Nasza prezydent kolejny raz dowodzi, że dążąc do celu, nie ma zamiaru liczyć się prawem. Wczoraj Dalia Grybauskaitė oświadczyła, że ma informację, iż liderzy Partii Pracy są pod wpływem Kremla, dlatego też nie będą zapraszani na narady ws. bezpieczeństwa i obronności.
Prezydent faktycznie zarzuca liderom PP zdradę stanu i szpiegostwo — przestępstwa ścigane przez Kodeks Karny. W przypadku podejrzeń o popełnieniu przestępstwa obowiązkiem każdego jest złożenie zawiadomienia do prokuratury. Prezydent jednak nie złożyła zawiadomienia, choć jak twierdzi, ma „informacje”. Sama więc łamie prawo, bo jak przewiduje KK, niepowiadomienie o przestępstwie, też jest przestępstwem.
Niemniej, zamiast do prokuratury prezydent poszła z informacją do dziennikarzy. A co sugeruje, że jej zarzuty wobec PP są elementem kampanii prezydenckiej, w której rywalizuje również z kandydatem Partii Pracy, Artūrasem Paulauskasem, szefem sejmowego Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony.
Według ustawy, musi on uczestniczyć w posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa. W zwoływanej przez prezydent Radzie musi też uczestniczyć przewodnicząca Sejmu Loreta Graužinienė, również przedstawicielka PP. Stanowiska bardzo ważne, więc i zarzuty poważne. Miejmy więc nadzieję, że prokuratura zechce z urzędu wszcząć postępowania ws. powiązania PP z Kremlem, jak i przeciwko prezydent ws. niepowiadomienia prokuratury o popełnieniu przestępstwa.