Od kilku lat akcję „Rodacy Bohaterom” na Pomorzu koordynuje Stowarzyszenie Traugutt.org. Podczas tegorocznej edycji do Pruszcza Gdańskiego trafiły dary zebrane m.in. w Gdańsku, Gdyni, Słupsku, Koszalinie, Malborku, Lęborku, okolicach Chojnic i Czerska oraz z całego powiatu gdańskiego.
W tym roku otrzymano również wielką przesyłkę z Blackburn. Organizatorzy zbiórki w Anglii, czyli Polska Niepodległa Lancashire, postanowili wziąć udział w wyjeździe na Litwę, by przekonać się, jakiej pomocy najbardziej potrzebują mieszkający tu Polacy.
Polacy z Blackburn już od kilku lat starają się wspierać rodaków na Wileńszczyźnie w ramach akcji „Rodacy Bohaterom”. W tym roku nie poprzestali na przekazaniu paczek, ale postanowili odwiedzić Wileńszczyznę razem z członkami Stowarzyszenia Traugutt.org.
– To, że jesteśmy emigrantami, którzy wyjechali z Polski głównie ze względów finansowych, nie oznacza, że liczą się dla nas tylko pieniądze. To prawda, pracujemy ciężko, mamy własne rodziny, ale znajdujemy też czas na czynny udział w życiu parafii czy działalność społeczną. Gdziekolwiek jesteśmy, nie przestajemy przecież być Polakami – mówi Maciej Serocki z Polska Niepodległa Lancashire.
– Tak jak wielu Polaków wyjechałem do Anglii po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Od początku było to dla mnie spotkanie z historią. Nadal żyją tu jeszcze ci, którzy do Anglii trafili w czasie wojny, nieliczni weterani czy wdowy po polskich żołnierzach, nie tylko tych z Armii Andersa, ale także żołnierzy gen. Maczka czy gen. Sosabowskiego. Ci dwaj ostatni są bardzo dobrym przykładem tego, jak wyglądał los polskich bohaterów po wojnie. Gen. Maczek pracował w hotelu m.in. jako barman, a gen. Sosabowski był zatrudniony jako magazynier… Mimo tak trudnych warunków udało się temu pokoleniu założyć polskie szkoły, które działają do dziś. U nas, w Blackburn, polska szkoła działa już od 70 lat. To wszystko sprawia, że czujemy się zobowiązani, by podtrzymywać te tradycje. – opowiada Maciej Serocki.
– Staramy się kontynuować inicjatywy, które oni zapoczątkowali z naprawdę wielkim trudem, w bardzo skromnych warunkach materialnych. Ogromnym wsparciem są w tym polskie parafie w Blackburn i Preston. Staramy się przejmować troskę o groby polskich żołnierzy, ale także upamiętniać polską historię w Anglii. Kilka lat temu przypadkowo trafiliśmy na miejsce, gdzie rozbił się polski pilot z „Warszawskiego” Dywizjonu 316 Herbert Noga. Odnaleźliśmy jego grób w Blackburn a potem zadbaliśmy, by również w miejscu jego śmierci pojawił się krzyż i tabliczka z informacją – dodaje jego kolega, Łukasz Szrejter.
Jak podkreślają, w Anglii również jest wiele śladów Polaków z Wileńszczyzny.
– Pokolenie, które przybyło tu razem z Armią Andersa to oczywiście również Polacy z Kresów, ale na tym się nie kończy. Bezpośrednio do wileńskich tradycji nawiązuje 27 DH im. rtm. Witolda Pileckiego Hufiec Wilno Blackburn, z którą współpracujemy. Możemy mówić również o bardzo dużej otwartości na potrzeby rodaków, którzy mieszkają na Litwie. Chodzi nie tylko o samo zbieranie produktów do paczek, ale również o sprawy organizacyjne. Co roku za darmo jeden transport z darami z Anglii do Pruszcza Gdańskiego przewozi firma TPP transport, co bardzo ułatwia organizację akcji – mówi Serocki.
– To mój pierwszy pobyt na Litwie i muszę przyznać, że całkowicie zmienił moje wyobrażenie o potrzebach mieszkających tu Polaków. Mieliśmy okazję zobaczyć naprawdę dużo. Nie tylko Wilno, gdzie wiele jest znaków polskości, gdzie w każdym sklepie można kupić np. polską gazetę. Byliśmy także w Kownie, Wędziagole czy w małych wsiach w rejonie solecznickim. Bardzo wielkie wrażenie zrobiła na mnie wizyta w okolicach Kowna, gdzie troska o polskość wygląda zupełnie inaczej, ponieważ do polskiej szkółki przychodzą dzieci, których rodzice nie znają polskiego, a wiedzą, że mają polskie korzenie. W rejonie solecznickim, dzięki panu Tadeuszowi Romanowskiemu mieliśmy okazję odwiedzić tych, którzy naprawdę potrzebują wsparcia materialnego, bo z różnych względów nie potrafią sobie w życiu poradzić – zauważa Łukasz Szrejter.
Polacy z Blackburn podkreślają, że wizyta na Litwie jest dla nich przede wszystkim wyzwaniem do przemyślenia tego, jak w przyszłości ma wyglądać wsparcie dla mieszkających tu Polaków.
– Dla nas te coroczne paczki przekazywane z okazji świąt są symbolem tego, że nie zapominamy o Polakach, którzy nigdy nie opuścili swojej ojczyzny. Ale nie mam wątpliwości, że żeby to zaangażowanie miało sens potrzeba znacznie więcej – podkreślił Maciej Serocki.