Po tym, gdy z negocjacji ws. pomocy finansowej dla Grecji wycofał się Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), w europejskich stolicach coraz głośniej mówi się o upadku finansowym tego kraju.
Międzynarodowi analitycy prognozują z kolei, jak bardzo bolesne dla samych Greków oraz Europejczyków będzie bankructwo Ellady. Najważniejszą jednak kwestią pozostaje „Grexit”, czyli ewentualna możliwość wyjścia Grecji ze strefy euro.
Niemieccy eksperci z monachijskiego Institut für Wirtschaftsforschung (Instytut Badań nad Gospodarką) podsuwają Grekom perspektywę pozostania w strefie euro. Z ich obliczeń wynika, że po dewaluacji i powrocie do rodzimej drahmy, Grecja w ciągu 2-3 lat powróciłaby na drogę wzrostu gospodarczego. Perspektywa kilku kolejnych lat zmagania się z kryzysem bynajmniej nie jest długą czasowo w porównaniu z obecnym kryzysem, który w Grecji trwa od 2010 roku, czyli już 5 lat. W tym czasie Grecja otrzymała ponad 200 mld pomocy finansowej, ale to wcale nie uratowało jej przed widmem bankructwa. Co więcej, żeby uniknąć upadku finansowego, Grecja potrzebuje dziś kolejnych miliardów pomocy finansowej — ponad siedmiu już w najbliższym czasie.
Teoretycznie Ateny mogłyby otrzymać te pieniądze w ramach wypłaty ostatniej transzy pożyczki wierzycieli — MFW, Europejskiego Banku Centralnego (EBC) i Komisji Europejskiej (KE). Wierzyciele jednak stawiają Grekom już nie tylko warunki, ale wręcz ultimatum — reforma i oszczędzanie za pieniądze. Na to nie godzi się grecki rząd na czele z premierem Aleksisem Ciprasem, który niedawno doszedł do władzy, obiecując Grekom właśnie odejście od polityki zaciskania pasa. Podczas weekendowych negocjacji w Brukseli grecki szef rządu przedstawił wierzycielom swój plan reform, ale w ich przekonaniu, realizacja planu pozwoliłaby zaoszczędzić niewiele ponad 2 mld euro. A tego jest za mało, bo tylko latem Grecja ma do spłacenia kilka miliardów euro, w tym do końca czerwca 1,6 mld euro dla MFW i kolejnych 6 mld dla EBC. Termin tej spłaty upływa z końcem lata.
Stronom brukselskich negocjacji nie udało się więc znaleźć kompromisu, dlatego Grecja została sama z ultimatum wierzycieli. I nie wiadomo, jak się zachowa.
Analizy niemieckiego instytutu pokazują, że po wyjściu ze strefy euro i dewaluacji swojej waluty Grekom udałoby się odbudować miejsca pracy (obecnie bezrobocie ogólne w Grecji wynosi 25 proc., a wśród młodzieży aż 50 proc.), nakręcać popyt wewnętrzny, zwiększać eksport i liczyć na dodatkowe wpływy z turystyki, gdyż przy słabiej drahmie Grecy więcej kupowaliby rodzimych produktów nakręcając tym samym spiralę produkcyjną. Greckie towary stałyby się też konkurencyjne na rynkach zagranicznych, a perspektywa tanich wakacji ściągnęłaby do Grecji dodatkowe rzesze zagranicznych turystów.
Jeśli z kolei grecki rząd spełni warunki wierzycieli, to choć otrzyma kolejne miliardy wsparcia finansowego, to jednak będzie musiał przeprowadzić w kraju niepopularne reformy — głównie dokonać cięć wypłat budżetowych i emerytur oraz wyrównać do jednolitego poziomu VAT na produkty i usługi pierwszej potrzeby, w tym np. na energie elektryczną (przy podobnej do litewskiej ceny prądu, grecki VAT wynosi zaledwie 1,7 centa za kWh, gdy na Litwie płacimy 2,2 centa za kWh). Właśnie stanowcze „nie” premiera Ciprasa ws. podwyższenia stawki VAT na prąd doprowadziło do załamania negocjacji z wierzycielami. Przedstawiciele MFW opuścili Brukselę, a ostatnia runda rozmów potrwała zaledwie 45 min.
Międzynarodowi eksperci, choć uważają, że „Grexit” byłby najlepszym wyjściem z sytuacji, to jednak wątpią w możliwość takiego scenariusza. Uważają, że nad rachunkami ekonomicznymi zaważą względy polityczne. A głównym z nich są ewentualne kłopoty całej strefy euro po wyjściu z niej jednego z graczy.
O przyszłości Grecji mogą jednak zadecydować nie sami Grecy i ich rząd, lecz Niemcy, którzy tracą cierpliwość do Aten. Dlatego też z Berlina coraz częściej dochodzą nie tylko stanowcze żądania, żeby Grecja zgodziła się na stawiane jej warunki, ale też zapewnienia, że Niemcy nie zamierzają więcej płacić za rozrzutność greckich władz i samych Greków.
„Nie pozwolimy, żeby niemieccy pracownicy i ich rodziny płacili za rozdmuchane wyborcze obietnice częściowo komunistycznego greckiego rządu” — oświadczył niedawno jeden z polityków z grona koalicji rządzącej kanclerz Angeli Merkel. Inny ostrzegł Greków, że jeśli nie zgodzą się na reformy, to będą musieli liczyć się z opuszczeniem strefy euro.
Zdaniem ekspertów z IFO, „Grexit” nie byłby dziś tak groźny dla gospodarki i finansów unijnych, jak gdyby nastąpił pięć lat temu. Eksperci oceniają, że w ciągu tych lat wielu wierzycieli już pozbyło się greckich papierów wartościowych, toteż bankructwo i odejście od euro nie miałoby głębszych konsekwencji dla rynków finansowych i gospodarek krajów wspólnoty.