11 marca mija 24 rocznica uchwalenia Aktu Odrodzenia Niepodległości.
„Kurier” postanowił sprawdzić, jak wyglądała w ciągu 24 lat litewska droga rozwoju i jakie decyzje zaważyły na tym, że jesteśmy dziś tam, gdzie jesteśmy oraz czego nie zrobiliśmy, żeby być przynajmniej o krok dalej, czy o krok przed Estonią, która uważana jest za lidera wśród krajów bałtyckich.
Odradzając narodową walutę — lita — na początku lat 90. ubiegłego stulecia Litwa wybrała model trwałego przywiązania swojej waluty do dolara, a później do euro. Kolejnym znaczącym krokiem w kierunku transformacji gospodarczej była prywatyzacja przeprowadzona za tzw. czeki. Według znanego ekonomisty, byłego ministra spraw zagranicznych, a obecnie posła na Sejm prof. Povilasa Gylysa, w porównaniu z byłymi postsowieckimi państwami Litwa wygląda znacznie lepiej, lecz popełnione w przeszłości błędy przeszkodziły nam znaleźć się na wyższym szczeblu rozwoju.
— Jestem bardzo krytyczny wobec wcześniej pojętych fundamentalnych decyzji jak, na przykład, ws. przywiązania lita do euro czy też prywatyzacji za tzw. czeki. Doświadczenie naszych sąsiadów, którzy poszli inną drogą – pozostawiając płynny kurs krajowej waluty, jak też prywatyzację przetargową czy też giełdową – pokazuje, że mogliśmy osiągnąć znacznie więcej. Naiwnie myśleliśmy, że stosując model prywatyzacji za czeki, stworzymy coś w rodzaju ludowego kapitalizmu. Niestety, tego nie otrzymaliśmy z różnych względów, głównie dlatego, że społeczeństwo nie było przygotowane do tego stopnia samodzielności – powiedział nam prof. Povilas Gylys. Jego zdaniem, również „dużym błędem” była powszechna prywatyzacja, która zdominowała nawet takie wrażliwe społecznie systemy, jak opieka socjalna i zdrowotna.
— Dzisiaj SoDra (Zakład Ubezpieczeń Społecznych) odprowadza do prywatnych funduszy 600 mln litów, a my musimy zastanawiać się, skąd mamy wziąć środki na rekompensatę zmniejszonych w czasie kryzysu rent i emerytur – wyjaśnia nam ekonomista i polityk.
Tymczasem wiceprezes i dyrektor generalny Konfederacji Przemysłowców Litwy dr Gediminas Rainys, chociaż uważa, że wybrane zarówno model finansów publicznych, jak też prywatyzacja czy polityka społeczna i podatkowa, z perspektywy czasu wydają się nietrafnie wybrane, jednak uwzględniając ówczesną sytuację transformacji ustrojowej, należy przyznać, że były właściwe.
— Przywiązanie lita do twardej waluty było wtedy decyzją bardzo właściwą i na miejscu – mówi „Kurierowi” dr Gediminas Rainys i przypomina, że na początku transformacji szalała hiperinflacja.
— Mieliśmy wtedy inflację na poziomie 1 163 proc. rok do roku. Wybór sztywnego kursu waluty pozwolił nam ustabilizować nasz system finansowy – wyjaśnia rozmówca. Zgadza się jednak z opinią, że płynny kurs krajowej waluty przyniósłby więcej korzyści.
— Niestety, żeby to osiągnąć, musieliśmy wtedy mieć bardzo mocny i niezależny bank centralny oraz odpowiedzialnych polityków, których nie kusiłaby perspektywa drukowania pustych pieniędzy na zaspokojenie doraźnych celów politycznych – wyjaśnia wiceprezes przemysłowców.
Jego zdaniem, patrząc z perspektywy czasu również prywatyzacja czekowa nie była najlepszym wyborem, ale w tamtych warunkach była to słuszna decyzja.
— Musieliśmy przeprowadzić szybką i społecznie sprawiedliwą prywatyzację, dlatego czekowy system prywatyzacyjny był wtedy właściwym mechanizmem, co doprowadziło do nagłej transformacji systemu gospodarczego i powstania gospodarki konkurencyjnej – wyjaśnia nasz rozmówca. Dodaje, że jednak było też wiele negatywnych skutków ubocznych takiej prywatyzacji i nie każdy obywatel mógł skorzystać z możliwości, jakie dawała prywatyzacja.
Z kolei system socjalny czy też podatkowy, zdaniem naszego rozmówcy, nie spełnia oczekiwań i musi być zreformowany. Wiceprezes litewskich przemysłowców zauważa, że tworzony jeszcze przez Bismarcka system emerytalny zakładał, że na jednego emeryta będzie pracowało 5 osób, tymczasem dziś mamy relację 1 do 1. Krytycznie, zdaniem Rainysa, należy też oceniać system podatkowy, który praktycznie ma charakter progresywny, chociaż takim nie jest.