swego mandatu poselskiego.
Tymczasem jego żona oraz Jolanta Gaudutienė prawdopodobnie zostaną pozbawione mandatów przez Sejm, który już dzisiaj planuje przyjąć odpowiednie postanowienia realizujące orzeczenie Sądu Konstytucyjnego. Decyzja będzie dotyczyła ustalenia właściwego szyku zwycięskich kandydatów na liście Partii Pracy oraz anulowanie wyników wyborów w birżańsko-kupiszskim okręgu jednomandatowym, w którym z wyników była niezadowolona właśnie Partia Pracy, a gdzie zwycięstwo odniósł kandydat socjaldemokratów. Prawdopodobnie parlament będzie dziś miał do omówienia jednak więcej niż dwa projekty postanowienia, ponieważ poseł skrajnie nacjonalistycznego ugrupowania Związku Narodowców, poseł Gintaras Songaila, proponuje Sejmowi unieważnienie wyników wyborów w całym okręgu większościowym i na wiosnę rozpisanie nowych wyborów.
Właśnie z inicjatywy jego ugrupowania, które w koalicji z innymi dwoma nacjonalistycznymi ugrupowaniami nie zdobyła około 1 proc. głosów wyborców — Sejm oraz prezydent zaskarżyli wyniki wyborów w Sądzie Konstytucyjnym. Kolejne postanowienie omawiane na dzisiejszym posiedzeniu Sejmu może dotyczyć przerwania pełnomocnictw Głównej Komisji Wyborczej, która właśnie według SK, niewłaściwie ustaliła niektóre wyniki wyborów. Jeszcze wczoraj przewodnicząca Sejmu Irena Degutienė zażądała dymisji przewodniczącego GKW Zenonasa Vaigauskasa. On sam jednak oświadczył, że na razie nie zastanawia się nad dymisją.
Nie zamierza też ustępować swoich pozycji Wiktor Uspaskich, którego partii nie chce widzieć w koalicji prezydent Grybauskaitė.
Wczoraj prezydent, za pośrednictwem swojej rzeczniczki, oświadczyła, między innymi, że decyzja Sądu Konstytucyjnego tylko wzmacnia podejrzenia dotyczące Partia Pracy. Reagując na te słowa, Wiktor Uspaskich tylko powiedział, że jego partia nie będzie więcej reagowała na słowa prezydent i zaczeka na jej działania. Wcześniej Uspaskich proponował spotkanie z Grybauskaitė, żeby można było bezpośrednio, a nie za pomocą prasy, wyjaśnić sytuację. Prezydent nie zgodziła się jednak na spotkanie z Uspaskichem, a wczoraj też nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Nie wiadomo też, kiedy i czy w ogóle prezydent spotka się z Algirdasem Butkevičiusem. Ten wczoraj twierdził, że nie wie, kiedy może dojść do jego spotkania z Grybauskaitė.
— Czekam na zaproszenie — powiedział Butkevičius. Lider socjaldemokratów nie wykluczył jednak możliwości, że prezydent powierzy komuś innemu, a nie dla niego misję tworzenia nowego rządu.
Nie wiadomo też, kiedy na swoje pierwsze posiedzenie zbierze się nowy parlament, bo, według prawa, zwołanie pierwszego posiedzenia zarządza prezydent i musi to zrobić najpóźniej do jutra, czyli w środę. W tej sprawie jest całkowite milczenie ze strony urzędu prezydenta.
Jeśli prezydent nie zwoła posiedzenia parlamentu na 15 listopada, to 16 listopada — zgodnie z prawem — posłowie nowego składu parlamentu muszą samodzielnie zebrać się na posiedzenie.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu Sejm wciąż jeszcze kontrolowany przez centroprawicę oraz przychylną jej prezydent Dalię Grybauskaitė skierował do Sądu Konstytucyjnego wniosek o uznanie za nieważne wyników wyborów parlamentarnych w okręgu większościowym, oraz kilku okręgach jednomandatowych. Politycy formującej się po wyborach centrolewicowej koalicji uznali taką decyzję za wspólną próbę prezydent i przegranej w wyborach centroprawicy odroczenia przekazania władzy co najmniej do powtórnych wyborów, które miałyby odbyć się po pół roku po ewentualnym unieważnieniu tegorocznych wyników.
Tak jednak nie stało się, bo w sobotę Sąd Konstytucyjny orzekł, że zatwierdzając 4 listopada wyniki wyborów, Główna Komisja Wyborcza w zasadzie nie naruszyła Ustawy Wyborczej, przez co ogłoszone wyniki są prawomocne, toteż powtórki z wyborów nie powinno być. W decyzji GKW trybunał konstytucyjny dopatrzył się jednak poszczególnych naruszeń prawa wyborczego. Naruszenia te dotyczyły głównie uznania wyników wyborczych w I turze głosowania w jednym z jednomandatowych okręgów oraz ustalając głosy rankingowe pięciu kandydatów z listy Partii Pracy.