Zdecydowana większość Polaków uważa, że w razie agresji na kraje bałtyckie Polska powinna udzielić im pomocy i podjąć się ich obrony — podaje „Rzeczpospolita”. Według sondażu przeprowadzonego przez IBRiS i opublikowanego przez „Rzeczpospolitą”, 71 proc.
Polaków uważa, że w razie agresji na państwa bałtyckie Polska powinna podjąć się ich obrony. 22 proc. ankietowanych było przeciwnego zdania. W marcu 2015 roku za pomocą Litwie, Łotwie i Estonii w razie agresji opowiadało się 63 proc. badanych.
— Zupełnie mnie to nie dziwi. To jest naturalne, przecież Polska jest członkiem NATO, które zobowiązuje w razie niebezpieczeństwa bronić kraje należące do NATO. Logiczne jest, że jeżeli agresor napadnie na kraje bałtyckie, to z pomocą przyjdzie Polska, a jeżeli na Polskę, to z pomocą przyjdą kraje bałtyckie. Stosunki polsko-litewskie są rzeczowe, podczas spotkań z politykami polskimi dosyć przyjaźnie obcujemy, jak zawsze. Tak samo i Polska liczy, że jeżeli ktoś na nią napadnie, to z pomocą przyjdą inne kraje — powiedział „Kurierowi” Linas Linkevičius, minister spraw zagranicznych Litwy.
Linas Kojala, politolog, analityk Centrum Studiów Europy Wschodniej powiedział „Kurierowi”, że w razie agresji Polacy broniliby kraje bałtyckie solidarnie.
— Litwa, Polska i inne kraje NATO niebezpieczeństwo rozumieją podobnie. Tylko jedność może pomóc zapobiec tragedii. Dla nas to jest bardzo ważne, że nasi sąsiedzi w razie niebezpieczeństwa przyjdą z pomocą. Dzięki temu możemy czuć się pewniej, bezpieczniej. Mimo tego, że stosunki z Polską nie zawsze są bardzo dobre, na szczęście oni rozumieją, że wspólna obrona jest najważniejsza — powiedział Linas Kojala.
Kojala jest przekonany, że w razie niebezpieczeństwa ze strony Rosji, Polska i inne kraje NATO na pewno przyjdą z pomocą krajom bałtyckim.
— To nie są tylko słowa. Stosunki obronne z Polską są o wiele mocniejsze niż inne, na przykład polityczne. Gdyby Polska była zagrożona, Litwa bez wahania przyszłaby jej z pomocą — zaznaczył Kojala.
Na przeprowadzenie ćwiczeń wojskowych na Litwę przybyło około 150 polskich żołnierzy z wyposażeniem wojennym i techniką wojskową.
Polscy żołnierze zastąpili przebywających dotychczas w kraju żołnierzy portugalskich. 17 Brygada Zmechanizowana 15 Batalionu Ułanów z Polski będzie prowadzić ćwiczenia wojskowe na Litwie do początku grudnia. Żołnierze wraz z techniką wojenną na Litwę dotarli w niedzielę.
Polski batalion został ulokowany na poligonie im. generała Silvestrasa Žukauskasa w Podbrodziu. Polscy żołnierze wraz z wojskiem litewskim oraz żołnierzami z ośmiu innych państw członkowskich NATO od 20 listopada do 2 grudnia wezmą udział w międzynarodowych ćwiczeniach wojskowych „Żelazny miecz” („Iron Sword 2016”).
Batalion przywiózł ze sobą kilka transporterów opancerzonych Rosomak oraz inną technikę do ćwiczeń wojskowych.
W tym roku NATO potwierdziło plan wzmocnienia sił wojskowych w Europie Wschodniej, w odpowiedzi na działania Rosji w ostatnich miesiącach. Państwa alianckie w tym roku postanowiły rozmieścić po jednym batalionie z innego państwa członkowskiego w każdym państwie bałtyckim oraz w Polsce. Przebywanie zagranicznych wojsk państw członkowskich NATO ma duże znaczenie dla wzmacniania obronności Litwy oraz innych państw bałtyckich.
Tymczasem gen. Ben Hodges, głównodowodzący wojsk USA w Europie stwierdził, że w przypadku wojny NATO nie byłoby w stanie obronić krajów bałtyckich.
„Rosja byłaby w stanie szybciej podbić kraje bałtyckie, jeszcze zanim byśmy tam dotarli, aby je bronić” — powiedział generał. Amerykański dowódca zgadza się z opiniami ekspertów ds. wojskowości, według których rosyjskie wojska w ciągu 36-60 godzin byłyby w stanie zająć stolice Litwy, Łotwy i Estonii.
Gen. Hodges potwierdził tym samym wyniki symulacji, przeprowadzonych przez ekspertów ze znanego amerykańskiego think-tanku RAND Corporation. Przeprowadzili oni serię symulacji potencjalnej agresji Rosji na kraje bałtyckie. Uznano, że w obecnych warunkach skończyłaby się ona całkowitą porażką NATO.
Wyniki symulacji przeprowadzonych z udziałem amerykańskich wojskowych są jednoznaczne: „W obecnej pozycji NATO nie może skutecznie obronić terytorium swoich najbardziej wyeksponowanych członków”. Liczne i zróżnicowane gry wojenne z udziałem wielu ekspertów pokazały, że w najdłuższym wariancie dotarcie sił rosyjskich do przedmieść Tallinna i/lub Rygi zajęłoby 60 godzin. „Tak szybka porażka zostawiłaby NATO z ograniczonymi możliwościami, do tego wszystkie byłyby złe” — uważają eksperci.
Według ekspertów, sytuację strategiczną w regionie mogłyby zmienić tylko daleko idące działania: rozmieszczenie w krajach bałtyckich około siedmiu dodatkowych brygad, w tym trzech ciężkich, z odpowiednim wsparciem lotnictwa oraz naziemnych wyrzutni rakietowych. „Choć to zbyt mało, by zapewnić regionowi możliwość stałej obrony lub umożliwić odzyskania przez kraje członkowskie NATO integralności terytorialnej, tego rodzaju dyslokacja sił fundamentalnie zmieniłaby obraz strategiczny widziany z perspektywy Moskwy” — stwierdzono w podsumowaniu.