Cztery rzeźby z okresu sowieckiego zdobiły najstarszy wileński most – Zielony na przestrzeni ponad 60 lat. Po przewlekłych dyskusjach Departament Dziedzictwa Kultury zezwolił stołecznemu samorządowi czasowo usunąć rzeźby z mostu, by poddać je rekonstrukcji. Według ekspertów, rzeźby były w stanie awaryjnym i niestabilne ich części w każdej chwili groziły zawaleniem.
„Rolnictwo”, „Przemysł i budowa”, „Na straży pokoju” i „Młodzież akademicka” zostały zdemontowane w lipcu 2015 roku. Prace demontażu oszacowano na około 38 tys. euro.
Nieco później Rada Oceny Zabytków postanowiła pozbawić rzeźby ochrony prawnej oraz skreślić je z Rejestru Zabytków Kultury. Zdaniem członków Rady, pomniki powinny były trafić do któregoś z muzeów. Na miejscu monumentalnych figur ustawiono wazony z kwiatami. Mer Wilna, Remigijus Šimašius, zaznaczył, że wszystkie pytania dotyczące monumentów będą konsultowane ze społeczeństwem. Dotychczas jednak władze stołeczne nie postanowiły, co stanie na miejscu zdemontowanych posągów.
W środę, 30 lipca, frakcja socjaldemokratów w samorządzie wileńskim podczas posiedzenia rady stołecznej poruszyła tę kwestię. Rezolucja socjaldemokratów została zaakceptowana przez radnych samorządu stołecznego.
– Zaproponowaliśmy radnym wszystkich frakcji przyjąć rezolucję, która zobowiązuje do postanowienia, czym zamienić sowieckie rzeźby. Rezolucja głosi, że rada stołeczna zobowiązuje się do 30 września powołać specjalną komisję, która z kolei do 1 grudnia br. rozpatrzy kwestię transformacji mostu Zielonego oraz przedstawi konkretne propozycje – powiedział w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Marius Skarupskas, starosta frakcji socjaldemokratów w samorządzie Wilna, współautor rezolucji.
Zaznaczył, że zgodnie z rezolucją należy uwzględnić znaczenie oraz wartość historyczną najstarszego wileńskiego mostu.
– Przed rokiem zwróciłem się do mera Remigijusa Šimašiusa z propozycją rozpoczęcia dyskusji odnośnie przyszłości mostu. Zdaniem mera, kwestia ta była zbyt „ostra” ze względów politycznych i lepiej było nie ruszać wazonów z kwiatami. Sądzę jednak, że powinniśmy obrać jakiś kierunek, zjednoczyć się i próbować znaleźć jakieś wyjście z zaistniałej sytuacji – twierdzi Marius Skarupskas.
Zgody w sprawie sowieckich rzeźb dotychczas nie ma. Podczas gdy przeciwnicy rzeźb twierdzą, że posągi kojarzą się z sowiecką propagandą, zwolennicy są przekonani, że jest to część historii kraju i nie należy łączyć kwestii zachowania dziedzictwa kultury z polityką.
– Potrzebna jest dyskusja, która zjednoczy podzieloną na dwa obozy społeczność. Wkrótce powstanie forum, gdzie każdy będzie mógł przedstawić swą wizję odnośnie przyszłości mostu Zielonego. Podobne dyskusje obecnie toczą się w kwestii pomnika Jonasa Basanavičiaus czy rekonstrukcji placu Łukiskiego – dodał starosta frakcji socjaldemokratów. Zasugerował, że na jednym z postumentów można byłoby zainstalować drzewo innowacyjne, które wykorzystywałoby energię wiatru, słońca czy nawet wody do wytwarzania energii elektrycznej.
Most Zielony jest najstarszym w Wilnie. Pierwszy most w tym miejscu został wybudowany w 1536 r. na rozkaz króla Zygmunta I Starego. Po przebudowie w 1776 r. po raz pierwszy był pomalowany na zielono i odtąd nazywano go „Zielonym”. W nocy 7 lipca 1944 r. Niemcy wysadzili go w powietrze. Obecny został zbudowany w 1950 r., a dwa lata później pojawiły się cztery rzeźby. W okresie sowieckim most nosił imię generała Iwana Czerniachowskiego, odpowiedzialnego za likwidację AK na Wileńszczyźnie. Nazwę „Zielony” przywrócono w 1990 roku.